List nr 4

[Vos autem. O miłości w przekazywaniu wiary]


Vos autem dixi amicos, quia omnia quaecumque audivi a Patre meo, nota feci vobis — nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego1. Moje umiłowane Córki i umiłowani Synowie, oto słowa Naszego Pana Jezusa Chrystusa, wyznaczające drogę, którą musimy podążać w naszej pracy apostolskiej. Bóg powołał nas, żebyśmy nieśli Jego naukę do wszystkich zakątków świata, abyśmy otwierali Boże drogi na ziemi, aby za naszą sprawą poznało Jezusa Chrystusa wiele umysłów, które nic o Nim nie wiedzą. Bóg — chcąc, żebyśmy należeli do Jego Dzieła — nauczył nas również apostolskiego sposobu pracy, który skłania nas do rozumienia, do przebaczania, do delikatnej miłości wobec wszystkich dusz.

Nasze apostolstwo to apostolstwo przyjaźni i zaufania. Pragniemy powtarzać zawsze z Duchem Świętym: ego cogito cogitationes pacis et non afflictionis — mam zamiary pokoju a nie zguby2, zamiary, które poszukują zgody, które próbują osiągnąć atmosferę miłości, niezbędną, żeby słowo Boże zakorzeniło się w sercach. Miłość to więź braterstwa, fundament pokoju, to coś, co nadaje pewność i trwałość jedności. Jest większa niż wiara i niż nadzieja. Wyprzedza męczeństwo i wszystkie uczynki. Pozostanie na zawsze z nami w Królestwie Niebieskim3.

Wobec wszystkich dusz, we wszystkich środowiskach. Siew pokoju i miłości

Pan chciał, byśmy żyli Jego duchem. Czy nie widzicie, jak On ciągle stara się, żeby być z ludźmi? Czy nie budzi Waszego zachwytu, że Pan nikogo nie odrzuca? Dla każdego ma słowo. Zwraca się do wszystkich. Naucza, oświeca, niesie nowinę pełną radości i nadziei — dzięki cudownej, jedynej w swoim rodzaju prawdzie, iż Bóg mieszka z ludźmi.

Czasami przemawia do nich z łodzi, kiedy siedzą na brzegu. Innym razem na wzniesieniu, żeby cały tłum dobrze słyszał. Kiedy indziej prowadzi rozmowy z ludźmi pośród gwaru uczty, w ciszy domu, krocząc wśród zasiewów, siedząc pod drzewami oliwnymi. Zwraca się do wszystkich w taki sposób, żeby każdy mógł Go zrozumieć. Mówiąc do rybaków, odwołuje się do przykładów związanych z sieciami i rybami; tym, którzy pracują na roli, mówi o nasionach i winorośli; gospodyni domowej opowiada o zgubionej drachmie, a z Samarytanką nawiązuje rozmowę, wykorzystując fakt, że kobieta przyszła po wodę do studni Jakuba. Jezus przyjmuje wszystkich, przyjmuje kierowane do Niego zaproszenia, a czasami, kiedy Go nie zapraszają, On sam się wprasza: Zachaee, festinans descende, quia hodie in domo tua oportet me manere — Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu4.

Chrystus pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni5, żeby nikt się nie zgubił. Spieszy oddać swoje życie za wszystkich w hojnym akcie miłości, co stanowi doskonałą ofiarę całopalną. On nie chce przekonywać siłą. Będąc razem z ludźmi, pośród ludzi, delikatnie skłania ich do naśladowania Go w poszukiwaniu prawdziwego pokoju i autentycznej radości.

My, moje Córki i moi Synowie, musimy robić tak samo, ponieważ popycha nas do tego miłość Chrystusa: caritas Christi urget nos — miłość Chrystusa przynagla nas6. W ciągle nowym świetle miłości, kochając hojnie Boga i bliźniego, wobec przykładu, jaki dał nam Nauczyciel, będziemy odnawiać nasze gorące pragnienie zrozumienia, przebaczenia, abyśmy nie czuli się nieprzyjaciółmi nikogo.

Naszą postawę wobec dusz można opisać krótko, używając tego wyrażenia Apostoła, które jest jakby zawołaniem: caritas mea cum omnibus vobis in Christo Iesu — miłość moja z wami wszystkimi w Chrystusie Jezusie7. Mając miłość, będziecie siewcami pokoju i radości na świecie, kochając i broniąc osobistej wolności dusz, wolności, którą Chrystus szanuje i którą dla nas zdobył8.

Dzieło Boże narodziło się, aby rozpowszechniać na całym świecie przesłanie miłości i pokoju, które przekazał nam Pan, aby zapraszać wszystkich ludzi do poszanowania praw ludzkich. Takiej formacji pragnę dla moich Dzieci i tacy rzeczywiście jesteście.

Jedności życia powinna odpowiadać, odnawiana każdego dnia, spontaniczna wielkoduszność, która w widoczny sposób objawia się we wszystkim, abyście — jako wierni żołnierze Jezusa Chrystusa w świecie — potrafili złożyć siebie w całopalnej ofierze, powtarzając: ja też w szczerości serca mojego ofiarowałem dobrowolnie to wszystko9.

Zrozumienie, jedność

Gotowość do niekończącego się apostolstwa, o które prosi Jezus, ma być jak nieustanne bicie serca. Moje Dzieci, Pan powołał nas do swojego Dzieła w czasach, w których dużo mówi się o pokoju, pokoju zaś nie ma: ani w duszach, ani w instytucjach, ani w życiu społecznym, ani między narodami. Mimo ciągłego głoszenia równości i demokracji, istnieją kasty: zamknięte, nieprzeniknione.

Pan powołał nas w czasach, w których nawołuje się do zrozumienia, ale się go nie praktykuje. Dotyczy to niekiedy nawet osób, które działają w dobrej wierze i chcą żyć miłością, lecz miłość polega bardziej na wyrozumiałości niż na dawaniu.

Są to czasy, w których fanatycy i ludzie nieprzejednani — niezdolni do przyjęcia cudzych racji — zabezpieczają się, określając tych, którzy są ich ofiarami, jako gwałtownych i agresywnych. Są to wreszcie czasy, kiedy słyszymy, jak wiele mówi się o jedności, a chyba trudno wyobrazić sobie, że może pojawić się większy rozłam, już nie tylko między ludźmi w ogóle, ale między samymi katolikami.

W takiej atmosferze i w takim otoczeniu musimy dawać przykład — pokorny a zarazem śmiały, wytrwały i aktywny — spójnego, chrześcijańskiego życia, pełnego zaangażowania, zrozumienia i miłości do wszystkich dusz.

Exiit qui seminat seminare semen suum; siewca wyszedł siać ziarno10 — i to jest nasze zadanie: siać, przekazywać dobrą naukę, uczestniczyć we wszystkich uczciwych zadaniach i troskach ziemskich, żeby dawać dobry przykład naśladowców Chrystusa.

On, moje Córki i Synowie, coepit facere et docere — co Jezus czynił i czego nauczał11, najpierw czynił, a następnie nauczał, i chcę, żebyście byli właśnie tacy: naprawdę święci na ulicy, na uniwersytecie, w warsztacie, w domu, zgodnie z tym szczególnym powołaniem Pana, którego nie przeżywa się na pół gwizdka, ale które ma charakter całkowitego oddania.

Oddanie pokorne i milczące ułatwi Wam poznanie wielkości, wiedzy, doskonałości Boga i sprawi, że poznacie również małość, niewiedzę, nędzę, którą cechujemy się my — ludzie. Dzięki temu, widząc własne słabości, nauczycie się rozumieć cudze. Nauczycie się również przebaczać z miłością i pragnąć nawiązywania relacji ze wszystkimi, ponieważ nie może istnieć stworzenie, które byłoby nam obce.

Moje Dzieci, gorliwość o dusze sprawia, że nie żywimy wrogości do nikogo, ale posiadamy wielkie, powszechne, katolickie serce. Prowadzi do tego, by latać niczym orły, na skrzydłach miłości Boga, bez zamykania się w klatce sprzeczek albo nędznych stronnictw, które tak często czynią bezpłodnym działanie tych, którzy chcą pracować dla Chrystusa.

Jednym słowem, jest to taka gorliwość, która, jeśli ją posiądziemy, zaprowadzi nas do zrozumienia, że in Christo enim Iesu neque circumcisio aliquid valet neque praeputium, sed nova creatura — ani obrzezanie nic nie znaczy, ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie12 i że — wobec dobra, które możemy uczynić — to, co liczy się naprawdę, to dusze.

Święta nieustępliwość i święta ustępliwość. Obrona wiary. Postawa wobec tego, kto się myli

Dostrzegam, jakie trudności możecie napotkać. Jest prawdą — zawsze zwracam Wam na to uwagę — że w tym świecie, do którego należycie i w którym pozostaniecie, jest wiele rzeczy dobrych, skutków niewysłowionej łaskawości Boga. Jednakże, tak jak w ewangelicznej przypowieści, ludzie posiali również kąkol i rozpowszechnili fałszywe doktryny, które zatruwają rozum i skłaniają do buntu — niekiedy pełnego wściekłości — przeciwko Chrystusowi i przeciwko Jego Świętemu Kościołowi.

Jaka musi być postawa dziecka Bożego w Jego Dziele wobec tej rzeczywistości? Czy będzie to może postawa proszenia Pana, jak w przypadku Synów Gromu, żeby spuścił ogień na ziemię i pochłonął grzeszników?13 Czy może należy bez przerwy lamentować, jak ptak zwiastujący złą wróżbę albo prorok wieszczący nieszczęścia?

Dobrze wiecie, moje Córki i moi Synowie, że nie jest to nasza postawa, dlatego że duch Pana jest inny: Filius hominis non venit animas perdere, sed salvare — Syn Człowieczy nie przyszedł gubić dusz, ale je zbawiać14. Zwykle tłumaczę to zdanie, mówiąc Wam, że musimy tłumić zło obfitością dobra. Naszym pierwszym obowiązkiem wobec dusz jest przekazywanie nauki z miłością.

Znacie również regułę pozwalającą wprowadzać w czyn tego ducha: święta nieustępliwość wobec błędów i święta ustępliwość wobec osób pozostających w błędzie. Należy jednak tłumaczyć, jak praktykować tę naukę, dlatego że nie jest trudno znaleźć osoby, które mylą nieustępliwość z brakiem opanowania, ustępliwość zaś z zaniedbywaniem praw albo rezygnacją z zasad, których nie można przehandlować za bezcen.

Prawdy, które przekazał nam chrześcijanom Chrystus, a których strzeże Kościół, nie są naszą własnością, którą można rozporządzać według własnych zachcianek. Ich właścicielem jest Bóg, a strażnikiem Kościół, dlatego nie możemy pozwalać sobie na wprowadzanie zmian i ustępowanie w tym, co do nas nie należy.

Jednakże nie jest to podstawowy motyw świętej nieustępliwości. To, co jest częścią depozytu Objawienia, to, co — ufając Bogu, który ani nie oszukuje samego siebie, ani nas — znamy jako prawdę katolicką, nie może być przedmiotem kompromisu, ponieważ jest to prawda, a w niej nie ma wartości pośrednich.

Czy myśleliście kiedyś, czym by się to skończyło, gdyby, w oparciu o chęć ustępowania, dokonały się w naszej świętej wierze katolickiej rozmaite zmiany, których zażądaliby ludzie? Być może osiągnięto by coś, na co zgodziliby się wszyscy: pewien rodzaj religii charakteryzującej się uległością wobec nietrwałych skłonności serca, jakimś jałowym sentymentalizmem, który z pewnością — przy odrobinie dobrej woli — można odnaleźć także w dążeniu do tego, co nadprzyrodzone. Niemniej ta nauka nie byłaby już nauką Chrystusa, nie byłaby skarbcem Bożych prawd, tylko czymś ludzkim, co ani nie zbawia, ani nie odkupuje — solą, która straciłaby smak.

Do takiej katastrofy doprowadziłoby szaleństwo uległości co do zasad, żądza zmniejszenia różnic doktrynalnych, ustępstwa w tym, co należy do nietykalnego depozytu, który Jezus przekazał swojemu Kościołowi. Prawda jest jedna, moje Dzieci, i chociaż w sprawach ludzkich niełatwo ją ustalić, inaczej wygląda to w sprawach wiary.

Z łaski Boga, który sprawił, że przez chrzest narodziliśmy się w Jego Kościele, wiemy, że istnieje tylko jedna prawdziwa religia i w tej kwestii nie ustępujemy. Tutaj jesteśmy nieprzejednani, nieprzejednani na sposób święty. Czy znajdzie się ktoś posiadający zdrowy rozsądek — jak Wam to zwykle tłumaczę — kto ustąpiłby w czymś tak prostym jak to, że dwa plus dwa równa się cztery? Czy można zgodzić się, że dwa i dwa to trzy i pół? Jeśli chodzi o naukę wiary, to ustępliwość jest pewnym znakiem, że nie zna się prawdy, albo nie jest się świadomym jej posiadania.

Nie dajcie się również oszukać w sytuacjach, kiedy nie chodzi o całość naszej religii, ale próbę wymuszenia ustępstwa pod jakimś szczególnym względem w sprawach odnoszących się do wiary albo moralności. Różne elementy, które tworzą doktrynę — zarówno teorię, jak i praktykę — zwykle są głęboko związane, zjednoczone i zależne wzajemnie od siebie, w tym większej proporcji, im żywsza i autentyczniejsza jest całość.

Tylko to, co sztuczne, można by odłączyć bez szkody dla całości — coś, czemu, być może, zawsze brakowało żywotności. To tylko w tym, co jest ludzkim wytworem, zwykle brakuje jedności. Natomiast nasza wiara jest Boża, jest jedna — jak Jeden jest Bóg — i ten fakt rodzi taką konsekwencję, że albo broni się wszystkich jej elementów z zachowaniem zdecydowanej spójności, albo powinno się zrezygnować, prędzej czy później, z jej wyznawania. Wystarczy, że w obleganym mieście dojdzie tylko do jednego wyłomu, całe miasto zagrożone jest poddaniem się.

Będziecie zatem bronić tego, czego naucza Kościół, dlatego że On jest jedynym Nauczycielem tych Bożych prawd. I będziecie bronić tego przykładem, słowem, Waszymi pismami, wszystkimi prawymi środkami jakimi dysponujecie.

Równocześnie, poruszani miłością do wolności wszystkich, będziecie umieli szanować cudze poglądy w kwestiach podlegających dyskusji albo właściwych różnym szkołom, dlatego że w tych zagadnieniach — jak we wszystkich innych sprawach doczesnych — Dzieło jako całość, nigdy nie będzie miało własnej opinii, jeżeli Kościół nie zobowiąże do jej przyjęcia wszystkich wiernych na mocy swojej władzy.

Z drugiej strony, obok świętej nieustępliwości, duch Dzieła Bożego żąda od Was stałej ustępliwości, również świętej. Wierność prawdzie, spójność doktrynalna, obrona wiary nie oznaczają smutnego usposobienia ani nie musi im towarzyszyć pragnienie zniszczenia tego, kto się myli.

Być może jest to sposób bycia niektórych, ale nie może to być nasz sposób bycia. Nigdy nie będziemy błogosławić jak ten biedny szaleniec, który — stosując według własnej miary słowa Pisma — pragnął dla swych nieprzyjaciół ignis, et sulphur, et spiritus procellarum — ognia, siarki i nawałnicy15.

Nie chcemy niszczyć nikogo. Święta nieustępliwość nie jest nieustępliwością suchą, nieokrzesaną i szorstką. Nie będzie święta, jeżeli nie towarzyszy jej święta ustępliwość. Powiem Wam więcej: żadnej z tych dwóch nie możemy nazwać świętą, jeżeli nie wiążą się z praktykowaniem — obok cnót teologalnych — czterech cnót kardynalnych.

Święta nieustępliwość i cnoty kardynalne

Przede wszystkim roztropność, aby umieć postępować zgodnie z prawdziwą miłością, unikając sytuacji, w których źle pojęta gorliwość stawiałaby w niebezpieczeństwie świętość Waszej nieustępliwości. Musicie być jak stalowa maczuga — potężna i wytrzymała, ale owinięta w gruby materiał, żeby nie ranić.

Miłość, czułość, do której praktykowania zachęci Was roztropność, poprowadzi Was do mówienia w sposób jasny, z rozeznaniem stosownego momentu. Uwrażliwi Was na potrzeby i sytuację bliźniego, nie skłaniając ku niepotrzebnym zaniechaniom, ale równocześnie utwierdzi Waszą wiarę, ożywi Waszą nadzieję, poprowadzi Was do dziękczynienia Bogu, za to, że zachowaliście pełnię Jego prawdy.

Sprawiedliwość, żeby postępować wobec każdego w odpowiedni sposób, bez ulegania powierzchownym schematom lub generalizowaniu, co czyni tak wiele szkody i stawia szereg przeszkód dobremu zrozumieniu między ludźmi. Dzieci, nigdy nie zapominajcie, że nie można być sprawiedliwym, jeżeli nie zna się dobrze faktów. Trzeba pilnie nadsłuchiwać, gdzie biją dzwony i wiedzieć — w każdym przypadku — kto jest dzwonnikiem.

Fortes in fide — mocni w wierze16, żeby mężnie bronić wiary, żeby stawiać opór i uczyć stawiać opór łatwej pokusie pogoni za nowinkami, chęci rozpowszechniania albo podawania jako dogmatu tego, co jest tylko teorią specjalistów. Dobrze jest dążyć do postępu w wiedzy i szukać sposobów przedstawiania spraw wiary i moralności, zachowując zawsze akceptację nauczania Kościoła. Nie można jednak być tak nieodpowiedzialnym, żeby propagować każdą ideę albo rozpowszechniać to, co jest tylko roboczą hipotezą, być może jedynie tymczasową i niczym nieumotywowaną.

Moje Córki i moi Synowie, są takie osoby, które puściwszy w obieg błędne i mętne opinie, odżegnują się od odpowiedzialności, niczym mały łakomczuch, który, po zjedzeniu całej puszki marmolady, broni się, mówiąc, że nie wiedział, iż tyle słodyczy może zaszkodzić. Chrześcijańskiemu ludowi trzeba dać przede wszystkim pewną, czystą, niepodważalną naukę.

Nie chodzi tu o stworzenie religii dla ignorantów, ale o bycie realistą i zdanie sobie sprawy, że często wiedza ludzi jest na poziomie kogoś, kogo zapytano: Co wiesz o Św. Izydorze z Sewilli? On zaś odpowiedział: Święty Izydor? Ach, tak! To ten, który wzniósł Giraldę17.

Cnota umiarkowania poprowadzi nas do tego, żeby nigdy ulegać przesadzie, żeby nie dać się ponieść gniewowi, żeby nie popadać w fanatyzm. Dziecko Boga w Jego Dziele nie może podążać za przykładem tych, którzy radzą, aby walić przeciwnika w głowę, żeby przypadkiem nie okulał.

Obowiązek wspólnego życia. Nie odrzucać nikogo

Najukochańsze Córki i najukochańsi Synowie, jak widzicie, harmonijne praktykowanie świętej ustępliwości i świętej nieustępliwości jest zarazem łatwe i trudne. Łatwe, dlatego że przynagla nas miłość Chrystusa i pomaga nam Jego łaska. Trudne, dlatego że przeszkadzają nasze złe skłonności wynikające z osobistej nędzy; a poza tym trzeba mieć na uwadze liczne uwarunkowania, żeby nie rozwiązywać problemów fałszywie i pochopnie.

Powiadają, że na chórze kościoła Św. Turybiusza z Liébany są wsporniki, które wydają się podtrzymywać żebra sklepień. Niektórzy z Was z pewnością je widzieli. Jeden ze wsporników wyobraża łeb psa, natomiast ten z przeciwnej strony — łeb kota. Zwykle tłumaczy się, że kot oznacza starego człowieka, którego wszyscy nosimy w sobie, a pies jest odniesieniem do nowego człowieka, którego Jezus Chrystus powołał do życia swoim Odkupieniem. Jednak niekiedy myślę, że te wsporniki mogą być również symbolem stosunków międzyludzkich: narody, wyznania religijne, rasy, osoby, które żyją jak pies z kotem, zawsze walcząc, ale które mają jednak obowiązek współżycia społecznego, aby utrzymywać ciężar sklepienia, czyli pokój i ład na świecie.

Nie zapominajcie, że oprócz spraw, które dzielą, istnieją również sprawy, które łączą, które mogą ułatwiać relacje pełne szacunku — przyjazne i lojalne. I że my, dzieci Boga w Jego prawdziwym Kościele, musimy to umieć wykorzystywać i podkreślać, żeby przyciągać w ten sposób do światła iis qui ignorant et errant — tych, którzy nie wiedzą i błądzą18.

Nigdy nie byłem do końca przekonany do tego przykładu, który jest przywoływany, żeby opisać postępowanie chrześcijanina: dobre jabłka w koszyku psują się, kiedy doda się tam zgniły owoc. My, moje Dzieci, nie musimy obawiać się relacji z tymi, którzy nie posiadają nauki Jezusa Chrystusa, albo tą nauką nie żyją.

Przy zachowaniu odpowiednich zasad ostrożności nie musimy odrzucać nikogo, ponieważ mamy dostateczne środki duchowe, ascetyczne i intelektualne, żeby nie dać się zepsuć. Dziecko Boże w Dziele nie ulega wpływom środowiska, tylko musi być tym, który je kształtuje jako środowisko nasze, jako środowisko Pana Jezusa Chrystusa, który przebywał z grzesznikami19.

Rozróżnienie między błędem a tym, kto błądzi. Miłość w stosunku do błądzących

Błędne idee zazwyczaj nie są całkowicie złe. Przeważnie mają jakąś część dobra, bo w przeciwnym wypadku, nikt by się nimi nie przejął. Prawie zawsze mają iskrę prawdy, która jest ich wabikiem. Ta iskra jednak nie od nich pochodzi. Została wzięta od Chrystusa, od Kościoła. A zatem to nie my powinniśmy podążać za ideami po części dobrymi, lecz skażonymi błędem, ale dobre idee powinny być głoszone właśnie przez chrześcijan, którzy posiadają pełnię prawdy.

Tak to wygląda z doktrynalnego punktu widzenia. W relacji osobistej, w praktyce, będziecie musieli poszukiwać błądzących, aby zdobyć ich dla Chrystusa, żeby przyciągnąć ich delikatnie i skutecznie do światła i do pokoju, nie dając się zwieść ich ideologiom.

Często słyszycie, jak powtarzam, że Dzieło Boże nie jest przeciwko nikomu. Z pewnością nie możemy powiedzieć, że błąd jest rzeczą dobrą. Błądzący jednak zasługują na naszą miłość, na naszą pomoc, na nasze lojalne i szczere postępowanie. I nie spodobamy się Bogu, jeśli im tego odmówimy jedynie dlatego, że nie myślą tak jak my.

A zatem powinniśmy żyć w ciągłym dialogu z naszymi znajomymi, przyjaciółmi i ze wszystkimi duszami, które napotykamy. To jest święta ustępliwość. Z pewnością moglibyśmy ją nazwać tolerancją, ale wydaje mi się, że to za mało, dlatego że nie chodzi tylko o to, żeby przyjąć jako mniejsze albo nieuniknione zło fakt, że inni myślą w odmienny sposób, albo że są w błędzie.

Chodzi tu również o ugodowość we wszystkim, co odnosi się do nas. O łagodzenie sporów w tym, co podlega opinii, w tym, co — nie naruszając pryncypiów — mogłoby być przyczyną rozbieżności. Ostatecznie rzecz idzie o wygładzenie chropowatości tam, gdzie można je wygładzić, aby stworzyć platformę zrozumienia, która dostarczy światła błądzącym.

Wiele jest osób nawołujących do uległości i chętnych do ustępstw w sprawach moralności Chrystusowej albo skłonnych do obalania dogmatów, a jednocześnie nie tolerujących niczego, co mogłoby jakoś dotknąć kwestii odnoszących się do ich stanu posiadania, ich wygody, ich kaprysów, ich poczucia honoru i ich opinii.

Być może takie osoby nie widziałyby przeszkód, gdyby dokonywano zamachów na prawa Kościoła, ale zaatakują jak żmije, jeżeli ktoś spróbuje interweniować w tym, co traktują jako ich prawa osobiste, chociaż często nie są to żadne prawa, a raczej samowola, zamęt, niejasne interesy.

Inni robią na odwrót: zamieniają swoje życie w ciągłą krucjatę, w nieustanną obronę wiary. Gdy jednak ulegają zaślepieniu, zapominając czasem, że w tych dobrych pragnieniach powinni kierować się miłością i roztropnością, stają się fanatykami. Mimo prawej intencji, wielka pomoc, którą chcą świadczyć prawdzie, ulega wynaturzeniu i ostatecznie czynią więcej zła niż dobra, broniąc być może bardziej osobistej opinii, miłości własnej, swojego ideowego zamknięcia.

Jak szlachcic z La Manchy, widzą olbrzymy tam, gdzie są tylko wiatraki. Stają się osobami o złym humorze, przykrymi dla otoczenia, ludźmi o gorzkiej gorliwości i szorstkim sposobie bycia, którzy nie znajdują nigdy niczego dobrego, którzy wszystko widzą w czarnych barwach, którzy boją się uprawnionej wolności ludzi i nie umieją się uśmiechać.

Przy jakiejś okazji pewien dziennikarz opowiadał mi o swoich próbach odnalezienia grobu Cezara Borgii, sławnego condottiero, człowieka znienawidzonego przez jednych i wysławianego przez drugich. Dziennikarz udał się do Viany — w Nawarze — ponieważ słyszał, że szczątki zmarłego zostały pochowane przed drzwiami kościoła. Gdy powiedział o celu swej podróży, ktoś mu odrzekł: Niech pan sobie nie zadaje trudu, żeby go szukać… wykopałem go i rozsypałem jego prochy w ogródku.

Są wreszcie tacy, którzy nie atakują wiary, ale też jej nie bronią. Przyjęli oni postawę wygodnego i egoistycznego sceptycyzmu, który pod płaszczykiem poszanowania cudzej opinii chroni się za niezdecydowaniem i bezradnością. Ich postawa jest dobrze odzwierciedlona w owych wierszach, które ktoś napisał żartem, a jeżeli napisał je na serio, to wypada nam stwierdzić, że zrozumiał Ewangelię tak samo źle jak zasady poprawności stylistycznej: na świecie pełnym wrogów / dziś trudno o zawierzenie. / — Każdy człek niech dba o swoje, / o moje ja, ty o twoje — / i o własne niech walczy zbawienie20.

Relacje ze wszystkimi. Umieć słuchać. Przyjaciele wolności

Najumiłowańsze Dzieci, my staramy się dobrze żyć ze wszystkimi. Nie możemy uważać, że do kogoś nie pasujemy. Istnieje wiele nadprzyrodzonych powodów, które tego od nas wymagają i już przypomniałem Wam ich dostatecznie wiele. Chcę teraz przytoczyć Wam jeszcze jeden.

Należąc do Dzieła, nie oddzielamy się od świata. Byliśmy w świecie przed otrzymaniem wezwania Chrystusa i w świecie jesteśmy potem. Nie zmieniają się nasze upodobania i nasze gusta, nasze zadania zawodowe, nasz sposób bycia. Nie chodzi o to, że macie być światowi, niemniej nadal należycie do świata jako zwykli ludzie, równi innym, z którymi na co dzień spotykacie się w pracy, podczas nauki, w biurze, w domu.

Żyjecie z innymi pośród świata, co pomaga Wam zbliżać dusze do Jezusa Chrystusa. Co więcej, trzeba, żebyście szukali kontaktów, żebyście je ożywiali, dlatego że jesteście apostołami przyjaźni i zaufania i nie możecie ukrywać się za żadnym murem, oddzielającym Was od Waszych kolegów: ani materialnie — dlatego że nie jesteśmy zakonnikami, ani duchowo — dlatego że szlachetne i szczere obcowanie ze wszystkimi jest naturalne w Waszej pracy z duszami.

Dlatego Wasze postępowanie wobec innych będzie miało cechy wynikające z miłości: delikatność, dobre wychowanie, umiłowanie cudzej wolności, serdeczność, sympatię. Apostoł mówi o tym wyraźnie! Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Stałem się jak Żyd — dla Żydów, aby pozyskać Żydów. Dla tych, co podlegają Prawu, byłem jak ten, który jest pod Prawem — choć w rzeczywistości nie byłem pod Prawem — by pozyskać tych, co pozostawali pod Prawem. Dla zwolnionych od Prawa byłem jako nie podlegający Prawu — nie będąc zresztą wolnym od prawa Bożego, lecz podlegając prawu Chrystusowemu — by pozyskać tych, którzy nie są pod Prawem. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych21.

I uzasadnia, kiedy pisze do Rzymian: Każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony. Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił?22. Aby głosić Chrystusa, moje Dzieci, nie powinniście się ograniczać tylko do mówienia albo do dawania dobrego przykładu. Trzeba również, żebyście słuchali, żebyście byli gotowi nawiązywać szczery i serdeczny dialog z duszami, które pragniecie zbliżać do Boga.

Z pewnością spotkacie wiele osób, które, poruszone łaską, zapragną usłyszeć z Waszych ust dobrą Nowinę. Jednakże będą oni chcieli także sami coś powiedzieć: podzielić się wątpliwościami, coś skonsultować, skonfrontować swoje opinie, opowiedzieć o trudnościach. Wysłuchajcie ich, żyjcie z nimi, żeby ich poznać i dać im się poznać.

Dzieło Boże — nie zapominajcie o tym — jest całkowicie przeciwne fanatyzmowi, a na wskroś przyjazne wolności. I jesteśmy przekonani, że, aby nieść innym prawdę, sposobem postępowania jest modlitwa, zrozumienie, a następnie pomoc w rozeznawaniu i studiowaniu różnych kwestii.

Żyć ze wszystkimi. Przyjaciele osób a nie ich błędów. Powszechne apostolstwo

Pragnieniem dzieci Boga w Jego Dziele jest apostolstwo. Stąd rodzi się w nich stałe dążenie do wspólnego życia ze wszystkimi ludźmi, przekraczania w miłości Chrystusa każdej bariery. Stąd bierze się również ich troska o to, by znikała wszelka forma nietolerancji, przymusu i przemocy między ludźmi.

Bóg chce, żeby służono Mu w wolności, a w związku z tym nie byłoby prawym takie apostolstwo, które nie szanowałoby swobody sumień. Dlatego każdy z Was, moje Dzieci, musi próbować żyć praktykując bezgraniczną miłość: rozumiejąc każdego, zawsze – kiedy jest po temu okazja - przebaczając, mając – owszem – wielką gorliwość o dusze, ale gorliwość uprzejmą, bez aroganckich zachowań i szorstkich gestów. Nie możemy umieszczać błędu i prawdy na tej samej płaszczyźnie, ale — zachowując niezmiennie porządek miłości — powinniśmy przyjmować z wielkim zrozumieniem tych, którzy tkwią w błędzie.

Na okrągło podkreślam, że trzeba jasno zdawać sobie sprawę z tego, że doktryna Kościoła nie da się pogodzić z błędami przeciwko wierze. Czy jednak nie możemy być lojalnymi przyjaciółmi tych, którzy praktykują te błędy? Wiedząc, czego chcemy i mając rozeznanie w doktrynie, będziemy ich przyjaciółmi.

Pan potrzebuje nas na wszystkich drogach ziemi, abyśmy siali nasiona zrozumienia, miłosierdzia, przebaczenia: in hoc pulcherrimo caritatis bello — w tej najpiękniejszej wojnie miłości, pojednania i pokoju.

Postępowanie w tym duchu nie jest jedynie czymś dobrym czy godnym zalecenia. To coś więcej. To wyraźny nakaz Chrystusa, mandatum novum — przykazanie nowe23, o którym tak często Wam mówię. Polecenie to zobowiązuje nas do miłowania wszystkich dusz, do wczucia się w sytuację innych osób i do przebaczania, ilekroć zrobią coś, co będzie tego wymagało. Nasza miłość musi zakrywać wszystkie braki wynikające z ludzkiej słabości, veritatem facientes in caritate — żyjąc prawdziwie w miłości24, traktując z sercem tego, kto błądzi, ale nie przyjmując kompromisów w sprawach wiary.

Pan powołał nas do swojego Dzieła, żebyśmy rozpowszechniali po całej ziemi Jego przesłanie nieskończonej miłości i nie ma takiej duszy, dla której zabrakłoby miejsca w naszym sercu. Kiedy chrześcijanin pojmuje katolicki charakter Kościoła i żyje nim, kiedy dostrzega pilność głoszenia nowiny o zbawieniu wszystkim stworzeniom, wie, że musi stać się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych25.

I wówczas zapał apostolski staje się czymś realnym. Rozpoczynając od tego, co jest w najbliższym zasięgu, od zwyczajnych codziennych zajęć, nasz zasiew stopniowo rozszerza się, jakby w koncentrycznych kręgach: na łonie rodziny, w miejscu pracy, w społeczeństwie, na polu kultury, w zgromadzeniu politycznym, wśród współobywateli każdej społecznej kondycji. Dociera aż do relacji między narodami, obejmuje swoją miłością rasy, kontynenty, najróżniejsze cywilizacje.

Jednakże apostoł musi zacząć prowadzenie Bożej pracy w swoim najbliższym otoczeniu, nie tracąc energii na fantazje albo próżne zamysły. I to jest moja rada dla Was. Nadejdzie kiedyś dzień, w którym będziecie mogli wprowadzić w życie pragnienia, aby apostołować i nieść miłość pośród narodów całej ziemi. Teraz, moje Córki i moi Synowie, Dzieło dopiero się rodzi i w praktyce jesteście ograniczeni do niewielkich środowisk, ale duch jest powszechny i my również będziemy naprawdę powszechni: nasze nadprzyrodzone przedsięwzięcie nie zna granic.

Naśladowanie Jezusa Chrystusa. Dialog Boga z ludźmi

Jednakże tak dziś, jak i zawsze trzeba być gotowym żyć ze wszystkimi, dawać wszystkim możliwość zbliżania się do Jezusa Chrystusa. Musimy czuć się zjednoczeni ze wszystkimi, bez rozróżnień, nie dzieląc dusz na kategorie, bez przyklejania etykiet, jakbyśmy mieli do czynienia z towarami albo spreparowanymi owadami. Nie możemy oddzielać się od innych, ponieważ wówczas nasze życie stałoby się nędzne i egoistyczne.

Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem26. Są takimi samymi obywatelami jak wszyscy. Chrześcijanin — każdy z nas, moje Córki i moi Synowie — powinien naśladować Chrystusa, być alter Christus, a Pan Jezus tak bardzo umiłował ludzi, że dokonawszy wcielenia, przyjął naszą naturę i przeżył trzydzieści trzy lata na ziemi w codziennym kontakcie z ubogimi i bogatymi, ze sprawiedliwymi i grzesznikami, z młodymi i starymi, z żydami i poganami. Czy chcecie zatem uczyć się od Chrystusa i brać przykład z Jego życia? Otwórzmy świętą Ewangelię i posłuchajmy dialogu Boga z ludźmi.

Pewnego dnia — mówi nam Święty Łukasz w rozdziale XI — Jezus modlił się. Jakaż musiała być modlitwa Jezusa Chrystusa! Uczniowie przebywali blisko, pewnie patrząc na Niego, a kiedy skończył, jeden z nich zwrócił się do Niego: Domine, doce nos orare, sicut docuit et Ioannes discipulos suos — Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów. A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię…»27.

Moje Córki i moi Synowie, popatrzcie, jakie to zachwycające: uczniowie przebywają z Jezusem Chrystusem, a On podczas rozmowy uczy ich, jak mają się modlić. Pokazuje im wielki cud Bożego miłosierdzia: jesteśmy dziećmi Boga i możemy zwracać się do Niego w taki sposób, w jaki syn mówi do ojca.

Obcować z Bogiem i obcować także z ludźmi. Wystarczy przyjrzeć się kilku, spośród licznych epizodów ewangelicznych, żeby lepiej zrozumieć Boską głębię naszego apostolstwa przyjaźni i zaufania.

Pierwsza scena opowiada nam o spotkaniu Jezusa z Nikodemem. Rabbi — mówi ów człowiek, główny mąż wśród Żydów — wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z nim28. Wtedy Jezus, moje Dzieci, odpowiada w sposób, który pozornie nie ma nic wspólnego z tym, co powiedział Nikodem, ale właśnie tym ujmuje go i zaciekawia. Skłania rozmówcę do dialogu. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego29.

W ten sposób rozpoczęła się znana Wam rozmowa, w wyniku której, w godzinie klęski krzyża, pojawi się Nikodem, żeby odważnie prosić Piłata o Ciało Pana.

A Samarytanka? W tym przypadku Jezus Chrystus postępuje inaczej, sam zaczynając rozmowę i przejmując inicjatywę, być może właśnie dlatego, że non enim coutuntur Iudaei Samaritanis — Żydzi bowiem i Samarytanie unikają się nawzajem30. Jezus mówi o tym, co, jak dobrze wie, interesuje ową kobietę — o wodzie, po którą codziennie musi ona z trudem chodzić do Studni Jakubowej. Mówi jednak o wodzie żywej, tak niezwykłej, że qui autem biberit ex aqua, quam ego dabo ei, non sitiet in aeternum — kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki31.

Ewangelia opisuje również owoce dialogu z Chrystusem: nawrócenie owej grzesznicy i przeobrażenie jej duszy, która staje się duszą apostolską — venite et videte hominem, qui dixit mihi omnia quaecumque feci: numquid ipse est Christus? — Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?32 A następnie wiara Samarytan: wielu najpierw zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety33, a później stwierdzali: Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, usłyszeliśmy bowiem na własne uszy i wiemy, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata34.

Przy jeszcze innej okazji pytanie Panu zadaje pewien bogaty młodzieniec, jak powiedzielibyśmy dziś, z dobrej rodziny: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?35, Jezus zaś odpowiada mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania». Zapytał Go: «Które?» Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego jak siebie samego». Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?»36.

Z ludzkiego punktu widzenia, moje Dzieci, była to wielka okazja: czegóż chcieć więcej, jak nie tego, żeby ten bogaty — dives erat valde; gdyż był bardzo bogaty37 — i wpływowy młody człowiek, przyłączył się do grupy wyznawców Chrystusa? Odpowiedź Pana jest tak pełna czułości, że kiedy młodzieniec odszedł zasmucony, lament wyrwał się z serca Boga. Jednocześnie jest wyraźna, zdecydowana, bez dwuznaczności skrywających surowość prawdy: Jednego ci jeszcze brak: sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź za Mną38. Takie musiały być słowa Jezusa, dlatego że nie ma miejsca na kompromisy dotyczące doktryny, mimo że, jak się wydaje, ustępując, można by osiągnąć wyniki apostolskie.

I jeszcze jeden przykład, który Pan daje nam z Krzyża, jak gdyby chciał nam pokazać, że staranie o dusze, które porusza nas do kontaktu, wymiany myśli, dialogu z ludźmi, musi objawiać się aż do śmierci. Jest to poruszająca rozmowa, jaką Chrystus prowadzi na wzgórzu Golgoty z dwoma złoczyńcami, którzy są ukrzyżowani razem z Nim.

Tym razem Jezus nie odzywa się pierwszy. Jego obecność na Krzyżu i Jego cierpienia są jednak wymowniejsze niż jakiekolwiek słowa. Czyż ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas39, powiedział, bluźniąc, zły łotr. Dobry natomiast mówi: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież — sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: «Domine, memento mei — Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa»40. Moje Dzieci, krótka odpowiedź Jezusa, który włącza się w dialog dwóch złoczyńców, była zbawieniem dla tego, który okazał skruchę: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze Mną w raju41.

Przykład pierwszych chrześcijan

Niech wystarczy tych kilka przykładów, żebyśmy nigdy nie zapomnieli, w jaki sposób i w jakim duchu mamy prowadzić pracę dla zbawienia dusz. Naszą ambicją ma być żyć na wzór Naszego Pana, Chrystusa, a także na wzór Jego pierwszych uczniów, tak żeby nie było podziałów ze względu na pochodzenie, narodowość, język albo poglądy.

Poza tym trzeba, abyśmy zwracali uwagę wszystkich katolików, wszystkich ludzi, na to nowe przykazanie, o którym przedtem Wam przypomniałem. Wydaje mi się, jakbym słyszał wołanie Świętego Pawła, który zwraca się do Koryntian: divisus est Christus? Numquid Paulus crucifixus est pro vobis? aut in nomine Pauli baptizati estis?— Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni, abyście mówili dalej: ja jestem od Pawła, a ja od Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa42.

Fakt, że wszyscy są dziećmi Bożymi, że wszyscy zostali odkupieni przez Jezusa Chrystusa to najgłębsza przyczyna jedności między ludźmi i nie trzeba innych powodów. Czyste złoto, czyste srebro nie potrzebują dodatkowych określeń: kiedy srebro jest srebrem, a złoto złotem, nazywa się je w ten sposób, nic więcej. Jeżeli przydaje się im dodatkowe określenie — niekiedy dodatkową nazwę — przestają być wysokiej jakości metalem. Stają się imitacją o niewielkiej wartości.

Obcowanie z tymi, którzy są w błędzie. Poznanie ich racji

Pragnę podkreślić, iż odwołując się do porządku miłości, będziemy z czułością obcować z tymi, którzy z niewiedzy, z pychy albo z powodu niezrozumienia z innymi, zbliżają się do błędu lub w niego popadli. Jeśli ludzie się mylą, moje Córki i moi Synowie, nie zawsze dzieje się tak ze złej woli. Niekiedy błądzą, dlatego że nie mają środków, żeby osobiście dotrzeć do prawdy albo dlatego że uznają za wygodniejsze — i musimy im to wybaczyć — bezmyślne powtarzanie tego, co właśnie usłyszeli czy przeczytali i w ten sposób powielają fałszywe wiadomości.

Trzeba poznać ich racje. Bogu nie jest miłe osądzanie bez wysłuchania oskarżonego, w cieniu tajemnicy i nierzadko — zważywszy na smutną ludzką słabość — przy pomocy świadków i oskarżycieli posługujących się anonimowością, żeby rzucać oszczerstwa albo zniesławiać.

Uchybiłbym prawdzie, Dzieci, gdybym powiedział, że ta rada, której Wam udzielam, pochodzi jedynie z cudzego doświadczenia. Doznałem tego na własnej skórze. Ale właśnie dlatego, że istnieją tacy duchowni, którzy skazują bez wysłuchania, mogę — z łaską Bożą — powiedzieć również, że od tego czasu miłuję Kościół jeszcze bardziej.

Czy pamiętacie sceny towarzyszące nauczaniu Jana Chrzciciela, o których opowiada nam Ewangelia? Jakie szemranie się tam podnosiło! Czyżby to był Chrystus, albo Eliasz, czy to może prorok? Zrobił się taki hałas, że Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: «Kto ty jesteś?»43.

Jeśli spojrzeć w mało nadprzyrodzony sposób, mogłoby się wydawać, że Jan nie wykorzystał tej okazji, żeby zdobyć wyznawców. Mógł nawet posłużyć się słowami, którymi zaświadczył o nim Jezus: ipse est Elias, qui venturus est. Qui habet aures audiendi audiat— a jeśli chcecie uznać, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!44.

Lecz pytający nie byli gotowi, aby zrozumieć odpowiedź, która padła: On wyznał, a nie zaprzeczył… Jam głos wołającego na pustyni45. I faktycznie na pustynię trafiła ta mowa, jako że ci, którzy wydawali się poszukiwać prawdy, nie chcieli jej słuchać.

Podobnie działo się, kiedy Jezus rozpoczął publiczną działalność: plotki, zaskoczenie, lęk, zazdrość… Rozeszła się wieść — mówi Ewangelia — po całej Judei i po całej okolicznej krainie46. Pogłoski dotarły również do uszu tych, którzy chodzili za Chrzcicielem. O tym wszystkim donieśli Janowi jego uczniowie. Wtedy Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Pana z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»47.

Jak piękne jest postępowanie Jana Chrzciciela! Jakże czyste, jakże szlachetne, jakże bezinteresowne! Prawdziwie przygotowywał drogi Pana. Jan Chrzciciel zachęca uczniów do dialogu z Mistrzem, choć znali oni Chrystusa tylko ze słyszenia. Jan im Go ukazuje i doprowadza do tego, aby Go spotkali. Daje im okazję podziwiania cudów dokonywanych przez Jezusa: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię48.

Moje Dzieci, biorąc przykład z Jana, musimy zawsze mieć odwagę, aby zasięgać informacji przed wydaniem opinii. I musimy nauczać wszystkich, żeby robili tak samo, nie ulegając pozorom, biorącym się z plotek albo czyjejś gadaniny. Powiedzenie o jakiejś osobie, że jest uczciwa i postępuje nieskazitelnie, choćby była to prawda, niestety nie jest żadną wiadomością i nie zwraca niczyjej uwagi. Natomiast przypisanie tej samej osobie wszelkich szachrajstw i intryg, choćby z prawdą nie miało to nic wspólnego, jest nęcące i rozchodzi się co najmniej jako hipoteza albo pogłoska.

Dialog z tymi, którzy nie znają naszej religii i z tymi, którzy odeszli od wiary katolickiej

Miejcie wyrozumiałość nawet dla tych, którzy nie wydają się zdolni zrozumieć bliźniego i osądzają pospiesznie. Wasza miłość i wasz przykład — pełne prawości — posłużą im jako najlepszy bodziec, kiedy zobaczą, że walczycie i przezwyciężacie — z łaską Bożą — złe przyzwyczajenia, skłonności do błędu, jakie mamy wszyscy.

To samo dotyczy dusz oddalonych od Pana oraz tych dobrych osób, które nas nie rozumieją. Ich uprzedzenia rodzą się właśnie z braku chęci do wzajemnego poznania się, z braku szczerej rozmowy, która pomogłaby im pojąć to, czego nie rozumieją. Starajcie się zawsze podjąć z nimi dialog. Jednak nie zachowujcie urazy, jeśli go odmówią. Ich niezrozumienie jest dla nas środkiem uświęcenia. Chory przecież nie zachowuje urazy do skalpela, którego lekarz użył, żeby go wyleczyć.

Szczerą i szlachetną postawę zachowujcie również wobec ludzi, którzy nie znają naszej religii i wobec tych, którzy oddzielili się od wiary katolickiej. Nie możemy ustąpić, jeśli chodzi o doktrynę, bo ta nie należy do nas, ale nie zamykamy się przed tymi osobami. Zaprosimy je do pracy ramię w ramię z nami, w samym sercu naszej działalności. Umieścimy ich w centrum tego, co jest dla nas najdroższe na ziemi i w ten sposób stworzymy dla nich okazję do stania się narzędziami Boga, żeby czynić Jego Dzieło na świecie.

Zobaczycie, jak Wasze postępowanie przybliży ich do wiary, której nigdy nie mieli, albo którą utracili, nie do końca z własnej winy. Kiedy to nastąpi, Wasza miłość powinna się zwielokrotnić. Będziecie nadal iść z nimi przez życie, rozmawiając jak szczerzy przyjaciele, odgadując ich ewentualne trudności, żeby bardziej utwierdzić ich na dobrej drodze, jednocześnie umacniając naukowo Waszą wiarę, dlatego że jest czymś jałowym i bezproduktywnym wszelka próba rozmowy o tych kwestiach bez wiedzy i bez daru języków.

Macie tutaj jeszcze jeden powód, żeby odczuwać pilną potrzebę rzetelnej, ciągłej, głębokiej, opartej na solidnych fundamentach formacji. Z takim przygotowaniem nie musicie obawiać się obcowania z tymi, którzy tkwią w błędzie. Jakiż smutek odczuwam, kiedy słyszę czasami, jak mówi się o osobach, które się nawróciły po latach lub całym życiu bez znajomości Światła: To neofita; trzeba uważać!

Trzeba raczej starać się bardzo kochać te osoby — bez podejrzliwości, z radością, ponieważ większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia49. Nie można zawieść ich pragnienia trwania przy Chrystusie. Trzeba czuwać, by z powodu niepewności — są jak dzieci nowo narodzone do wiary — albo z powodu ognistych porywów nie zeszli z dobrej drogi, którą zaczęli przemierzać.

Nie być przeciwko nikomu. Wyrozumiałość wobec wszystkich. Umiejętność przebaczania

Nasza miłość do ludzi nie kończy się na tym. Staramy się obcować również z tymi, którzy są przeciwko Chrystusowi, ponieważ jest to okazja, by dać im Go poznać. Nie powinniście dać się jednak uwieść fałszywym taktykom apostolstwa. Znajdziecie ludzi zapamiętale oddanych idei zdobywania dusz — samej w sobie dobrej — którzy korzystając z usprawiedliwienia, że poszukują zagubionej owcy, ostatecznie wpadają na ruchome piaski błędu, który mieli zwalczać. Dali się oszukać nieroztropnymi kompromisami, ustępstwami albo uległością.

Chcemy czynić dobro wszystkim: tym, którzy miłują Jezusa Chrystusa, i tym, którzy być może Go nienawidzą. Tych drugich na dodatek bardzo nam szkoda. Dlatego staramy się obcować z nimi z miłością, pomagając znaleźć wiarę, tłumiąc zło — powtarzam — obfitością dobra. Nie możemy postrzegać nikogo jako nieprzyjaciela. Jeżeli walczą z Kościołem w złej wierze, nasze prawe, zdecydowane i uprzejme ludzkie postępowanie będzie jedynym sposobem, żeby z łaską Bożą odkryli prawdę, albo przynajmniej ją uszanowali.

Jeżeli ich ataki rodzą się z niewiedzy, nasze nauczanie — potwierdzone przykładem — będzie mogło sprawić, że spadną łuski z ich oczu. Zawsze będziemy bronić świętych praw Kościoła, ale będziemy starali się to robić nie raniąc, nie upokarzając, nie wzbudzając podejrzliwości czy żalu.

Czy jesteśmy przeciwko komuś? Nie. Nie mogę kochać diabła, ale wszystkich, którzy nie są diabłem — bez względu na to, jak bardzo są, albo wydają się być źli — bardzo kocham. Nie jestem i nigdy nie byłem przeciwko nikomu. Odrzucam idee przeciwne wierze lub moralności Chrystusowej, ale równocześnie mam obowiązek przyjęcia z miłością Chrystusa tych wszystkich, którzy je wyznają.

Często błędy są owocem złej formacji. W wielu przypadkach tym ludziom zabrakło kogoś, kto by ich nauczył prawdy. Dlatego myślę, że w dzień sądu będzie wiele dusz, które odpowiedzą Bogu tak, jak odpowiedział paralityk znad sadzawki — hominem non habeo; nie mam człowieka50 — albo jak odpowiedzieli owi robotnicy bez pracy na pytanie gospodarza winnicy: nemo nos conduxit — nas nikt nie najął51.

Choćby błędy tych ludzi były godne napiętnowania i choćby świadomie trwali w złu, jest w głębi tych nieszczęśliwych dusz głęboka ignorancja, którą tylko Bóg może ocenić. Posłuchajcie wołania ukrzyżowanego Jezusa, usprawiedliwiającego tych, którzy Go zabili: Pater, dimitte illis: non enim sciunt quid faciunt — Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią52. Naśladujmy przykład Pana i nie odrzucajmy nikogo — żeby uratować duszę, musimy iść do samych wrót piekieł. Dalej nie, dlatego że tam już nie można miłować Boga.

Duch powszechny

W takim duchu żyjemy i będziemy to zawsze udowadniać, otwierając drzwi naszych domów osobom wszystkich ideologii i wszystkich kondycji społecznych — bez żadnego rozróżnienia — z sercem i rękami gotowymi do przyjęcia każdego. Nie mamy misji osądzania, tylko obowiązek braterskiego obcowania ze wszystkimi ludźmi.

Nie ma duszy, którą moglibyśmy wykluczyć z naszej przyjaźni i nikt, kto zbliża się do Dzieła Bożego, nie powinien zostać odtrącony. Wszyscy mają czuć się kochani, rozumiani, traktowani z miłością. Kocham wszystkich, aż po ostatniego nieszczęsnego człowieka, który czyni zło z najbardziej ukrytego kąta świata. Z łaską Bożą oddałbym moje życie, żeby zbawić jego duszę.

Mając jasny, dobrze uformowany umysł, będziecie wiedzieli w każdym przypadku, co jest na tyle istotne, że nie można pozwolić sobie na ustępstwa. Będziecie również w stanie rozpoznać sprawy, które, choć pewne osoby uważają je za niezmienne, są jedynie wytworem danej epoki albo pewnych określonych zwyczajów. I to rozeznanie sprawi, że będziecie gotowi chętnie ustępować. I — kiedy w grę wchodzą dusze — będziecie także elastyczni w tym, co podlega opinii, czyli prawie we wszystkim.

Podkreślam jednak, że nie możecie ulegać fałszywemu współczuciu. Wielu ludzi, którzy wydają się poruszeni pragnieniem głoszenia prawdy, ustępuje w sprawach, które są nietykalne. Ponadto wzywają do zrozumienia błądzących, ale w odniesieniu do tego, co jest tylko negatywną krytyką, niekiedy brutalną i bezlitosną, nauki naszej Matki Kościoła. Nie ustawajcie w okazywaniu wielkoduszności również im, ale równocześnie ze spokojem, opanowaniem i zdecydowanie brońcie prawdy, mimo że, kiedy będziecie tak postępować, znajdą się tacy, którzy oskarżą Was o uprawianie apologetyki.

Owoce ludzkie i nadprzyrodzone, które zrodzą się z tego Waszego postępowania, będą cudowne. Dzieło Boże to wspaniałe narzędzie, żeby uszczęśliwiać ludzkość, jeżeli tylko będziemy wierni. A będziemy wierni, dlatego że wierny jest Pan, który umocni was i ustrzeże od złego53.

Widzę Dzieło zaplanowane na wieki, zawsze młode, pełne wdzięku, piękne i płodne, strzegące Chrystusowego pokoju, aby zaznał go cały świat. Będziemy przyczyniać się do tego, żeby w społeczeństwie uznano prawa osoby ludzkiej, rodziny, Kościoła. Nasza praca sprawi, że osłabnie bratobójcza nienawiść i podejrzliwość wśród narodów, a moje Córki i moi Synowie — fortes in fide; mocni w wierze54 — będą umieli opatrywać wszystkie rany Miłością Chrystusa, która jest najłagodniejszym balsamem.

Czyż nie sprawia Wam radości fakt, że Pan chciał dla naszego nadprzyrodzonego przedsięwzięcia tego ducha, który pulsuje w Ewangelii, ale który wydaje się tak zapomniany w świecie? Dziękujcie za to Jezusowi. Dziękujcie Najświętszej Maryi Pannie. Odnawiajcie pragnienie współodkupienia i apostolstwa. Czeka nas wielka praca! Albowiem Ten, kto rozpoczął w nas Dzieło, doprowadzi je do końca55.

Niech Pan zachowa moje Córki i moich Synów.

Madryt, 16 lipca 1933 r.

Przypisy
1

J 15, 15.

2

Por. Jr 29, 11.

3

Św. Cyprian z Kartaginy, De bono patientiae, 15 (CSEL 8, str. 407–408).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
4

Łk 19, 5.

5

1 Tm 2, 4.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
6

Por. 2 Kor 5, 14.

7

1 Kor 16, 24.

8

Ga 4, 31.

9

1 Krn 29, 17.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
10

Łk 8, 5.

11

Por. Dz 1, 1.

12

Ga 6, 15. In Christo… nova creatura: „bo ani obrzezanie nic nie znaczy, ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie” (tekst wydawcy).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
13

Łk 9, 54.

14

Łk 9, 56 (Wulgata, tłumaczenie polskie wg ks. Jakuba Wujka).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
15

Ps 10, 7 (Wulgata, tłumaczenie polskie wg ks. Jakuba Wujka; Ps 11,7).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
16

1 P 5, 9.

17

Św. Izydor z Sewilli — żył w latach 560–636. La Giralda — wieża katedry w Sewilli, do której budowy wykorzystano dawny minaret, wzniesiony podczas okupacji arabskiej, w kilkaset lat po śmierci św. Izydora (przyp. tłum.).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
18

Hbr 5, 2

19

Łk 15, 2.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
20

Fulgencjusz Afán de Ribera, La virtud al uso y mística á la moda, destierro de la hipocresía en frase de eshortacion á ella, embolismo moral (1729), Madrid, Ibarra, 1820, str. 56–57 (przypis wydawcy).

Przypisy
21

1 Kor 9, 19–22.

22

Rz 10, 13–14.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
23

J 13, 34.

24

Por. Ef 4, 15.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
25

1 Kor 9, 22.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
26

List do Diogneta, 5, 1.5 (SC 33, str. 63).

Przypisy
27

Łk 11, 1–2.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
42

1 Kor 1, 12–13.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
49

Łk 15, 7.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
53

2 Tes 3, 3.

54

1 P 5, 9.

55

Por. Flp 1, 6.

Odniesienia do Pisma Świętego
Ten rozdział w innym języku