List nr 2

[Videns eos. O konieczności pokory do pozostania wiernym Bogu]

Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze (Mk 6, 48).

Najukochańsze Dzieci, wzrusza mnie widok Jezusa korzystającego ze swej boskiej mocy i dokonującego wspaniałego cudu, żeby wyjść na spotkanie uczniów, którzy z trudem wiosłują pod wiatr, by doprowadzić łódź w miejsce wskazane im przez Pana.

Również my wypełniamy stanowczy nakaz Chrystusa1, kiedy żeglujemy po wzburzonym morzu namiętności i ludzkich błędów, odczuwając niekiedy całą naszą słabość. A jednak jesteśmy mocno zdecydowani doprowadzić do celu tę łódź zbawienia, którą powierzył nam Pan. Niekiedy, wobec siły przeciwnego wiatru, wznosi się być może z głębi serca głos naszej ludzkiej niemocy: Zmiłuj się nade mną, Boże, bo czyha na mnie człowiek, uciska mnie w nieustannej walce. Wrogowie moi bezustannie czyhają na mnie, tak wielu przeciw mnie walczy (Ps 56[55], 2–3). Lecz Jezus nie opuszcza nas i zawsze, kiedy jest taka potrzeba, zjawia się ze swoją pełną miłości wszechmocą, aby napełnić serca pokojem i pewnością: Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!» I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył (Mk 6, 50–51).

Konieczność pokory

Chciałbym, abyście obok radości, jaką wywołuje w Was Wasze Boże powołanie, odczuwali głęboką i szczerą pokorę, która nie tylko jest zgodna z nadzieją i wielkością ducha, ale jest jej najlepszą obroną i poręką. Dlatego że nie każda beztroska jest zaletą, lecz tylko ta, dzięki której ktoś składa troskę z siebie na sposób powinny i w tym, czego nie należy obawiać się. Wtedy jest warunkiem męstwa i wielkoduszności2.

Każdy z nas jest jak ów olbrzym z Pisma Świętego: Głowa tego posągu była z czystego złota, pierś jego i ramiona ze srebra, brzuch i biodra z miedzi, golenie z żelaza, stopy zaś jego częściowo z żelaza, częściowo z gliny (Dn 2, 32–33). Nie zapominajmy nigdy o tej słabości ludzkiego fundamentu, a dzięki temu będziemy roztropni — pokorni — i nie wydarzy się nigdy to, co przydarzyło się temu kolosalnemu posągowi: oto odłączył się kamień, mimo że nie dotknęła go ręka ludzka, i ugodził posąg w stopy z żelaza i gliny, i połamał je. Wtedy natychmiast uległy skruszeniu żelazo i glina, miedź, srebro i złoto — i stały się jak plewy na klepisku w lecie; uniósł je wiatr, tak że nawet ślad nie pozostał po nich (Dn 2, 34–35).

Posłuchajcie, moje Dzieci, tego, co Duch Święty mówi nam przez św. Pawła: Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł. Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać (1 Kor 10, 12–13).

Człowiek zostaje przebóstwiony dzięki łasce

Gdy dusza zostaje przebóstwiona, jej nowe życie kontrastuje zarówno z życiem poprzednim, jak również z tym, które tak często napotyka ona wokół siebie. Wiara mówi nam, że dusza w stanie łaski jest prawdziwie duszą przebóstwioną. Zostały nam udzielone drogocenne i największe obietnice, abyście się dzięki nim stali uczestnikami Boskiej natury (2 P 1, 3–4). Podobnie jak wielka jest różnica między Bogiem a ludzkością, tak teologalna koncepcja człowieka odległa jest od wizji czysto ludzkiej i przyrodzonej. Nie jesteśmy aniołami, a ludźmi z krwi i kości. Jednak również w ciele, pod wpływem duszy pozostającej w stanie łaski, obficie występuje owo przebóstwienie, które staje się zapowiedzią chwalebnego zmartwychwstania.

I ja odważę się powiedzieć: „Ponieważ jestem święty?” Jeżeli święty jako uświęcający, i nie potrzebujący nikogo uświęcającego, pyszałkiem jestem i kłamcą; a jeżeli święty uświęcony, zgodnie ze słowami: „Bądźcie świętymi, bom ja jest święty”, ośmiela się również ciało Chrystusa, ośmiela i jeden ów człowiek wołający od krańców ziemi, razem ze swą głową, i pod jej przewodnictwem powiedzieć: „Ponieważ jestem święty”3.

Nie mogę ukrywać przed Wami, moje Dzieci, obawy, że w jakimś przypadku to przebóstwienie, bez głębokiej podstawy pokory, może wywołać zarozumiałość, zepsucie prawdziwej nadziei, pychę i — prędzej czy później — duchowy upadek wobec nieoczekiwanego doświadczenia własnej słabości.

Następująca myśl wypełnia moją duszę. Zwykle podaję przykład unoszonego przez wiatr prochu 4, który tworzy złotą chmurę, ponieważ odbija promienie słońca. Dzięki wynoszącej w górę łasce Bożej odbija się w nas cud dobroci, mądrości, skuteczności, piękna, jakim jest Bóg. Jeżeli Ty i ja mamy świadomość bycia nędznym prochem, drobiazgiem, to Bóg doda resztę.

Jednakże, przebóstwienie bez pokory to coś złego. Tym bardziej, gdyby dotyczyło zbiorowości. Albowiem Ty wybawiasz lud pokorny, a pognębiasz wzrok wyniosły (Ps 18[17], 28).

W wędrówce drogami życia wewnętrznego, w zmaganiach duchowych Jezus udziela swoim apostołom okresów błogostanu, kiedy milkną żywioły, własne nędze i przeszkody otoczenia. Wówczas dusza odnajduje radość w sobie, w innych, podziwiając piękno i moc Boskości i napełnia się zadowoleniem, pokojem, pewnością w chwiejącej się jeszcze wierze. Początkujących Pan prowadzi zwykle — czasem nawet latami — głównie po tych mniej burzliwych morzach, żeby utwierdzić ich w pierwszej decyzji, nie wymagając na początku tego, czego jeszcze dać nie mogą, ponieważ są sicut modo geniti infantes — jak niedawno narodzone niemowlęta (1 P 2, 2).

Złe przebóstwienie oślepia, nie pozwala widzieć jasno, że nasze nogi są z gliny. Kamieniem probierczym pozwalającym odróżnić przebóstwienie dobre od złego jest pokora. Dlatego jest dobrze, kiedy nie traci się świadomości, że przebóstwienie jest darem, łaską Boga. Źle zaś, kiedy dusza przypisuje sobie — swoim uczynkom, zasługom, swojej wspaniałości — duchową wielkość, która została jej dana.

Bądźmy pokorni! Wiemy przecież, że częściowo jesteśmy z gliny. Znamy już nieco naszą pychę i nasze nędze… choć nie wiemy jeszcze wszystkiego. Odkryjmy zatem to, co przeszkadza naszej wierze, nadziei i miłości!

Tę pokorę osiągają na dwa sposoby ci, którzy starają się zostać świętymi. Jeden sposób polega na tym, że ten, kto walczy, żeby ćwiczyć się w pobożności, odczuwa obfitość doświadczeń duchowych i z powodu słabości ciała albo za sprawą osób, które pragną szkodzić praktykującym cnotę, albo z powodu złych myśli, które go napadają, dochodzi sam z siebie do większej skromności i poddania. Drugi sposób natomiast występuje wówczas, kiedy rozum dogłębnie i bez reszty oświecony zostaje świętą łaską — wówczas dusza ma jakby wrodzoną pokorę. Kiedy za sprawą łaski Bożej staje się ona pełniejsza i bogatsza, nie może już dać się ponieść z zarozumiałością pragnieniu chwały, choćby ktoś zawsze wypełniał w doskonały sposób nakazy Boga, tylko raczej zachowuje się jak niższy od wszystkich, postępując z całym poddaniem i Bożą pokorą5.

Budować na fundamencie pokory

Aby położyć fundamenty budynku, niekiedy trzeba wkopać się głęboko, dotrzeć do odpowiedniej warstwy, wykonać wielkie żelazne podpory i osadzić je na skale. Nie ma jednak takiej potrzeby, jeżeli od razu znajduje się twardy grunt. Pobożność, synostwo Boże, oddanie się w ręce Boga, szczerość i skupienie na problemach życia codziennego — to nasza skała: Miłuję Cię, Panie, Mocy moja, Panie, Ostojo moja i Twierdzo, mój Wybawicielu (Ps 18[17], 2–3).

Sam Pan Jezus mówi nam: Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki (Mt 7, 24–27).

Moje Dzieci, odczuwam potrzebę, aby teraz przekazać kilka myśli, które mogą Wam pomóc, byście budowali, opierając się na głębokiej i szczerej pokorze, nieszczęsny bowiem, kto mądrością gardzi i karnością. Nadzieje ich płonne, wysiłki bezowocne, bezużyteczne ich dzieła (Mdr 3, 11). Albowiem mądrość oddała świętym zapłatę za ich trudy, powiodła ich drogą cudowną i stała się im za dnia osłoną, a światłem gwiazd wśród nocy (Mdr 10, 17).

Napisałem, że na drodze naszego życia zdarzają się okresy spokoju wewnętrznego i zewnętrznego. Jednakże tylko w Niebie pokój jest ostateczny, a pogoda ducha pełna. Jezus powiedział: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz (Mt 10, 34).

Człowiek buduje samego siebie stopniowo i nigdy nie uczyni siebie do końca, nie zrealizuje w samym sobie całej ludzkiej doskonałości, do jakiej jego natura jest zdolna. Pod pewnym względem może nawet stać się najlepszy ze wszystkich i nie dać się przewyższyć w konkretnej działalności. Niemniej jego rozwój jako chrześcijanina nie ma granic — zawsze może wzrastać w miłości, która jest istotą doskonałości. W swej bowiem treści miłość nie jest ograniczona w możliwości wzrostu, ponieważ jest wypływem z niewyczerpalnego źródła miłości, którym jest Duch Święty. Również przyczyna dokonująca wzrostu miłości ma moc niewyczerpalną, bo nią jest Bóg. I podobnie, nawet od strony podmiotu (człowieka), nie można zakreślić końcowej granicy, poza którą wzrost miłości nie mógłby wykroczyć. Razem bowiem ze wzrostem miłości stale wzmaga się zdolność dalszego rozrostu. Pozostaje zatem, że wzrostowi miłości w życiu ziemskim kresu postawić nie da się6.

Posłuchajcie świadectwa Pawła: Nie mówię, że już to osiągnąłem i już się stałem doskonały, lecz pędzę, abym też to zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa (Flp 3, 12). Święty Paweł był doskonałym wędrowcem, ale właśnie dlatego wiedział, że nie osiągnął doskonałości, do której prowadziła jego droga7. Niech Was zatem nie dziwi, że powtórzę za Świętym Augustynem: Biegnijmy, wypatrujmy, jesteśmy w drodze. I nie tyle bądź bezpieczny na podstawie tego, co już przebyłeś, ile raczej staraj się o to, do czego jeszcze nie dotarłeś8.

Wiedzieć, że są przeszkody. Nie bać się osobistej nędzy

Cel, do którego wzywa nas Jezus, jest szczytny i do końca życia będziemy dążyć ku niemu. Kto bowiem nie idzie naprzód, cofa się, a kto nie wzrasta, karłowacieje. W Księdze Mądrości Syracha czytamy: Którzy mię jedzą, jeszcze łaknąć będą, a którzy mię piją, jeszcze pragnąć będą (Syr 24, 299)

Poza tym nie możemy zapominać, że nosimy w sobie zarzewie sprzeciwu, oporu wobec łaski — rany grzechu pierworodnego, być może zaognione naszymi osobistymi upadkami. Twojemu pragnieniu świętości, mój Synu, sprzeciwi się przede wszystkim lenistwo, które stanowi pierwszy front walki. Następnie upór, niechęć do niesienia na ramionach słodkiego jarzma Chrystusa, szalone dążenie do zastąpienia świętej wolności rozwiązłością, zmysłowość i zagrażająca w każdej chwili — coraz podstępniej w miarę upływu lat — pycha. A ponadto cały szereg złych skłonności, jako że nasza nędza nigdy nie idzie sama.

Nie oszukujmy się, będziemy doświadczać słabości. Kiedy się zestarzejemy, będziemy odczuwać te same skłonności, co w wieku dwudziestu lat. I wówczas również będzie konieczna walka ascetyczna i będzie konieczne prosić Pana, żeby dał nam pokorę. To ciągła walka. Militia est vita hominis super terram?Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? (Hi 7, 1) A jednak pokój znajdziemy właśnie w wojnie. Pokój jest konsekwencją zwycięstwa!10

Moje Dzieci, nie wstydźcie się Waszej nędzy. Niech Was nie wystraszy to, że nosicie w sercu fomes peccati — tworzywo podatne na ogień grzechu.

Nie bójcie się, dlatego, że prawy siedmiokroć upadnie i wstanie (Prz 24, 16). W naszej duchowej walce nie zabraknie porażek. Jednakże na nasze pomyłki, na błędy powinniśmy reagować natychmiast, dokonując aktu skruchy, który pojawi się w naszym sercach i na naszych wargach tak prędko, jak krew napływająca do rany, by skutecznie pozbyć się obcego ciała — źródła zakażenia.

Powiedz im: Na moje życie! — wyrocznia Pana Boga — Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela? Ty, o synu człowieczy, powiedz swoim rodakom: Sprawiedliwość nie uratuje sprawiedliwego, jeśli on zgrzeszy, a występek występnego nie zgubi, jeśli on odwróci się od swego występku, natomiast sprawiedliwy nie zdoła pozostać przy życiu wtedy, jeśli zgrzeszy (Ez 33, 11–12).

Przeszkoda ludzkich skłonności

Z drugiej strony jest oczywiste, że pociągają nas te ludzkie sprawy — nie grzechy — które, choć same w sobie szlachetne, porzuciliśmy z miłości do Jezusa Chrystusa, nie tracąc do nich skłonności. Dlatego że mieliśmy tę skłonność, oddanie każdego z nas było hojnym i bezinteresownym darem z samego siebie. Ponieważ zachowujemy to oddanie, wierność jest nieustannym darem: miłością, wolnością i wyrzeczeniem, które trwają, nie będąc jedynie zwykłym skutkiem inercji. Powiada Św. Tomasz: eiusdem autem est aliquid constituere, et constitutum conservare11. To samo, co dało początek Twojemu oddaniu, będzie je podtrzymywać.

Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli (Mt 13, 24). Cały świat jest Bożym polem. Jest nim w szczególny sposób także Twoja dusza. Skoro jesteśmy dziećmi Bożymi, to Boże pole jest również naszym polem. Bóg przekazał nam w dziedzictwie cały świat. Pomyślcie, o znaczeniu tego w odniesieniu do przebóstwienia, wielkości i odpowiedzialności.

Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł (Mt 13, 25). Nieprzyjaciel Boga, Szatan. Ludzie obawiają się mówić o jego atakach i zasadzkach. Powinniśmy pamiętać, iż diabeł działa. Moja pobożność karmi się tą modlitwą odmawianą u stopni ołtarza: Sancte Michaël Archangele, defende nos in proelio: contra nequitiam et insidias diaboli… Święty Michale Archaniele, zachowaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha…12. Oby uchronił nas od diabelskich ingerencji w tak wiele naszych i innych spraw.

Cum autem dormirent homines…Lecz gdy ludzie spali… Nie może umknąć naszej uwadze ani jedno słowo z tego, co mówi nam Pan Jezus. Czyż nie jest to sen, zły sen, który sprawia, że marnujemy ziarno nauki i świętości w naszym życiu osobistym? A więc powinniśmy czuwać. Custos, quid de nocte?Stróżu, która to godzina nocy? (Iz 21,11). Stróżu, czuwaj! Bądźmy czujni, by nie przespać alarmu i dać znać innym. Jeżeli nie będziemy czuwać, zło wkradnie się pomiędzy dobro: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie (Mt 26, 41).

A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast (Mt 13, 26). Oto Boża pedagogika przypowieści! Są on jasne i oczywiste dla dusz pełnych prostoty, niezrozumiałe dla skomplikowanych i zbuntowanych. Dlatego nie rozumieją ich faryzeusze. Siewca, pole, nieprzyjaciel, kąkol… Trwając w modlitewnej zażyłości zbliż się jeszcze bardziej do Chrystusa i poproś Go, żeby wytłumaczył Ci przypowieść — edissere nobis parabolam! wyjaśnij nam przypowieść! (Mt 13, 36).

Powiedz Panu, że będziesz bardzo się starał. A kiedy zobaczysz, że tak nie jest, że zasypiasz — smutna to sprawa ten sen! — oznacza to, że, z łaską Bożą, czas zareagować.

Z pewnością nasza ospałość nie wynika z braku miłości, tylko ze słabości. Dlatego natychmiast powiedzmy Panu: teraz z Tobą będę silny. Porażki należą do mnie, zwycięstwa — do Ciebie. Nie chcę, żeby na świecie panowało zło: pole zostanie zaorane i wraz z hojnym zasiewem otrzyma odpowiednią opiekę. Wybaw mnie, Panie, od moich wrogów, do Ciebie się uciekam. Naucz mnie czynić Twą wolę, bo Ty jesteś moim Bogiem (Ps 143[142], 9–10).

Zrzuciwszy wszelki ciężar, a przede wszystkim grzech, który nas łatwo zwodzi, biegnijmy wytrwale w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala (Hbr 12, 1–2). Będziemy mieć trudności, ale wiemy, jakich środków potrzebujemy do walki i przezwyciężenia skłonności nędznej natury ludzkiej. Użyjmy ich i ufajmy Panu, Naszemu Zbawcy.

Bądźcie optymistami. Sam święty Paweł, w Liście do Filipian, mówi nam: gaudete in Domino semper: iterum dico: gaudete. Radujcie się zawsze w Panu; powtarzam: radujcie się! (Flp 4, 4). Trzeba dostrzegać, moje Dzieci, pozytywny aspekt każdej ze spraw. To, co wydaje się w życiu najstraszniejsze, nie jest aż tak czarne, nie jest tak mroczne. Jeżeli będziecie o tym pamiętać, nie dojdziecie do pesymistycznych konkluzji. Dobry lekarz nie mówi pacjentowi, że nic już nie da się zrobić. I ja, przez miłość do Jezusa Chrystusa, proszę Was, byście ufali. Nie skupiajcie się tylko na tym co złe, nie dostrzegając dobra. Chory nie jest automatycznie kandydatem na cmentarz. Wyleczymy go, dając mu odpowiednie lekarstwa. Nasz duch mieści w sobie całą aptekę.

Przeszkoda w postaci osobistych problemów

Bądźmy zawsze pogodni. Jeżeli będziemy pobożni i szczerzy, unikniemy cierpień nie do zniesienia, a całkowicie znikną te, które niekiedy rodzą się w wyobraźni, lecz obiektywnie nie istnieją. Będziemy żyć z radością, z pokojem, w ramionach Matki Bożej — jak Jej małe dzieci, którymi jesteśmy. Od czasu do czasu każdy doświadcza drobnych konfliktów wewnętrznych, które pycha próbuje uczynić wielkimi i przydać im ważności, aby pozbawić nas pokoju. Nie zwracajcie uwagi na te drobiazgi. Powiedzcie: jestem grzesznikiem, który miłuje Jezusa Chrystusa.

Źródłem problemów osobistych jest zazwyczaj egoizm — myślenie tylko o sobie samych. Oddanie siebie innym, służba z miłości do Boga: oto droga do pozbycia się cierpień. Większość napotykanych przez nas trudności ma swój początek w tym, że zapominamy o służbie, jaką winni jesteśmy innym ludziom i zajmujemy się nadmiernie naszym ja. Oddanie się duszom przy zapomnieniu o sobie samym skutkuje tym, iż Bóg nagradza je pokorą pełną radości.

I żadnej mentalności ofiary!13 Ofiara jest tylko jedna: Nasz Pan Jezus Chrystus na Krzyżu. Potrzebujemy spokoju i ducha służby. Wszystko to bowiem dla was, ażeby łaska, obfitująca we wdzięczność wielu, pomnażała się Bogu na chwałę. Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie (2 Kor 4, 15–18).

Przeszkoda ciemności wewnętrznej

Być może będziemy musieli przezwyciężyć inną przeszkodę: ciemność w życiu wewnętrznym. Człowiek pobożny może doświadczyć mroku w swoim biednym sercu. Ten stan może trwać przez kilka chwil, kilka dni, jakiś dłuższy okres, kilka lat. To czas, by wołać: Panie, zmiłuj się nade mną, bo nieustannie wołam do Ciebie. Ty, bowiem, Panie, jesteś dobry i pełen przebaczenia, pełen łaskawości dla wszystkich, którzy Cię wzywają (Ps 86[85], 3.5). Wtedy też warto rozważać cudowne wydarzenie, o którym opowiada nam św. Jan: Jezus, przechodząc obok, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy — on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże» (J 9, 1–3).

Może się zdarzyć, że ślepota — jeżeli nadejdzie — nie będzie konsekwencją błędów, lecz środkiem, którym Bóg chce się posłużyć, żeby uczynić nas bardziej świętymi, skuteczniejszymi. W każdym razie chodzi o życie wiarą, o uczynienie wiary bardziej teologalną, mniej zależną od względów, które nie pochodzą od samego Boga. Ktoś o niskim poziomie wiedzy więcej pewnym jest tego, co słyszy od jakiegoś naukowca niż tego, co mu się według jego mniemania wydaje; o wiele więcej człowiek pewniejszy jest tego, co słyszy od Boga — który mylić się nie może, niż tego, co widzi własnym rozumem — który może błądzić14.

To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego; i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» — co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc (J 9, 6–7). Oczyść się, a Twój wzrok się polepszy — stanie się jasny, Boży.

Bóg wywyższa tym samym, czym i uniża. Dusza, która pozwoli się prowadzić, będzie posłuszna, całkowicie zaakceptuje oczyszczenie, będzie żyć wiarą, w końcu zacznie widzieć z niespodziewaną jasnością. A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: «Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia» (J 8, 12).

Nasze rozterki wynikają również z powodu problemów z pokorą. Spójrz na celnika, jak modli się w świątyni: pozostał daleko i dlatego Bóg łatwiej się do niego przybliżył. Nie odważywszy się wznieść oczu ku niebu, miał już przy sobie Tego, który stworzył niebiosa… To, czy Bóg nie będzie, czy też będzie daleko, zależy od ciebie. Miłuj a Bóg przybliży się i zamieszka w tobie15.

Przeszkoda wewnętrznej oschłości

Być może kiedyś, mój Synu, powiesz mi, że jesteś zmęczony i że czujesz chłód, kiedy wypełniasz Normy16, że wydaje Ci się, że odgrywasz komedię. Ta komedia to wielka sprawa, Synu. Pan bawi się z nami, jak ojciec bawi się ze swoimi dziećmi. Bóg jest wieczny, a Ty i ja przed Bogiem jesteśmy maleńkimi dziećmi. Ludens in orbe terrarum. Igrając na okręgu ziemi (Prz 8, 31) — bawimy się w obecności Boga, naszego Ojca, a Bóg bawi się z nami, tak jak ojcowie bawią się ze swoimi dziećmi.

Jeżeli — wobec wysiłku, wobec oschłości — przechodzi nam przez głowę myśl, że odgrywamy komedię, pomyślmy: oto nadszedł wspaniały moment odegrania ludzkiej komedii dla boskiego Widza. Widzem jest Bóg: Ojciec, Syn, Duch Święty — Trójca Przenajświętsza. A razem z Bogiem, naszym Panem, oglądają nas Matka Boża, Aniołowie i Święci Boży.

Nie możemy porzucać pobożności, życia miłością i ofiarnego. Być Bożym komediantem oznacza odgrywać z miłości komedię przed Bogiem, aby Mu się podobać, żyjąc na przekór17. To piękna rzecz — nie powinieneś w to wątpić — odgrywać komedię kierując się Miłością, z całą ofiarnością, bez żadnej osobistej satysfakcji, aby podobać się Bogu, który bawi się z nami. Żyć miłością, bez żebrania o ziemskie rekompensaty, bez szukania drobnych, nędznych niewierności. Czuć się dumnym i hojnie wynagrodzonym wyłącznie dzięki możliwości przemieniania prozy codzienności w jedenastozgłoskowy poemat heroiczny18.

Miłość to czyny, a nie piękne słowa19. Kto ma przykazania moje i je zachowuje, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie (J 14, 21). Pan czasami daje łaskę i sprawia, że pojmujemy niezbadane Jego wyroki (Rz 11, 33), które są słodsze niż miód płynący z plastra (Por. Ps 19[18], 11). Jednak dzieje się to rzadko. Wypełniamy powinności nie dlatego, że nam się to podoba, ale ponieważ jesteśmy do tego zobowiązani. Pracujemy nie dlatego, że mamy na to ochotę, tylko dlatego, że Bóg tego chce. Pracujemy wówczas z dobrą wolą. Słodka miłość, która uszczęśliwia duszę, jest oparta na bólu, na radości wynikającej z tego, że działamy wbrew własnym skłonnościom, ponieważ służymy Panu i Jego świętemu Kościołowi.

Przeszkoda wynikająca z pokus

A ponieważ byłeś przyjemny Bogu, potrzeba było, aby cię pokusa doświadczyła (Tb 12, 1320). Nie zapominaj, że naszym wzorem jest Jezus. On, będąc Bogiem, pozwolił, żeby Go kuszono, aby dodać nam otuchy i pewności, że z Nim zwyciężymy. Jeżeli w duszy odczuwasz trwogę, porozmawiaj w takich chwilach z Twoim Bogiem i powiedz Mu: Zmiłuj się nade mną, Panie, bom słaby; ulecz mnie, Panie, bo drżą kości moje i duszę moją ogarnia wielka trwoga (Ps 6, 3–4). On Ci powie: Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś mój! (Iz 43, 1).

Niech Cię nie peszy poznanie siebie takim, jakim jesteś. Właśnie takim — z gliny. Niech Cię to nie martwi, ponieważ Ty i ja jesteśmy dziećmi Boga — to jest właśnie to dobre przebóstwienie — wybranymi Bożym powołaniem przed początkiem czasów: W Nim wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (Ef 1, 4). My, którzy w szczególny sposób należymy do Boga, którzy, mimo wielkiej osobistej nędzy, jesteśmy Jego narzędziami, będziemy skuteczni, jeżeli nie stracimy pokory, jeżeli nie stracimy świadomości naszych słabości. Pokusy dają poznać wielkość naszej niemocy.

Jedną sprawą jest myśleć czy odczuwać, a drugą przyzwalać. Pokusę można łatwo odrzucić: najmniejsza łaska zdoła oprzeć się każdej pożądliwości i wysłużyć życie wieczne21. Tym, czego absolutnie nie należy robić, jest wdawanie się w dialog z namiętnościami, które mają tendencję, aby się wzmagać.

Pokusę przezwycięża się modlitwą i umartwieniem: A ja, gdy chorowali, wór przywdziewałem, umartwiałem się postem i moja modlitwa wracała do mojego łona (Ps 35[34], 13). Do Waszego pełnego oddania życia wnieście następujące przekonanie: jeżeli będziemy wierni, będziemy mogli zrobić wiele dobra na tym świecie. Bądźcie twardzi, mocni, prawi, niewzruszeni wobec fałszywych atrakcji niewierności.

Wtedy będziemy mogli powiedzieć z psalmistą: Popchnięto mnie, popchnięto, bym upadł, lecz Pan mi dopomógł (Ps 118[117], 13). Miłujemy Cię, Panie, albowiem kiedy przychodzi pokusa, wspierasz nas Twą siłą — Twoją łaską — żebyśmy odnosili zwycięstwo. Dziękujemy Ci, Panie, że pozwalasz nas doświadczać, abyśmy byli pokorni.

Chcę Was teraz przestrzec przed konfliktem natury psychologicznej. Wiele lat temu pewien dobry, roztropny i pobożny zakonnik22 mówił mi: pamiętaj, że kiedy ludzie zbliżają się do czterdziestki, to ci, którzy złączeni są węzłem małżeńskim, chcieliby się rozłączyć; bracia zakonni pragną zostać księżmi, lekarze — adwokatami, adwokaci — inżynierami i tak dalej. To prawdziwa duchowa hekatomba.

Sprawy nie wyglądają dokładnie tak, jak mówił ów sługa Kościoła, albo przynajmniej nie jest to tak powszechna zasada. Jednakże pragnę, żeby moje dzieci znały to ewentualne zło i były o tym uprzedzone, choćby bardzo niewiele z nich przechodziło tego rodzaju kryzys. Jeżeli któryś z Waszych braci będzie przeżywał takie niepokoje, pomóżcie mu, przyczyniając się do odnowienia i wzmocnienia jego pobożności, traktując go ze szczególną delikatnością, dając mu przyjemne zadania. Być może nie zdarzy się to dokładnie w wieku czterdziestu lat, ale czterdziestu pięciu. Postaramy się jednak, żeby nastąpił pewien okres odprężenia i to nie jedynie dla niektórych, lecz dla każdego.

Chociaż przed Bogiem mamy zachowywać się jak dzieci, nie możemy być infantylni. Do Dzieła przychodzi się w wieku wystarczającym, żeby wiedzieć, że mamy nogi z gliny i jesteśmy ludźmi z krwi i kości. Byłoby czymś żałosnym zdać sobie z tego sprawę dopiero w wieku dojrzałym i być niczym kilkumiesięczne dziecko, które zdumione odkrywa własne ręce i nogi. Przyszliśmy służyć Bogu znając całą naszą małość i naszą słabość, lecz jeżeli oddaliśmy się Bogu, Miłość nie pozwoli nam być niewiernymi.

Poza tym bądźcie pewni, że nielojalność i przylgnięcie do miłości ziemskiej23 oznaczałoby początek bardzo gorzkiego życia, pełnego smutku, wstydu i bólu. Dzieci Moje, utwierdzajcie się w zamiarze, aby nigdy nie sprzedać pierworództwa, aby nie zamienić go w miarę upływu lat na miskę soczewicy (Por. Rdz 25, 29–34). Byłoby wielką szkodą roztrwonić w ten sposób tak wiele lat ofiarnej miłości. Powiedzcie: Przysiągłem i postanawiam przestrzegać Twoich sprawiedliwych wyroków (Ps 119[118], 106).

Bóg, który zawsze nagradza wierność i przypomina, że omnia in bonum24, równocześnie ostrzega przed stałym niebezpieczeństwem próżności, zgodnie z następującymi słowami św. Augustyna: Takich, którzy Go kochają, Bóg pod każdym względem wspomaga ku dobremu. I to do tego stopnia wspomaga, że nawet gdyby ktoś z nich zboczył czy odstąpił, również i to przyczyni się do ich dobra, bo wrócą pokorniejsi i mądrzejsi. Uczą się bowiem, że na tej drodze sprawiedliwości powinni cieszyć się drżąc, i nie sobie to przypisywać, jakoby od ich sił jedynie zależało ufne wytrwanie. Tak samo nie powiedzą już oni zarozumiale: „Nie zachwiejemy się na wieki”25.

Przeszkoda zniechęcenia

Wszyscy mamy swoje niedoskonałości, choćbyśmy przez lata walczyli o ich przezwyciężenie. Jeśli w wyniku walki ascetycznej rodzi się w nas zniechęcenie, to dlatego że jesteśmy pyszni. Potrzeba nam pokory oraz pragnienia wierności. To prawda, że servi inutiles sumus — słudzy nieużyteczni jesteśmy (por. Łk 17,10), jednakże przy pomocy tych nieużytecznych sług Pan uczyni wielkie rzeczy w świecie, jeżeli tylko dodamy coś od siebie: wysiłek podniesienia ręki, by uchwycić tę dłoń pełną łaski, którą Bóg wyciąga do nas z nieba.

Tylko pyszni dziwią się, odkrywając, że mają nogi z gliny. Akt skruchy, akt wynagradzający i do przodu. Trzeba byśmy byli świadomi, że poza wadami, z których zdajemy sobie sprawę, odkryjemy też inne, które są ukryte przed naszymi oczami. A zatem odczuwając ból — z jego głębi i z pokory — odważymy się powiedzieć Panu, że w naszym życiu jest także dużo miłości. Chociaż prawdziwy był nasz błąd, prawdziwa również jest miłość, którą On sam w nas zaszczepił, a która pozwala służyć Mu z całej siły naszych serc. Odmawiajcie często jako akt strzelisty wyznanie skruchy Piotra po tym, jak wyparł się Jezusa: Domine, tu omnia nosti; tu scis, quia amo te! — Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham! (J 21, 17).

Powiedz Twojemu Aniołowi Stróżowi — ja mówię mojemu — żeby zechciał nie patrzeć na nasze błędy, ponieważ jesteśmy zbolali i skruszeni. Niech raczej zaniesie Bogu dobrą wolę rodzącą się w naszym sercu niczym lilia, która wyrasta na gnojowisku.

Nie dopuszczajcie zniechęcenia z powodu porażek oraz Waszej czy też mojej nędzy. Otwórzcie serce, bądźcie szczerzy: podążajmy dalej drogą, z większą miłością i z siłą, jaką daje Bóg, ponieważ to On jest naszą ucieczką (por. Ps 43[42], 2).

Powodem do zmartwienia jest raczej to, że miłujemy samych siebie w sposób nieuporządkowany. Ileż porażek, ileż małości! Świadomość naszej słabości powoduje wtedy smutek, zniechęcenie.

Jednakże, jeśli miłujemy Boga ponad wszystko, a innych i samych siebie w Bogu i przez Boga — ileż powodów do radości! Jest właściwe dla pokory skłonić człowieka do zdawania sobie sprawy ze swych braków i do niewynoszenia się samym sobą. Natomiast nie jest znakiem pokory, lecz raczej znakiem niewdzięczności, gdy człowiek lekceważy sobie dobra otrzymane od Boga. I z tego to lekceważenia wynika zniechęcenie26, niechęć do spraw duchowych i letniość, która jest grobem życia wewnętrznego.

Jeżeli odczuwacie załamania, doświadczając — być może w szczególnie żywy sposób — własnej nędzy, jest to chwila, żeby całkowicie, z uległością oddać się w ręce Boga27. Opowiadają, że pewnego dnia na spotkanie Aleksandrowi Wielkiemu wyszedł żebrak, prosząc o jałmużnę28. Aleksander zatrzymał się i nakazał, żeby żebraka uczyniono panem pięciu miast. Biedak, zmieszany i oszołomiony, zakrzyknął: — Nie prosiłem o tak wiele! Aleksander odpowiedział: — Prosiłeś na miarę tego, kim jesteś. Ja daję ci na miarę tego, kim ja jestem.

Bóg leczy naszą słabość

Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, o Panie, wysłuchaj głosu mego! Nakłoń swoich uszu ku głośnemu błaganiu mojemu! Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi? Ale Ty udzielasz przebaczenia, aby Ci służono z bojaźnią. W Panu pokładam nadzieję, nadzieję żywi moja dusza, czeka na Twe słowo. Dusza moja oczekuje Pana bardziej niż strażnicy świtu. Niech Izrael wygląda Pana. U Pana bowiem jest łaska i w obfitości u Niego odkupienie. On odkupi Izraela ze wszystkich jego grzechów (Ps 130[129], 1–8).

Jesteśmy uczynieni z prochu ziemi — de limo terre (Rdz 2, 7) — z gliny: kruchej, słabej, nietrwałej. Już jednak wiecie, że potłuczone ceramiczne naczynia można naprawić przy pomocy klamer, by nadal służyły29. Naprawione w ten sposób są nawet ładniejsze. Zyskują szczególny wdzięk. Widać, że były przydatne. Jeżeli służą nadal, są wspaniałe. Poza tym, gdyby potrafiły myśleć, nigdy nie odczuwałyby pychy. Nie dziwne, że się rozbiły, a tym bardziej, że zostały naprawione, zwłaszcza że traktowano je jako coś niezastąpionego. Czy chcesz mi powiedzieć, mój Synu, że można czymś zastąpić duszę?

Mimo naszej nędzy nosimy w sobie Boży pierwiastek o bezcennej wartości. Jesteśmy narzędziami Boga. A skoro chcemy być dobrymi narzędziami, im mniejsi i nędzniejsi będziemy się czuli w prawdziwej pokorze, Pan doda wszystko, czego nam będzie brakowało: Pan umacnia kroki człowieka i w jego drodze ma upodobanie. A choćby upadł, to nie będzie leżał, bo rękę jego Pan podtrzymuje (Ps 37[36], 23–24).

Może zdarzyć się — nie mówię tu o sprawach wielkich, ale nawet gdyby, to z pewnością tak się nie stanie — że w Waszym życiu osobistym powtórzy się scena z Nain, o której opowiada św. Łukasz: właśnie wynoszono umarłego — jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar — a ci, którzy je nieśli, przystanęli — i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» A zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce (Łk 7, 12–15).

Życie wewnętrzne polega na rozpoczynaniu wciąż na nowo, dokonując wielu aktów skruchy, miłości i zadośćuczynienia. Wysławiam Ciebie, Panie, boś mnie wybawił i nie uradowałeś wrogów moim kosztem. Panie, mój Boże, do Ciebie wołałem i Tyś mnie uzdrowił. Panie, dobyłeś mnie z Szeolu, przywróciłeś mnie do życia spośród schodzących do grobu. Śpiewajcie Panu psalm, wy, co Go miłujecie, wychwalajcie Jego świętą pamiątkę! (Ps 30[29], 2–5).

Przeszkoda wynikająca z porażki

Innym razem zostaniecie z pustymi rękami. Będzie to chwila, żeby ponownie rozpocząć, na nowo posłuchać, jak Szymon Piotr, nakazu Chrystusa: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny» (Łk 5, 4–8).

Mając świadomość posiadania upadłej natury oraz porażek, do jakich doprowadziła nasza pycha, trzeba nam powtórzyć przed majestatem Boga — Chrystusa Rybaka — słowa św. Piotra: – Jestem, Panie, biednym grzesznikiem. Jezus zaś odpowie — Wam i mnie, tak jak niegdyś Apostołowi — to samo, co w momencie, gdy nas wezwał, umieszczając nas w swojej sieci: ex hoc iam homines eris sapiens — odtąd ludzi będziesz łowił (Łk 5, 10): z nakazu Bożego, z misją Bożą, z Bożą skutecznością.

Nie popękają Twoje gliniane nogi, dlatego że znasz ich słabość i będziesz roztropny, dlatego że dobrze wiesz, iż tylko Bóg może powiedzieć: Kto z was udowodni Mi grzech? (J 8, 46).

Kiedy pod koniec dnia robię rachunek sumienia, podsumowanie brzmi: pauper servus et humilis!30 Często powtarzam: cor contritum et humiliatum, Deus, non despicies! — nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym! (Ps 51[50], 19). I nie mówię tego z udawaną pokorą31. Jeżeli Pan widzi, że szczerze uważamy się za nędzne i bezużyteczne sługi, że mamy serce skruszone i pokorne, nie wzgardzi nami, lecz złączy nas ze Sobą, z bogactwem i wielką mocą Jego najmilszego Serca. I doznamy dobrego przebóstwienia kogoś, kto wie, że nie ma w nim nic dobrego, co nie pochodziłoby od Boga i wie, że sam z siebie jest niczym, nic nie może, niczego nie ma.

Oto więc jestem tutaj. Ja jestem Bogiem, który znosi twoje grzechy i o nich nie pamięta. Widzisz? Nie będę o nich pamiętał, mówi, i to jest właściwe dla łaskawości, ale ty o nich pamiętaj, żebyś skorzystał z okazji i się poprawił. Paweł, chociaż o tym wiedział, zawsze pamiętał o grzechach, o których Bóg zapomniał, do tego stopnia, że mówił: nie jestem godzien być nazywany apostołem, dlatego że prześladowałem Kościół Boży, i: Chrystus przyszedł na świat, żeby zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Nie powiedział: byłem, tylko: jestem. Przed Bogiem grzechy były odpuszczone, ale dla Pawła trwało ich wspomnienie. To, co Bóg unieważnił, on sam rozgłaszał… Bóg nazywa go naczyniem wybranym, on zaś nazywa siebie pierwszym grzesznikiem. Myśli, że gdyby nie zapomniał o grzechach, jakże pamiętałby o łaskach Boga32.

Święty Paweł uważa się za ostatniego z apostołów, a przecież odczuwa nakaz ewangelizowania. Tak jak Ty i ja. Ty z pewnością wiesz, jaki jesteś. O sobie mogę powiedzieć, że jestem niewiele wart, że jestem grzesznikiem, który miłuje Jezusa Chrystusa. Dzięki Jego łasce nie dopuszczamy się większej obrazy Boga. Niemniej, czuję się zdolny popełnić wszelkie podłości, jakich tylko dopuścili się ludzie.

A zatem jeżeli inni — dzięki Bożej dobroci nie widząc naszej kruchości — uważają nas za lepszych od siebie, chwalą nas i okazują nieświadomość naszej grzeszności, powinniśmy zastanowić się i rozważyć w głębi serca, z prawdziwą pokorą: tamquam prodigium factus sum multis: et tu adiutor fortis — cudem stałem się dla wielu, Ty bowiem byłeś potężnym mym wspomożycielem (Ps 71[70], 7).

Moc Boża objawia się w ludzkiej słabości

Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował — żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12, 7–10).

Kiedy Bóg pragnie czegoś dokonać, wówczas używa nieproporcjonalnych środków, by jasno pokazać, że to Jego dzieło. Dlatego Wy i ja, znający przytłaczający ciężar naszej niegodziwości, powinniśmy powiedzieć Panu: choćbym uważał się za nędznika, nie stracę świadomości, że jestem Bożym narzędziem w Twoich rękach. Nigdy nie wątpiłem, że to, czego dokonałem w życiu w służbie świętemu Kościołowi, nie było moją, ale Boga zasługą, nawet jeśli posłużył się właśnie mną: Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba (J 3, 27).

Rozważmy słowa z Ewangelii według Św. Jana: Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, dokąd idziesz?» Odpowiedział Mu Jezus: «Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz». Powiedział Mu Piotr: «Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie». Odpowiedział Jezus: «Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz» (J 13, 36–38).

Kiedy z rozpalonym sercem mówimy Panu, że tak, będziemy Mu wierni, jesteśmy gotowi na każdą ofiarę, wtedy dodajmy: Jezu, z Twoją łaską; Matko moja, z Twoją pomocą. Jestem taki słaby, mylę się tak często i popełniam tak wiele drobnych błędów, że sądzę, iż jestem zdolny — jeżeli mnie opuścisz — popełniać również te wielkie!

Moje pokorne Dzieci, zwróćcie uwagę, że Jezus Chrystus całując stopy pierwszym Dwunastu, ucałował również nasze. On, który jest Tym, kim jest, nam, którzy jesteśmy nędznymi stworzeniami.

Jeśli pozostaniemy wierni i zachowamy pokorę, będziemy czyści, umartwieni, posłuszni i staniemy się skuteczni na całym świecie. Im pokorniejsi, tym bardziej skuteczni. Nie przyszliśmy rządzić, ale być posłuszni. Przyszliśmy służyć jak Jezus, który non venit ministrari, sed ministrare — nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć (Mt 20, 28). Rozważajcie często słowa Jana Chrzciciela: illum oportet crescere, me autem minui — trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał (J 3, 30).

Jeżeli chcesz być wielki, zacznij od bycia małym. Jeżeli chcesz wybudować budynek sięgający do nieba, pomyśl najpierw o fundamencie pokory. Im większy będzie rozmiar budowli, którą próbuje się wznieść, i wysokość budynku, tym głębiej trzeba umieścić fundament. A kiedy wznoszony budynek idzie w górę, ten, kto kopie fundament, zniża się do największej głębi. Następnie budynek przed wzniesieniem się jest obniżany i jego wierzchołek wznosi się po uniżeniu33.

Wady przyczyniają się do osiągnięcia pokory. Konieczność szczerości wobec Boga. Szczerość wobec samego siebie.

Miłuję Wasze wady. Niech Was nie dziwi, że tak mówię. Jeżeli walczycie, żeby się ich pozbyć, one przyczyniają się do osiągnięcia pokory. Ten, którego nazywamy pierwszym pisarzem Kastylii, powiedział, że pokora to podstawa i fundament wszystkich cnót i że bez niej nie ma żadnej innej cnoty34.

Jeżeli chcemy wytrwać, bądźmy pokorni. Aby być pokornymi, bądźmy szczerzy wobec Boga, samych siebie i wobec tych, którzy prowadzą naprzód naszą duszę: ut probetis potiora, ut sitis sinceri et sine offensa in diem Christi — abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa (Flp 1, 10); abyśmy umieli rozeznawać to, co najlepsze, i żebyśmy zachowywali czystość i nie potknęli się do samego końca. W ten sposób wytrwamy.

Szczerzy wobec Boga. Jest to trudne, dlatego że ludzie dążą do anonimowości. Osoby pełniące ważne funkcje w życiu publicznym często otrzymują mnóstwo anonimów. Jest też wielu, którzy nie chcą się ujawnić również wobec Boga, którzy odmawiają spotkania na osobistej modlitwie i w rachunku sumienia.

Iluż odważa się w zamieszaniu tłumu, kiedy przechodzi wielki orszak, rzucić plugawe wyzwisko lub nieprzyzwoite słowo. Zamilkliby jednak tchórzliwie, gdyby znaleźli się sami, twarzą w twarz, odkryci, gdyby musieli odpowiedzieć za swoje czyny. Nieszczerość, która prowadzi do anonimowości i do tchórzostwa, do unikania odpowiedzialności, podnosi nieznaną rękę pośród ulicznego tłumu, żeby kamieniem roztrzaskać na kawałki gotycki witraż katedry.

Chrześcijański rozum, który każe miłować wolność i odpowiedzialność osobistą wszystkich ludzi, sprawia, że chcemy poznawać samych siebie, żeby uznać konsekwencje naszych dobrowolnych czynów. Codzienny rachunek sumienia pozwoli mieć świadomość samych siebie, prawdziwą pokorę i w konsekwencji pozyska dla nas z nieba wytrwałość.

Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję… Choć jeszcze nie ma słowa na moim języku, Ty, Panie, już znasz je w całości… Gdzież odejdę daleko od Twojego ducha? Gdzie ucieknę od Twego oblicza? Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś; jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę… Jeśli powiem: «Niech mnie przynajmniej ciemności okryją i noc mnie otoczy jak światło», nawet ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie, a noc jak dzień zajaśnieje, mrok jest dla Ciebie jak światło (Ps 139[138], 1.4.7–8, 11–12).

Szczerość wobec samych siebie wydaje się jeszcze trudniejsza. Słyszeliście już, że najlepszy interes na świecie polegałby na kupowaniu ludzi za tyle, ile rzeczywiście są warci, i sprzedawaniu ich za tyle, ile sądzą, że są warci. Szczerość jest trudna. Pycha kaleczy pamięć, zaciemnia ją. Wtedy znajduje się usprawiedliwienie w dobroci, która ma zamaskować złe postępowanie, którego nie jest się gotowym zmienić. Gromadzi się argumenty, racje, które tłumią głos sumienia, coraz słabszy, coraz mniej jasny.

Skoro bowiem przedmiotem woli jest dobro lub pozór dobra, wola może zmierzać do zła tylko wtedy, gdy to, co nie jest dobrem, przedstawi się rozumowi jako dobro35. Namiętności albo wypaczona wola sprawia, że pod ich naciskiem rozum pospiesznie się zgadza albo unika rozważania aspektów, które jemu przeczą, żeby uchwycić się natomiast innych, które sprzyjają — ozdabiają dobrocią — ową skłonność.

Sumienia ulegają zniekształceniu, jeśli zabraknie pokory

Jeżeli brakuje głębokiej pokory, łatwo dochodzi do zdeformowania sumienia. Jest możliwe, z powodu słabości zdarzy nam się postępować źle. Jednakże istotne jest posiadanie jasnych i wyraźnych pojęć w sumieniu, by nie postępować źle i uważać złe czyny za święte.

Im większy brak pokory, tym poważniejsze konsekwencje deformacji sumienia. Dlatego że niektórym nie wystarcza subiektywne uspokojenie swojego sumienia, ale czują się heroldami nowej moralności, misjonarzami i prorokami tych dążeń zła. Rozpowszechniają własne błędy z gorliwością nowej krucjaty. Pociągają za sobą słabych, którzy odnajdują w tych nowych doktrynach usprawiedliwienie swoich podłych czynów. Czują się zwolnieni z niewygodnej dla nich poprawy, która — dla pokornych — jest przyjemnym obowiązkiem.

Nie słuchajcie proroków, którzy wam przepowiadają, wprowadzając was w błąd; zwiastują wam urojenia swego serca, nie zaś to, co pochodzi z ust Pańskich. Mówią stale tym, co uwłaczają słowu Pana: Będziecie zażywać pomyślności. Wszystkich zaś tych, co idą za popędem serca, zapewniają: Nie spotka was nieszczęście… Zwodzą mój lud kłamstwami i chełpliwością. Nie posłałem ich ani nie dawałem polecenia; w niczym też nie są użyteczni dla tego narodu — wyrocznia Pana (Jer 23, 16-17.32). Jeżeli po przeczytaniu tych słów Pisma Świętego, powiecie mi, że zwykłej duszy trudno jest rozeznawać, dam Wam pewne kryterium: przede wszystkim miłość do Najświętszej Maryi Panny, a następnie posłuszeństwo, które jest kamieniem probierczym prawdziwej pokory.

Szczerość w kierownictwie duchowym

Przyszliśmy do Dzieła, żeby zostać świętymi. Nie dziwi nas jednak fakt, że jeszcze nam do tego daleko. Dlatego przyjmujemy z prostotą nasze słabości, nie próbując przybierać ich prawością, unikając pychy, która straszliwie oślepia i sprawia, że wszystko widzi się odwrotnie niż jest w rzeczywistości. Moje Dzieci, bądźcie szczere wobec samych siebie, bądźcie obiektywne. W ten sposób osiągniemy skuteczność naszego poświęcenia. Jest to trudne: wymaga to pokory, starannie otworzyć serce na oścież w kierownictwie duchowym, żeby przewietrzyć wszystkie zakątki duszy.

Nasza ascetyka ma prostotę Ewangelii. Nie powinniśmy komplikować się wewnętrznie, w duszy, pozwalając na ciemność w sercu. Nie osłabiajmy działania Ducha Świętego, by nie dopuścić do zerwania ciągłości, które mogłoby pozbawić nas — choćby na krótki czas — prostoty serca i szczerości wobec Boga (Por. 2 Kor 1, 12).

Mówmy o tym, co nas niepokoi, nie ulegając niememu diabłu36. Opowiadajcie o wszystkich rzeczach — małych i wielkich — dzięki temu zawsze zwyciężycie. Przegrywa się, kiedy się nie mówi. Ten kto milczy, ma sekret z Szatanem, a jest złą rzeczą mieć Szatana za przyjaciela.

Bądźcie niezwykle szczerzy. Nie pozwalajcie sobie na to, by nie mówić. Warto mówić wszystko. Jeżeli nie mówi się wszystkiego, droga zaczyna się robić kręta, a drobnostka urasta do wielkich rozmiarów. Przypomnijcie sobie opowiadanie o Cyganie37, który poszedł do spowiedzi: Proszę księdza, wyznaję, że ukradłem postronek… a do niego była przywiązana mulica, a za nią kolejny postronek i kolejna mulica i tak dalej, aż do dwudziestu. Moje Dzieci, ta historia powtarza się w przypadku wielu spraw: jeżeli pozwoli się na postronek, potem pojawia się reszta, cała karawana, a na koniec pojawiają się zawstydzające sprawy.

Kiedy byłem mały, wstydziłem się dwóch rzeczy: całowania na przywitanie przez przychodzące z wizytą przyjaciółki mojej mamy i zakładania nowych ubrań. Kiedy chowałem się pod łóżko, moja matka z czułością mówiła: Josemaría, tylko grzechu trzeba się wstydzić. Wiele lat później zdałem sobie sprawę z głębokiej racji tych słów. Diabeł pozbawia wstydu, chcąc sprawić, żebyśmy się mylili, a potem go zwraca, byśmy nie opowiadali o naszych błędach, które być może nie różnią się od tych, którymi inni się przechwalają przy kawiarnianym stoliku, wyolbrzymiając je.

Nalegam: bądźcie bardzo szczerzy. A jeśli przydarzy się Wam coś, o czym nie chcielibyście, żeby wiedziano, wtedy powiedzcie to natychmiast — pędem — temu, kto może Wam pomóc — Dobremu Pasterzowi. To logiczna decyzja. Wyobraźcie sobie człowieka niosącego na plecach wielki kamień, a kieszenie wypchane kamykami38 ważącymi razem sto gramów. Załóżmy, że musi on pokonać w Madrycie odległość od Puerta del Sol do Cuatro Caminos. Na końcu trasy, osoba ta nie zacznie wyjmować kamyków z kieszeni, zanim nie zrzuci z pleców największego kamienia. Moje Dzieci, my tak samo. Przede wszystkim musimy zrzucić z siebie to, co nam najbardziej ciąży. Inny sposób postępowania byłby głupotą i początkiem nieszczerości.

Nie bójcie się niczego ani nikogo. Jeżeli pojawią się gorzkie owoce, powiedzcie o tym. Cały ratunek jest w Bogu, choćby chodziło o wielkie przestępstwo. Powiedzcie o wszystkim, a wtedy będzie można wszystko naprawić. Ten, który Was wysłucha, nie przestraszy się niczego, dlatego że wie, że on również jest z gliny i jest zdolny popełnić takie samo szaleństwo, jeżeli faktycznie było to szaleństwo, ponieważ najczęściej winne cierpienia są skrupuły albo źle uformowane sumienie. Jeszcze jeden powód, żeby mówić jasno

Strach przed osobami, które pomagają nam w kierownictwie duchowym, to najbardziej diabelska pokusa. Strach i wstyd, które nie pozwalają na szczerość, to najwięksi wrogowie wytrwałości. Jesteśmy z gliny, ale kiedy szczerze mówimy, glina nabiera trwałości brązu. Uchwyćcie się dobrze tych idei, wprowadzajcie je w życie, a pokój w służbie Bogu będzie zapewniony, ponieważ będzie bardzo trudno nas oślepić.

Moje Dzieci, przyszliśmy do Dzieła, żeby być świętymi pośród świata. Warto dokładać wszelkich starań, żeby to osiągnąć. Kiedy ktoś zachoruje, idzie do lekarza, żeby zostać wyleczonym. Jednak, jeżeli nie chce poddać się badaniu, bo trzeba się rozebrać lub wstydzi się opisać, jakie ma objawy, wówczas pomóc mu może tylko psychiatra.

Jest konieczne, by osoby, które o nas dbają w kierownictwie duchowym, znały dobrze nasze osobiste sprawy. Nie bójmy się dać poznać, jacy jesteśmy. Staranie o to, żeby nasza dusza była przezroczysta39, przyniesie nam radość. Tylko przy pomocy szczerości wobec Boga, samych siebie i tych, którzy Wam pomagają w formowaniu się, osiągniecie — w miarę możliwości i z Bożą pomocą — doskonałość chrześcijańską, doskonałość osobistą, wytrwałość w dobru.

Trzeba stanowczo oddać się raz na zawsze, bez zastrzeżeń. Powiedzieć Panu: ecce ego: quia vocasti me — Oto jestem, przecież mnie wołałeś (1 Sm 3, 8). Spalić za sobą mosty40, żeby nie było możliwości odwrotu. Ta zaś możliwość będzie istnieć, dopóki będziemy coś skrywać w zakamarkach duszy. To bolesne zgubić drogę na własne życzenie, być może dlatego, że skrywamy coś do momentu, kiedy wydaje się, że nie ma już rozwiązania. Jeżeli będziemy od początku mówić, co się dzieje, wszystkiemu będzie się dało łatwo zaradzić.

W okresach pogody duchowej — dobrego przebóstwienia — postępujcie jak inżynierowie, którzy gromadzą czystą wodę spływającą obficie z gór, aby na czas spadku poziomu wody mieć jej solidny zapas do picia, podlewania pól, wytwarzania energii elektrycznej, by mieć światło i moc. Kiedy obfitujecie w jasność, znajdując się w sercu wysiłku bycia wiernymi, zróbcie mocne postanowienie, by dążyć do tej jasności, wzywając naszą Matkę Maryję, jeżeli któregoś dnia Pan dopuści, że będziemy myśleć, że jesteśmy otoczeni ciemnościami.

Wierni aż do śmierci

Moje Dzieci, wszystko to, co sobie postanowiliśmy, sprowadza się do bycia wiernymi w naszych drobnych obowiązkach każdej chwili, pewni, że robimy coś bardzo wielkiego — wypełniamy nasz obowiązek chrześcijan oddanych służbie Panu w tym życiu, które mija na oczekiwaniu życia wiecznego. Wszelkie bowiem ciało jest jak trawa, a cała jego chwała jak kwiat trawy: trawa uschła, a kwiat jej opadł, słowo zaś Pana trwa na wieki (1 P 1, 24–25).

Pomyślcie również, że statutum est hominibus semel mori — postanowione ludziom raz umrzeć (Hbr 9, 27). Jednym w dzieciństwie, innym w młodości, innym w wieku całkowicie dojrzałym, a innym, kiedy się zestarzeją. Nie możemy tracić czasu, który jest krótki. Starajcie się prawdziwie wykonywać zadanie osobistego uświęcenia i pracę apostolską, którą powierzył nam Pan. Wykonywać ją wiernie, lojalnie, zarządzać dobrze — ze zmysłem odpowiedzialności — talentami, które otrzymaliśmy, żeby rozwijać Dzieło Boże.

Boże powołanie wymaga od nas nienaruszalnej, pewnej, dziewiczej, radosnej, niekwestionowanej wierności wierze, czystości i drodze: kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mt 24, 13). Wierni do ostatniej chwili — w ten sposób osiągniemy świętość.

Wierność wierze

Jezus powiedział tłumowi, który za nim podążał po rozmnożeniu chleba i ryb: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta (J 6, 26). Jezus czyni cuda, by ukazać swoją Boskość, żebyśmy mieli wiarę. Oni zaś rzekli do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga?» Jezus, odpowiadając, rzekł do nich: «Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał». Rzekli do Niego: «Jaki więc Ty uczynisz znak, abyśmy go zobaczyli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz?» (J 6, 28–30).

Kiedy brakuje woli wiary, pokornej dyspozycji duszy, wtedy nie dostrzega się Bożych cudów. Rozum porusza się po całkowicie równej płaszczyźnie, bez poczucia tego, co nadprzyrodzone. Dlatego, kiedy Jezus mówi o Chlebie Życia, o Eucharystii, uczniowie myślą o zwykłym chlebie. Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze ten chleb!» (J 6, 34). Kiedy zaś proponuje im misterium, w które muszą uwierzyć w jego ścisłym znaczeniu, bez możliwości uniknięcia jego obiektywnie nadprzyrodzonej treści, kiedy wymaga od nich aktu wiary teologalnej — dając im wystarczającą łaskę do uwierzenia — dochodzi do chaotycznej ucieczki. Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym» (J 6, 66–69).

Teraz proszę dla Was i dla mnie o wiarę Piotra, quae per caritatem operatur — która działa przez miłość (Ga 5, 6). Wiarę żywą, niezłomną, bez wahań, bez rozcieńczania jej treści, bez śladu cienia, czynną.

Wierność czystości przez wzgląd na Miłość

Miłujcie świętą czystość, moje Dzieci. Czystość jest radosną afirmacją, logiczną konsekwencją oddania w służbie Bogu, naszej Miłości. Mogliśmy oddać serce komuś innemu, ale wobec Bożego wezwania złożyliśmy to uczucie w całości41, młode, wibrujące, czyste u stóp Jezusa Chrystusa, dlatego, że tak nam się podobało — to bardzo nadprzyrodzony powód — odpowiedzieć na łaskę Pana.

Pozwólcie mi na dygresję. Mamy wielki szacunek i cześć dla stanu małżeńskiego, który jest szlachetny i święty — sacramentum hoc magnum est; tajemnica to wielka (Ef 5, 32)42— postrzegamy go jako inną drogę powołaniową, jako cudowne uczestnictwo w stwórczej mocy Boga. Jednakże, zgodnie z doktryną wiary43, powołanie do szlachetnego i czystego celibatu apostolskiego jest w swojej istocie wyższe.

Będziemy szli naprzód z łaską Bożą, ale nie jak aniołowie — ponieważ aniołowie mają inną naturę — tylko jak ludzie czyści, mocni, normalni! Dla Miłości nad miłościami uczynimy to, co wiele osób robi dla domowego ogniska, to, co zrobili nasi rodzice żyjąc chrześcijańską wiernością. Dlatego miłujcie świętą czystość. Wzywajcie Matkę Pięknej Miłości, Najświętszą Maryję Pannę, by trwać — w radości i z nadprzyrodzoną płodnością — na tej Bożej Drodze naszego Dzieła.

Nie bądźcie zdziwieni, jeśli kiedyś odczujecie, że łaska czystości, którą dał nam Pan Bóg, jest w niebezpieczeństwie — już Wam to mówiłem — jesteśmy z gliny: habemus autem thesaurum istum in vasis fictilibus; przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych (2 Kor 4, 7). Jesteśmy glinianymi naczyniami, niosącymi Boży skarb. Mówię Ci o tym na wypadek, gdybyś kiedyś poczuł, że Twoje serce się waha. Na taką chwilę proszę Cię już teraz o wierność, która przejawia się w wykorzystywaniu czasu, w panowaniu nad pychą i nad wyobraźnią, w Twojej decyzji bycia posłusznym, choć wymaga to poświęceń. W tak wielu drobiazgach, skutecznych jednak, które strzegą jakości Twojego oddania, a równocześnie ją ukazują.

Kiedy walka wewnętrzna staje się trudniejsza, wtedy nadchodzi dobra okazja na pokazanie, że nasza Miłość jest prawdziwa. Dla tego, kto już zasmakował, czym jest oddanie, poddanie się w takiej chwili miałoby smak porażki i oszustwa. Przypomnij sobie okrzyk św. Pawła: quis me liberabit de corpore mortishuius? — któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? (Rz 7, 24). Posłuchaj Bożej odpowiedzi: sufficit tibi gratia mea! — wystarczy ci mojej łaski! (2 Kor 12, 9).

Nie chcemy, z upływem lat, wyrzec się miłości, z którą w młodości hojnie oddaliśmy nasze serce Bogu, dzięki Jego łasce. Wierność to doskonałość miłości. Na dnie wszystkich gorzkich uczuć, które mogą pojawić się w życiu duszy oddanej Bogu, zawsze leży jakiś element zepsucia i nieczystości. Natomiast całkowita i nienaruszona wierność jest radosna i niepodważalna.

Wierność powołaniu

Pozwólcie, że podkreślę to, co mam wyryte w sercu: bądźcie wierni. Dzięki wierności nasza służba duszom i Świętemu Kościołowi przyniesie obfite owoce duchowe. Nie zapominajcie — powtarzam — że każdy może popełnić jakiś błąd, ale nie musi to oznaczać czegoś przeciwko samej drodze lub Miłości. Raczej oznacza, że kolejnym razem musimy być roztropniejsi. Nie wolno rozumować w następujący sposób: skoro nie daję sobie rady z ciężarem jednego obowiązku, nie będę spełniał żadnych innych. To reakcja wynikająca z pychy, to przejście od przebóstwienia do opętania. Corruptio optimi pessima, uczy stara scholastyczna maksyma: najgorsze jest zepsucie tego, co najlepsze. Tylko pokora i łaska mogą zapobiec takiemu zepsuciu — przejściu od tego, co najlepsze, do tego, co najgorsze. Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni (Łk 11, 24–26).

Porzucenie wszystkiego z powodu zaniechania jednej sprawy byłoby absurdem, niczego by nie rozwiązało. To logika szaleńca. Niesiemy skarb i jeżeli — niezależnie od przyczyny — stracimy po drodze jakąś jego część, nawet znaczącą, nie jest to powód, żeby wyrzucić z rozżaleniem to, co nam pozostało. Najbardziej racjonalną postawą jest podjęcie wszelkich środków ostrożności i posłużenie się teraz również doświadczeniem, żeby nie stracić niczego więcej. W sprawach duszy nie ma nic straconego bezpowrotnie. Pokorna i skruszona troska, z jaką będziemy się starać zachować to, co nam pozostanie, sprawi, że odzyskamy — z nawiązką — to, co utraciliśmy. Lecz zdarza się, że intensywność aktu pokuty bywa niekiedy proporcjonalnie równa, niekiedy zaś wyższa lub niższa od stopnia łaski, z której grzesznik wypadł. Wynika stąd, iż penitent, powstaje niekiedy z grzechu z łaską większą niż przedtem44.

Ten, kto zatrzymuje się na poboczu drogi, czyni to z własnej woli, wiedząc, że jest nieszczęśnikiem, dlatego że odwrócił się plecami do Miłości Chrystusa. Ponownie stwierdzam, że każdy z nas ma swoje nędze. Jednak nie powinny one nigdy prowadzić nas do odrzucenia Bożego wezwania. Przeciwnie, mając ich świadomość trzeba tym bardziej przylgnąć do Bożego wezwania, zanurzyć się głęboko w Bożej dobroci, jak czynili rycerze osłaniając się swoją zbroją. Owo ecce ego: quia vocasti me! — oto jestem, przecież mnie wołałeś! (1 Sm 3, 6.9), to nasza obrona. Nie odrzucajmy Bożego wezwania z powodu naszych nędz, ale atakujmy nędze właśnie dlatego, że wezwał nas Bóg.

Kiedy pojawia się trudność i pokusa, diabeł niejeden raz chce zmusić nas do następującego rozumowania: skoro masz tę nędzę, to znak, że Bóg cię nie powołuje, nie możesz iść dalej naprzód. Trzeba dostrzec fałsz takiego rozumowania i myśleć: skoro Bóg powołał mnie mimo tej nędzy, z Jego łaską zwyciężę.

Nasze oddanie poniekąd daje nam prawo do łask pomagających pozostać wiernymi drodze, którą podjęliśmy pewnego dnia, dlatego że powołał nas Bóg. Wiara podpowiada nam, że bez względu na okoliczności, nie zabraknie nam tych łask, jeżeli dobrowolnie z nich nie zrezygnujemy. Potrzebna jest jednak nasza współpraca. Polega ona na praktykowaniu cnoty męstwa. Zaś częścią męstwa jest cierpliwość, która jest potrzebna, aby znosić próby, trudności, pokusy i własne nędze. Któż poddany takiej próbie pozostał doskonały? Poczytane mu to będzie za chlubę. Kto mógł zgrzeszyć, a nie zgrzeszył, uczynić źle, a nie uczynił? Dobra jego będą trwałe, a zgromadzenie wyliczać będzie jego miłosierne czyny (Syr 31, 10–11).

Stwórca wybrał nas, przed początkiem świata, do życia polegającego na całkowitym oddaniu: elegit nos in ipso ante mundi constitutionem — w Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata (Ef 1, 4). Nikt z nas, bez względu na to, co się stanie, nie ma prawa wątpić w wezwanie Boga. Istnieje światło Boga, wewnętrzna siła dana za darmo przez Pana, który chce, żeby obok Jego wszechmocy, kroczyła nasza słabość, obok Jego światła — ciemności naszej nędznej natury. Poszukuje nas, żebyśmy byli współodkupicielami, wyraźnym poruszeniem, w które nie możemy wątpić, dlatego że obok tysiąca powodów, jakie rozważaliśmy innym razem, mamy zewnętrzny znak — fakt, że pracujemy z całkowitym oddaniem w Jego Dziele, z pominięciem ludzkich motywacji. Gdyby nie powołał nas Bóg, nasza praca z tak wielkim poświęceniem w Opus Dei uczyniłaby nas godnymi pobytu w domu wariatów. Jednakże jesteśmy mądrymi ludźmi, więc jest coś fizycznego, zewnętrznego, co upewnia nas w tym, że to wezwanie pochodzi od Boga: veni, sequere me — przyjdź i chodź za Mną (Łk 18, 22).

Przez całe życie starajmy się być lojalni, jeżeli poczujemy, że tacy nie jesteśmy, walczmy, prośmy Boga o pomoc i zwyciężymy, dlatego że Bóg nie przegrywa bitew. Złóżmy wszystkie nasze nędze u stóp Jezusa Chrystusa, żeby On zatryumfował. Zobaczycie, jak wspaniały jest Pan i w jaki sposób pomaga przebóstwić nasze ziemskie życie.

Słabość ludzka towarzyszy nam również w najlepszych, najwznioślejszych chwilach życia. Mamy świadectwo tego w świętej Ewangelii, żeby nic nie mogło nas zdziwić. Podczas Ostatniej Wieczerzy, spędzanej przez Jezusa wśród najbliższych, najlepiej uformowanych, umiłowanych Apostołów w atmosferze miłości i Bożej ufności: facta est autem contentio inter eos, quis eorum videretur esse maior — powstał również spór między nimi o to, który z nich zdaje się być największy (Łk 22, 24).

Dlatego nie okazujmy zdziwienia, kiedy odkryjemy w sobie — albo w innych — jakąkolwiek słabość. Przypomnijmy sobie o Apostołach, którzy mimo niezaprzeczalnych słabości wytrwali i zanieśli słowo Boże wszystkim ludom i zostali świętymi. Jesteśmy gotowi walczyć i iść naprzód. Tym, co się liczy, jest wytrwałość.

Poprawiać się każdego dnia po trochu

Stali, radośni, na wzór statków na pełnym morzu korygując trochę codziennie kurs, żeby dotrzeć do portu . Święci byli tacy jak my. Mieli dobrą wolę i szczerość poprawy w życiu wewnętrznym, w walce. Zwyciężali i odnosili porażki, które czasami stają się zwycięstwami. Walczyli w poszukiwaniu bliskości z Bogiem, który jest nadzieją, wiarą, i Miłością. Bóg jest zadowolony z naszej walki, która jest oznaką tego, że mamy życie wewnętrzne, pragnienie chrześcijańskiej doskonałości.

Pamiętacie, kiedy Jan i Jakub podeszli do Jezusa i powiedzieli Mu: «Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy». On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?» Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie». Jezus im odparł: «Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?» Odpowiedzieli Mu: Possumus «Możemy» (Mk 10, 35–39). Droga Chwały przechodzi przez wąskie miejsca śmierci. Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzy otrzymaliśmy chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my postępowali w nowym życiu — jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca (Rz 6, 3–4).

Moje Dzieci, powtarzajmy z Janem i Jakubem: possumus! —możemy! (por. Mk 10, 35–39) Omnia posum in eo qui me confortat— wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 13). Napełniajcie się ufnością, dlatego że Ten, który zapoczątkował w Was dobre dzieło, dokończy go (Flp 1, 6). Uda się, jeżeli będziemy współpracować, ponieważ mamy zapewnioną moc Boga: quia tu es, Deus, fortitudo mea— wszak Ty jesteś, o Boże mocą moją (Ps 43[42], 2).

Nasza pedagogika polega na afirmacji, nie na negacji i redukuje się do działania ze zdrowym rozsądkiem i z nadprzyrodzonym zmysłem. Pośród innych przejawów tej pedagogiki jest taki, który można opisać następująco: duża ufność do Boga i do innych i brak zaufania do samych siebie.

Nie ufajcie łatwo własnemu osądowi. Tak jak metal szlachetny poddaje się próbie — potrzeba kamienia probierczego — my chcemy wiedzieć, czy nasz osąd jest delikatnym złotem — pod względem ludzkim i nadprzyrodzonym — mając na uwadze opinię innych, zwłaszcza tych, którzy mają łaskę stanu, żeby nam pomagać. Trzeba mieć takie nastawienie, aby zmienić nasze zdanie, jeżeli okazuje się, że byliśmy w błędzie. Przyznać się do błędu i poprawić się nie jest poniżeniem. To akt pełen prawości, który mieści się w pedagogice nadprzyrodzonej.

Dobro łaski jednostki jest większe niż dobro naturalne całego wszechświata45. Prośmy Boga, żeby zawsze dawał naszemu rozumowi wiarę i nadprzyrodzoną wizję, które skutkują obiektywną hierarchią myśli, uczuć i uczynków. Trzeba prosić o ten osąd, dlatego że jest on darem Boga.

Kontemplujcie ze mną to, co pisze św. Jan: Przybył więc do miasta samarytańskiego zwanego Sychar, w pobliżu pola, które dał Jakub synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy źródle (J 4, 5–6). Wzruszający jest widok Pana Jezusa, który jest zmęczony i odczuwa głód. Uczniowie poszli do sąsiedniej miejscowości, żeby poszukać czegoś do jedzenia. Jezus odczuwa też pragnienie: Wówczas nadeszła kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» (J 4, 7). Potem następuje owa zachwycająca rozmowa, w której kapłańska dusza Chrystusa gorliwie dąży do odzyskania zagubionej owcy, zapominając o zmęczeniu, głodzie i pragnieniu. Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: «Rabbi, jedz!» On im rzekł: «Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie». Mówili więc uczniowie między sobą: «Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia?». Powiedział im Jezus: «Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło» (J 4, 31–34).

Jezus Chrystus — perfectus Deus, perfectus homo; prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek46 — pokazuje, że mamy traktować z pogodą ducha potrzeby naszej ubogiej natury, aby umieć o nich zapomnieć albo przynajmniej umieścić na drugim miejscu, kiedy wymaga tego dobro dusz — wszystkich dusz — żeby zachęcić nas do wypełniania Dzieła, które powierzył nam Bóg i żebyśmy umieli miłować Jego najświętszą wolę, zawsze karmiąc się tym wysiłkiem.

Wiara w miłosierdzie Boga

Wystarczyło jedno słowo Pana Jezusa, by bezpłodny figowiec usechł do samych korzeni. Gdy uczniowie zdumiewali się tym, Jezus im powiedział: Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: „Podnieś się i rzuć w morze”, a nie zwątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co prosicie w modlitwie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie (Mk 11, 22–24).

Wiara jest niewyczerpalnym źródłem apostolskiej płodności: Jak rzekło Pismo:Rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza (J 7, 38). Jednakże wiara musi iść w parze z lojalną wiernością Magisterium Biskupa Rzymu.

Jednego razu, Jezus po tym, jak uzdrowił niemych, ślepych, kulawych, chorych oraz wielu innych, którzy przed Nim stawali, powiedział: Żal mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść (Mt 15, 32). Serce Jezusa jest pełne miłości! Współczuł owym ludziom, którzy szli za Nim przez trzy dni!

Poza tym miejcie na uwadze, że niektórzy z owych ludzi szli za Panem, jak idzie się za uzdrowicielem albo za możnowładcą, żeby uzyskać jego łaski albo — w Piśmie Świętym nie brakuje dowodów tej intencji — ut caperent eum in sermone; mieli pochwycić Go w mowie (Łk 20, 20), aby złapać Go za słowo i je zniekształcić. Jeżeli dla osób postępujących w ten sposób wytrwale przez trzy dni Jezus dokonuje wielkiego cudu rozmnożenia chlebów, pomyślcie, cóż uczyni dla nas. W chwilach kłopotów, kiedy odczuwacie Waszą nędzę, uciekajcie się z ufnością do Pana, oddawajcie się w Jego ręce i mówcie Mu, że idziemy za Nim dłużej niż trzy dni z miłością i poświęceniem.

Wzrastajcie w wierze, napotykając przeszkody. Popatrzcie, jak zachowuje się setnik, zgodnie z tym, co opowiada św. Łukasz: A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół ze słowami: «Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa odzyska zdrowie» (Łk 7, 6–7).

Trudności, przeciwieństwa znikają, w miarę, jak zbliżamy się do Boga w modlitwie. Rozmawiajmy pokornie i szczerze z Jezusem, mając na uwadze, że kto postępuje nieskazitelnie — bezpieczny (Prz 10, 9) i natychmiast stanie się światłość, nadejdą pokój i pogoda, i radość. I poczujemy się szczęśliwi, nawet jeśli będzie jeszcze dostrzegalne błoto na skrzydłach47. Umartwienie, pokuta oczyszczą nas z błota. Będziemy unosić się jak orły na wysokościach wiary i uczynków.

Potrzeba, jak ów człowiek, o którym mówi nam Księga Mądrości Syracha, przyłożyć serce, by od samego ranka zwrócić się do Pana, który go stworzył, i przed Najwyższego zaniesie swą prośbę. Otworzy usta do modlitwy i błagać będzie o przebaczenie swoich grzechów. Jeżeli Pan Wielki zechce, napełni go duchem zrozumienia, on zaś słowa mądrości swej niby deszcz wyleje i w modlitwie wychwalać będzie Pana. Pokieruje On jego zamiarem i wiedzą. Nad ukrytymi Jego tajemnicami będzie się zastanawiał. Wyłoży swą naukę o umiejętności postępowania (Syr 39, 6–11).

Modlitwa da nam dobre, pokorne, święte przebóstwienie, by pracować we wszystkich środowiskach, bez żadnego niebezpieczeństwa. Da, quaesumus, omnipotens Deus: ut, quae divina sunt, iugiter exsequentes, donis mereamur caelestibus propinquare — Wszechmogący Boże, spraw, prosimy, abyśmy pełniąc nieustannie służbę Bożą, mogli zbliżać się do niebieskich darów48: poprzez to ciągłe, wytrwałe podążanie za tym, co Boskie, Pan da nam pełnymi rękami bogactwo swoich darów, dobre przebóstwienie. Da nobis, quaesumus, Domine, perseverantem in tua voluntate famulatum; ut in diebus nostris, et merito et numero populus tibi serviens augeatur — Prosimy Cię, Panie, daj nam wytrwale służyć Ci według Twojej woli, aby za dni naszych lud Twój wzrastał w liczbę i zasługi49. Bądźmy wytrwali w służbie Bogu, a zobaczymy, jak powiększa się i wzrasta w świętości ta armia pokoju, ten lud współodkupienia.

Zawsze można zostać świętym

Moje Dzieci, idźcie naprzód z radością, z wysiłkiem. Nic na świecie nie powstrzyma nas, dopóki będziemy służyć Panu, ponieważ wszystko jest dobre dla tych, którzy miłują Boga: diligentibus Deum, omnia cooperantur in bonum — Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (Rz 8, 28). W życiu wszystko można naprawić z wyjątkiem śmierci, ale dla nas śmierć to życie. Nic nie ma znaczenia, jeżeli jest szczerość, zmysł nadprzyrodzony i dobry humor. Nic nie jest nigdy stracone. Barabasz był zabójcą i buntownikiem, a śmierć Chrystusa — życie za Życie — uratowała go od śmierci. Dyzma50 był złoczyńcą, przestępcą, a wystarczyło jedno pokorne słowo skruchy, prosta i ufna modlitwa, by Jezus — życie za Życie — uratował go od śmierci wiecznej. Popraw się, bo nigdy nie jest za późno, żeby się poprawić, ale popraw się niezwłocznie, mój Synu!

Bardzo różne osoby przychodzą i będą przychodzić do Opus Dei — osoby wszelkiego rodzaju. Niektóre przyjdą około jedenastej godziny (Mt 20, 9), jak owi robotnicy w winnicy. Sprawi mi wielką radość osoba powołana przez Boga do Dzieła pod koniec swojego życia. Być może będzie to dusza, która przeżyła wiele lat w oddaleniu od Jezusa Chrystusa. Zawsze jest miejsce dla robotnika ostatniej godziny i — jeżeli będzie wierny — otrzyma nagrodę chwały, być może tylko dzięki kilku minutom miłości, dobrowolnemu przywiązaniu do Krzyża za nogi i ręce. Świętość nie polega na tym, żeby dużo robić, tylko żeby bardzo kochać. W niebie czeka na nas Wielka Miłość — bez zdrad, bez oszustw. Cała miłość, całe piękno, cała wielkość, cała wiedza… bez znużenia: nasyci nas, nie sycąc.

Zawsze istnieli heretycy — byli już w czasach Apostołów — którzy próbowali pozbawić nas tej nadziei. Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara… Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania (1 Kor 15, 12–14.19).

Znośmy wszystkie trudności naszej żeglugi po morzach świata, z nadzieją na niebo. Dla nas i dla wszystkich dusz, które chcą miłować, pragnieniem jest dotarcie do Boga — chwała Niebios. W przeciwnym wypadku nic nie ma sensu. Aby pójść do Nieba, potrzebna jest wierność. Wierność wymaga walki, by iść naprzód wyznaczoną drogą, nawet wtedy, kiedy się upada… Razem z Nim powstaniemy.

Odpowiedzialni za świętość innych

Nie jesteśmy sami. Vae soli — samotnemu biada (Koh 4, 10). Nieszczęśliwi są ci, którzy są sami. Starajmy się, żeby nie zabrakło nam poczucia odpowiedzialności. Miejmy świadomość bycia ogniwami jednego łańcucha. Dlatego każdy — dziecko Boga w Jego Dziele — niech powtarza szczerze: chcę, żeby ogniwo, którym jestem, nie zostało zerwane, bo kiedy pęknie, zdradzę Boga, Kościół Święty i moich braci. Możemy radować się mocą innych ogniw. Raduje mnie różnorodność ogniw, z których jedne są ze złota, inne z platyny, a jeszcze inne są inkrustowane szlachetnymi kamieniami. Dziecko Boże nigdy nie jest samo, żadne nie jest pojedynczym wersem. Jesteśmy wersami tego samego epickiego, Boskiego poematu i nie możemy rozrywać tej jedności, harmonii, skuteczności.

Pokonujcie Wasze nędze, czyniąc zwycięzcami również innych. Wszyscy razem pomożecie mi wytrwać. Wszyscy popełniamy błędy, ale kiedy je uznajemy, prosząc Pana o przebaczenie, one czynią nas pokornymi i możemy powtórzyć z Kościołem: felix culpa! — szczęśliwa wino!51.

Tym sposobem osiągniemy pogodę ducha, będziemy pomagali sobie nawzajem kochać i przeżywać świętość własną i innych. Będziemy też mężni, dzięki wspieraniu się nawzajem na wzór kart do gry, które nie mogą utrzymać się same, ale które oparte jedna na drugiej, mogą tworzyć domek52. Bóg liczy się z naszą słabością, równocześnie licząc na męstwo wszystkich, jeżeli łączy nas miłość. Miłujcie błogosławione upomnienie braterskie53, które zapewnia prawość i zachowanie tożsamości dobrego ducha: idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata (Mt 18, 15).

Miejmy wielkie serce, żeby miłować każdego z jego wadami, z jego sposobem bycia. Nie zapominajmy, że niekiedy trzeba pomóc duszy, by podążała krok po kroku we właściwym kierunku. Zachęcać ją z cierpliwością do powolnej wędrówki, w taki sposób, że ledwie będzie mogła zdać sobie sprawę z ruchu, chociaż będzie iść naprzód.

Wraz z zasiewem pokoju i radości trzeba będzie rozpowszechniać i wspierać uprawnioną wolność osobistą, a także jej bronić. Każdy człowiek ma obowiązek przyjąć przypadającą mu odpowiedzialność w odniesieniu do ziemskich zadań. Również obowiązek obrony wolności innych ludzi, jak również swojej własnej i zrozumienia wszystkich. Miłość polega na akceptacji innych takimi, jacy są — ponieważ każdy ma na swoim koncie winy i błędy — pomagając im z łaską Bożą i ludzkim wdziękiem w przezwyciężaniu wad, żebyśmy wszyscy mogli się wspierać w celu niesienia z godnością miana chrześcijan.

Wokół Was jest wiele dusz. Nie mamy prawa być przeszkodą dla ich dobra duchowego. Jesteśmy zobowiązani poszukiwać chrześcijańskiej doskonałości, być świętymi, nie sprzeniewierzyć się, nie tylko Bogu z powodu wyboru, którego przedmiotem nas uczynił, ale również wszystkich tych stworzeń, które tak wiele oczekują od naszej pracy apostolskiej. Również z ludzkich powodów. Z powodu choćby tylko samej lojalności walczymy o dawanie dobrego przykładu. Jeśli zdarzy się, że któregoś dnia nasze uczynki nie będą godne chrześcijanina, zwrócimy się do Boga z prośbą o łaskę, żeby się poprawić.

Mamy być wśród ludzi zaczynem, zatem potrzebujemy świętości. Należy zaradzić minionym błędom, zabrać się z pokorą do praktykowania cnót w życiu codziennym. Jeżeli będziemy żyć w ten sposób, będziemy wierni. Co za radość, kiedy podczas wieczornego rachunku sumienia można powiedzieć: — Panie, nie zajmowałem się sobą przez cały dzień, dlatego że byłem zajęty służeniem Tobie oraz innym — z Miłości do Ciebie!

Zjednoczeni z Bogiem

Sami nie możemy uczynić nic pożytecznego, sine me nihil potestis facere — beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5). Jednakże zjednoczeni z Panem możemy wszystko: omnia possum in eo qui me confortat — wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 13), mimo błędów i pomyłek, jeśli tylko walczymy, żeby ich nie popełniać.

Pewnego razu mojemu znajomemu — właściwie nie znam go dobrze do dzisiaj — śniło się54, że leci samolotem, ale nie wewnątrz, tylko na skrzydle i straszliwie cierpiał. Nasz Pan dał mu do zrozumienia, że na wysokościach apostolstwa tak dzieje się z duszami, które nie mają życia wewnętrznego. Żyją w ciągłym niebezpieczeństwie upadku, w cierpieniu i niepewności.

Życie jest bitwą, wojną. Wojną pokojową55 toczoną zawsze in gaudio et pace. Będziemy odczuwać pokój i radość, jeżeli będziemy mężczyznami — lub kobietami — Dzieła, co oznacza: szczerze pobożnymi, wykształconymi — każdy w swoim zawodzie — pracowitymi, sportowcami w życiu duchowym: Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. Każdy, kto staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś — nieprzemijającą (1 Kor 9, 24–25).

Dlatego jesteśmy duszami kontemplacyjnymi, prowadzącymi nieustanny dialog, obcującymi z Bogiem w każdej chwili56 — od pierwszej do ostatniej myśli dnia. Ponieważ jesteśmy zakochani i żyjemy Miłością, składamy nieustannie serce w naszym Panu, Jezusie Chrystusie, docierając do Niego przez Najświętszą Maryję Pannę, a przez Niego do Ojca i Ducha Świętego.

Jeżeli pojawi się niepokój, troska, zmartwienie, zbliżmy się do Pana i powiedzmy Mu, że oddajemy się w Jego ręce niczym małe dziecko w ramiona swojego ojca. Jest to oddanie, które zakłada wiarę, nadzieję, ufność, miłość.

Mogę powiedzieć, że ten, kto wypełnia Normy — ten, kto walczy o ich wypełnianie — zarówno w zdrowiu, jak i w chorobie, w młodości i w starości, kiedy świeci słońce i kiedy jest burza, kiedy nie jest mu trudno je wypełniać i kiedy wiele go to kosztuje, ten mój syn jest przeznaczony, jeżeli wytrwa do końca57. Jestem pewny jego świętości.

W taki sposób Bóg miłuje stworzenia — deliciae meae esse cum filiis hominum; radowałam się przy synach ludzkich (Prz 8, 31) — gdyż, jeżeli nie umieliśmy być wierni Panu, Pan owszem podążał za nami. Tak samo jak matka zapomina o braku serdeczności syna, kiedy tylko on podchodzi do niej z miłością, również Jezus nie pamięta o sprawach, których nie załatwiliśmy dobrze, kiedy na koniec idziemy z miłością ku Niemu, skruszeni, czyści dzięki sakramentowi pokuty.

A zatem synostwo Boże. Dzięki tej cudownej wierze nie tracimy pogody ducha, żeby czuć się pewnie, żeby wrócić, jeżeli zboczyliśmy z drogi w trakcie jednej z potyczek tej codziennej walki — nawet gdyby była to wielka porażka — ponieważ z powodu naszej słabości możemy zboczyć z drogi i faktycznie schodzimy z drogi. Czujmy się dziećmi Boga, żeby powracać do Niego z wdzięcznością, pewni, że zostaniemy przyjęci przez naszego Ojca w niebie.

Bóg mówi do nas przez osoby i wydarzenia — jeżeli chcemy Go słuchać w głębi duszy— jak kochający Ojciec. Obdarza nas, nie w spektakularny sposób, odpowiednią łaską, żebyśmy mieli konieczne siły, nawet ludzką energię, żeby kończyć rzeczy z tą samą nadzieją, z jaką je zaczynaliśmy. Dlatego przebóstwienie, które prowadzi nas do wytrwałości, do życia w pełni nadziei, do przezwyciężania trudności, to nie jest już krzyk pychy. To krzyk pokory: sposób ukazywania naszej jedności z Bogiem, przejaw miłości. To ta sama nędza, która prowadzi nas do chronienia się w Bogu, do przebóstwienia.

Obcować z ufnością z Jezusem Chrystusem. Radość w walce

Obcować z Bogiem, dotykać Boga. Popatrzcie, jak Św. Łukasz opowiada nam o uzdrowieniu kobiety cierpiącej na krwotok. Jezus rzekł: «Kto się Mnie dotknął?» Gdy wszyscy się wypierali, Piotr powiedział: «Mistrzu, to tłumy zewsząd Cię otaczają i ściskają» (Łk 8, 45). Z Chrystusa życie wychodzi strumieniami: Boska moc. Mój Synu, Ty rozmawiasz z Nim, dotykasz Go, spożywasz Go codziennie. Obcujesz z Nim w Świętej Eucharystii i w modlitwie, w Chlebie i w Słowie.

Sporo lat temu byłem świadkiem następującej sceny58. Było wielu ludzi, a pośród nich jeden dość znany człowiek. Ludzie zatrzymywali się, żeby na niego popatrzeć. Jakieś dziecko wyszło z tłumu, wyciągnęło rączkę w stronę ubrania mężczyzny, którego wszyscy podziwiali, i powróciło z rozjaśnioną twarzą, wołając: dotknąłem go!

My robimy więcej — przeżywamy osobistą przyjaźń z Jezusem Chrystusem. W tej relacji leży podstawa naszego dobrego przebóstwienia. W świętej Eucharystii i w modlitwie znajduje się uczelnia, w której uczymy się żyć, służąc w radosny sposób wszystkim duszom, uczymy się rządzić, również służąc, uczymy się być posłusznymi w wolności, w dobrowolnym posłuszeństwie, uczymy się poszukiwać jedności w poszanowaniu różności, różnorodności, w najgłębszej identyfikacji.

Dzieje Apostolskie opisują w niewielu słowach atmosferę pierwszej chrześcijańskiej społeczności: trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach (Dz 2, 42). Z wiarą, Chlebem i Słowem będziemy trwać, będziemy nazywani zwycięzcami i będziemy mieć całą miłość, która oczekuje nas w niebie po tym, jak byliśmy szczęśliwi na ziemi i otwieraliśmy drogi pokoju pośród świata tak wielu duszom ze wszystkich krajów59.

Moje Dzieci, obyście byli zadowoleni. Ja taki jestem, chociaż nie powinienem taki być, jeśli spojrzeć na moje ubogie życie. Jednakże jestem zadowolony, dlatego że widzę, że Pan poszukuje nas wciąż na nowo, że Pan nadal jest naszym Ojcem, dlatego że wiem, że Wy i ja widzimy, co trzeba rozpocząć i zdecydowanie to rozpoczniemy, jakie sprawy trzeba wypalić i je wypalimy, jakie rzeczy trzeba poświęcić i poświęcimy je.

Matko moja, tym dzieciom i mnie daj błogosławiony dar pokory w walce, która uczyni nas szczerymi oraz radość, dzięki której poczujemy się głęboko zanurzeni w Bogu, przebóstwieni. Uświęcona i nadprzyrodzona radość widzenia całej małości — całej nędzy, całej słabości ubogiej ludzkiej natury z jej ograniczeniami i wadami — gotowej być wierną łasce Pana i w ten sposób być narzędziem do wielkich spraw.

Mówcie ze mną: Panie, tak, z pomocą Naszej Matki w Niebie będziemy wierni, będziemy pokorni i nigdy nie zapomnimy, że mamy stopy z gliny i że wszystko, co w nas lśni, jest Twoje, jest łaską, jest tym przebóstwieniem, które nam dajesz, dlatego że chcesz, dlatego że jesteś dobry. Confitemini Domino quoniam bonus — chwalcie Pana, bo jest dobry (Ps 106[105], 1).

Nie ma takiej burzy, która mogłaby zatopić serce Najświętszej Matki Boga. Każdy, kiedy nadchodzą burze, niech walczy, a żeby być pewnym, uciekajmy się pod pewną opiekę Najsłodszego Serca Maryi. Ona, Najświętsza Dziewica, jest naszą pewnością, jest Matką Pięknej Miłości, Stolicą Mądrości, Pośredniczką wszelkich łask, która zaprowadzi nas za rękę do swojego Syna — Jezusa.

Moje Dzieci, kiedy będziecie smutni i kiedy będziecie weseli, kiedy Wasze nędze będą mniej lub bardziej widoczne i kiedy będą Wam bardzo ciążyć, uciekajcie się zawsze do Maryi, ponieważ Ona nigdy nas nie opuści na tej drodze służby Jej Synowi Jezusowi pośród świata.

Święta Maryjo, Matko Boża, Matko nasza, która tak wiele wiesz o nędzach Twoich dzieci — ludzi. Święta Maryjo, Wszechmocy Błagająca, przebacz za to, co w naszym życiu miało być w nas światłem, a było ciemnościami, co miało być siłą, a było słabością, co miało być ogniem, a było letniością. Ponieważ poznaliśmy niską jakość naszego życia, prosimy: pomóż nam żyć inaczej, żyć w dobrej rodzinnej atmosferze jako Twoje dzieci.

Błogosławieństwo od Waszego Ojca.

Josemaría Escrivá

Madryt, 24 marca 1931 r.

Przypisy
1

„Stanowczy nakaz Chrystusa”: wyrażenie to pojawia się w Apuntes íntimos: „musimy być apostołami, którzy wypełniają nakaz Chrystusa” (listopad 1933); później, pojawiło się w Consideraciones espirituales (red. de Cuenca, 1934) i w Drodze, nr 942. Jak wyjaśnia Pedro Rodríguez, „wyrażenie «stanowczy nakaz Chrystusa» w ustach Autora wyznacza charakter «boskiego powołania», jakie ma proponowane przez niego oddanie się apostolstwu” (zob. Droga, OC, I/1, s. 1003). Zamieścił ją także w Instrukcji z 19 marca 1934 r., nr 27.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
3

Św. Augustyn z Hippony, Enarrationes in Psalmos, 85, 4 (CChr. SL 39, str. 1179), tekst polski w: Św. Augustyn, Objaśnienia psalmów. Ps 78–102, tłum. Jan Sulowski, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1986.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
4

„Proch unoszony przez wiatr”: już 13 września 1932 roku użył tego przykładu w Apuntes íntimos (Notatki intymne) i włączy go do Drogi (por. Droga, OC, I/1, kom. do nr 599, s. 748). W tym Liście św. Josemaría nadaje mu bardziej pozytywny ton, podkreślając działanie łaski Bożej.

Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
5

Diadoch z Fotyki, Capita centum de perfectione spirituali, c. 95 (PG 65, kol. 1207–1208).

Przypisy
6

S. Th. II-II, q. 24, a. 7 c.

7

Por. Św. Augustyn z Hippony, De peccatorum meritis et remissione et de Baptismo parvulorum ad Marcellinum libri tres, II, c. 13, 20 (CSEL 60, str. 93) (przyp. wyd.).

8

Św. Augustyn z Hippony, Enarrationes in Psalmos, 38, 6 (CChr. SL 39, str. 1179), tekst polski w: Św. Augustyn, Objaśnienia psalmów. Ps 36–57, tłum. Jan Sulowski, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1986.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
9

Przekład ks. Jakuba Wujka, lepiej odpowiadający tekstowi hiszpańskiemu prawdopodobnie również będącego przekładem z Wulgaty (uwaga tłumacza).

10

„To ciągła walka (...) Pokój jest konsekwencją zwycięstwa!”: zdanie to znajduje się niemal dosłownie w nr 308 Drogi (zob. OC,I/1, s. 491-492).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
11

S. Th. II-II, q. 79, a. 1 c.

Przypisy
12

Modlitwa do Św. Michała Archanioła stanowi część tzw. modlitw Leonowych (preces Leoninae) odmawianych z polecenia Ojca Świętego Leona XIII po każdej Mszy cichej.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
13

„I żadnej mentalności ofiary”: wydaje się, że jest to uściślenie tego, co napisał wiele lat wcześniej w swoich Apuntes íntimos, a później w Drodze: „Tak pięknie jest być ofiarą” (28 marca 1933; zob. Droga, OC, I/1, kom. do nr 175, s. 373–375). Tak zwana „duchowość ofiarna” rozpowszechniła się między końcem XIX a początkiem XX wieku: por. Giuseppe MANZONI, Victimale (spiritualité), DSp 16, kol. 541–545. Autor mógł ją poznać dzięki pismom św. Teresy z Lisieux, która praktykowała rodzaj ofiary składanej miłosiernej Miłości Jezusa. Wiemy też, że Don Norberto Rodriguez, ksiądz związany z Założycielem, wpłynął na niego w tym kierunku. Z biegiem lat odrzucił „mentalność ofiary”, ale nie ducha poświęcenia. W 1972 roku powiedział: „czuć się niezrozumianym, uważać się za ofiarę, zawsze niesie ze sobą wielką duchową pychę” (W dialogu z Panem, OC,V/1, 19.5b, s. 346).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
15

Św. Augustyn z Hippony, Sermo 21, 2 (CChr.SL 41, str. 278).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
16

„Normy”: zwyczajowe praktyki pobożności członków Opus Dei, por. Opus Dei, por. Elena ÁLVAREZ, Plan de vida, w DJE, s. 977–980.

Przypisy
17

„Na przekór”: odnosi się do sytuacji życiowej, w której doświadcza się trudności i oporu wobec spraw duchowych.

18

„Przemieniania prozy codzienności w jedenastozgłoskowy poemat heroiczny”: metafora, której używał przy innych okazjach, aby odnieść się do uświęcenia pośród świata (zob. homilię Namiętnie kochać świat w Rozmowach, OC, I/3, nr 116b, s. 493; To Chrystus przechodzi, OC, I/4, nr 50c, s. 360; Bruzda, nr 500).

19

„Miłość to czyny, a nie piękne słowa”: odnosi się do wewnętrznej lokucji, którą doświadczył 16 lutego 1932 r. i którą przepisał w nr 933 Drogi (zob. Droga, OC, I/1, kom. do nr 933, s. 996–998).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
20

Przekład Jakuba Wujka o wiele bardziej pasuje do tekstu z wydania hiszpańskiego (uwaga tłumacza).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
21

S. Th. III, q. 62, a. 6 ad 3.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
22

„Dobry, roztropny i pobożny zakonnik”: nie udało się ustalić, kim był.

Przypisy
23

„Do miłości ziemskiej”: przykład jest jasny zarówno dla tych, którzy zobowiązali się wobec Boga do życia w celibacie, jak i dla tych, którzy uświęcają się w stanie małżeńskim, być nielojalnym, szukać pociechy w niewiernej miłości, byłoby wyrzuceniem czegoś bardzo wielkiego, jak Ezaw, który zamienił prawo pierworództwa ze swoim bratem Jakubem na misę soczewicy (por. Rdz 25, 29–34).

24

Por. Rz 8, 28 „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według Jego zamiaru” (przyp. wyd.).

25

Św. Augustyn z Hippony, De correptione et gratia liber unus, c. 9, 24 (CSEL 92, str. 247), tekst polski w: Św. Augustyn, Łaska, wiara, przeznaczenie, tłum. ks. Wacław Eborowicz, Księgarnia Św. Wojciecha, Warszawa 1971.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
26

S. Th. II-II, q. 35, a. 1 ad 3.

27

„Z uległością oddać się w ręce Boga”: na temat uległego oddania się w ręce Bora i jego miejscu w duchowej historii św. Josemaríi, zwłaszcza na początku lat trzydziestych, zob. To Chrystus przechodzi, OC, I/4, kom. do nr 160e, s. 802.

28

„Spotkanie z Aleksandrem Wielkim”: nie odnaleźliśmy tej anegdoty w głównych starożytnych biografiach Aleksandra Wielkiego. Jest ona opowiadana, z różnymi wariantami, we współczesnych pismach traktujących o wzorcowych cnotach. Wspomina o tym również św. Josemaría w: To Chrystus przechodzi, OC,I/4, nr 160e, s. 802.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
29

„Przy pomocy klamer”: to porównanie ze sposobem używanym w dawnych czasach do naprawy stłuczonych glinianych naczyń jest częste w przepowiadaniu św. Josemaríi. Por. W dialogu z Panem OC,V/1, 15.5b, s. 287; 19.5b, s. 345–346; 20.5e, s. 359; 25.4b, s. 422–423; Przyjaciele Boga, nr 95, 107–108.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
30

Pauper servus et humilis: „ubogi i pokorny sługa”. Wyrażenie to pochodzi z hymnu Sacris Solemnis, przypisywanego św. Tomaszowi z Akwinu na święto Bożego Ciała. Konkretnie znajduje się ona w ostatnim wersie przedostatniej strofy, znanej jako Panis Angelicum, osławionej muzyką Césara Francka. Por. Jakub Athanasius WEISHEIPL, Tomasz z Akwinu. Vida, obras y doctrina, Pamplona, Eunsa, 1994, s. 218.

31

Dosłownie „nabazgrolona pokora”: pokora fałszywa i na pokaz.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
32

Św. Jan Chryzostom, Sermo Non esse ad gratiam concionandum, 4, (PG 50, kol. 658–659).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
33

Św. Augustyn z Hippony, Sermo 69, 2 (PL 38, col. 441).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
34

„Pierwszy pisarz Kastylii” odnosi się to do Miguela de Cervantesa, który w swojej wzorcowej powieści El coloquio de los perros wkłada to stwierdzenie w usta Berganzy, jednego z psich bohaterów (cfr. fol. 246v, ed. by Florencio SEVILLA ARROYO, Alicante, Biblioteca Virtual Miguel de Cervantes, 2001). Nowele przykładne, t. 2, tłum. Zofia Karczewska-Markiewicz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1976.

Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
35

S. Th. I-II, q. 77, a. 2 c.

Przypisy
36

„Niemy diabeł”: figura zaczerpnięta z Ewangelii (por. Mt 9, 32-33; Mk 9, 24) na określenie diabelskiego wpływu, który sprawia, że w spowiedzi lub w kierownictwie duchowym nie mówi się tego, co wstydliwe. Jest to obraz znany i częsty u św. Josemaríi (zob. Droga, OC, I/1, nr 236, s. 424–425; Kuźnia, nr 127; Przyjaciele Boga, nnr 188–189; W dialogu z Panem, OC, V/1, 9.5a, s. 222; 15.5f, s. 288–289; 19.5a, s. 345). Pojawia się w pismach katechetycznych św. Emmanuela Gonzaleza, którego św. Josemaría znał w latach trzydziestych. Na przykład jeden z nich, który został powielony w hiszpańskim biuletynie diecezjalnym, nosi tytuł Przeciwko niememu demonowi. Tam wyjaśnia graficzny sposób uświadomienia dzieciom potrzeby szczerości w spowiedzi (w Boletín Oficial del Arzobispado de Santiago, 1927, s. 130–132). Niektóre z tych przykładów zostały opublikowane w czasopiśmie El granito de arena, które św. Josemaría dobrze znał (zob. Droga, OC, I/1, com. i nt. do nr 87, s. 298–299).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
37

„Opowiadanie o Cyganie”: w Przyjaciołach Boga nr 15 nawiązuje do tej samej anegdoty, zaznaczając: „To nic więcej jak historia, żart, bo o spowiedzi nigdy się nie mówi, pomijając fakt, że mam wielki szacunek dla Cyganów”.

Przypisy
38

„Kieszenie pełne kamyków”: Escrivá mógł się inspirować innym przykładem biskupa Manuela Gonzáleza, o którym już wspominaliśmy. Idea grzechów jako kamyków, które należy wyjąć z kieszeni poprzez spowiedź, pojawia się w Contra el demonio mudo, którą już cytowaliśmy, choć tam kontekst jest nieco inny i nie ma mowy o dużym kamieniu na plecach. Droga od placu w centrum Madrytu na północ w okolice stadionu Realu Madryt, o długości ponad czterech kilometrów.

Przypisy
39

„Aby nasza dusza była przezroczysta”: rada św. Josemaríi zakłada całkowitą wolność w uzewnętrznianiu swojego wnętrza, gdyż wszelka praca w ramach pomocy duchowej musi być wykonywana bez „najmniejszej dozy przymusu. Bogu chce się służyć w wolności”, List nr 3, 66d. O wolności w towarzyszeniu duchowym w Opus Dei zob. Ernst BURKHART, Javier LÓPEZ, Vida cotidiana y santidad en la enseñanza de San Josemaría, t. III, Madrid, Rialp, 2013, s. 576–605.

Przypisy
40

Dosłownie „spalić statki”: fraza zainspirowana życiem Hernána Cortésa (1485–1547), która przeszła do języka potocznego jako przysłowiowy przykład determinacji w wypełnianiu misji, wyrzekając się wcześniej jakiejkolwiek możliwości odwrotu. Św. Josemaría używa go w tym kontekście: wytrwanie w powołaniu, jak czytamy w Ewangelii, wymaga nieoglądania się za siebie (por. Łk 9, 62) i odważnego ogołocenia się ze wszystkiego, co mogłoby być pokusą przeciwko wierności. Na temat historii i mitu zniszczenia statków — które w rzeczywistości nie zostały spalone, lecz zatopione — patrz udokumentowane studium Véleza, gdzie wymienione są inne podobne precedensy w historii klasycznej. Por. Iván VÉLEZ, El mito de Cortés, Madrid, Ediciones Encuentro, 2016, s. 201–234.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
41

„Złożyliśmy to uczucie w całości”: chociaż w innym miejscu potwierdza, że nauka ta dotyczy w równym stopniu wszystkich chrześcijan, niezależnie od ich stanu (por. Przyjaciele Boga, nr 177), w tym kontekście odnosi się do tych, którzy przeżywają powołanie do celibatu.

42

Tekst polski z BT, dosłownie byłoby „sakrament ten jest wielki” (uwaga tłumacza)

43

„Pewną doktryną wiary”: ogłosił to Sobór Trydencki (Sesja 24, 11 listopada 1563, Canons de Sacramento Matrimonii, nr 10, w KOD, s. 755).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
44

S. Th. III, q. 89, a. 2 c.

Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
45

S. Th. I-II, q. 113, a. 9 ad 2.

Przypisy
46

Symbolum Quicumque pseudo-Athanasianum, 32 (DH, 75).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
47

„Błoto na skrzydłach”: to porównanie sięga co najmniej do rekolekcji duchowych, które odbył w 1932 roku. Zapisał je w swoich Apuntes íntimos 7 października 1932 roku i stamtąd przeszło, po latach, do Drogi (zob. komentarz do nr 991 w Droga, CW, I/1, s. 1044–1045). Używał go jeszcze innym razem w swoich kazaniach i pismach (zob. W dialogu z Panem, OC,V/1, 2.4a, s. 107–108; 22.6c, s. 389; Kuźnia, nr 994; Przyjaciele Boga, nr 249, gdzie znajdujemy bardzo podobny ustęp). Z tego, co mówi w adnotacji w Apuntes íntimos, metafora pochodzi od autora duchowego, którego na razie nie udało się zidentyfikować. Był to obraz powszechny nie tylko w duchowości, ale i w literaturze: znajdujemy go m.in w utworze wydanym niedługo po Drodze, autorstwa katalońskiego pisarza Sebastià Juana Arbó: „na skrzydłach mojego ducha ważyło się coś w rodzaju zmęczenia brudem; moja dusza była jak ptak, który taplał się w bagnie (sic) i na jego skrzydłach zostało błoto” (La luz escondida, Barcelona, Iberia, 1943, s. 80).

48

Missale Romanum, Feriae III post Dominicam I Passionis, Postcommunio, tekst polski w: Mszał Rzymski, przekład polski i objaśnienia opracowali O.O. Benedyktyni z opactwa tynieckiego, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 1963.

49

Missale Romanum, Feriae III post Dominicam I Passionis, Oratio super populum.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
50

Dyzma: imię to jest używane na określenie „dobrego łotra” w niektórych Ewangeliach apokryficznych (Dzieje Piłata, X, 2 i Deklaracja Józefa z Arymatei, I, 2; por. Los Evangelios apócrifos, ed. by Aurelio de SANTOS OTERO, Madrid, BAC, 1956, s. 448 i 534).

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
51

Por. Missale Romanum, orędzie paschalne Exsultet.

52

„Domek z kart”: Autor posługuje się tym przykładem w kontekście miłości braterskiej w Drodze nr 462.

53

„Błogosławione upomnienie braterskie”: w Opus Dei jest ono czynione z roztropnością i miłością, osobiście i z największą delikatnością, aby pomóc skorygować przyzwyczajenie lub zewnętrzną wadę, albo zachować ducha właściwego Opus Dei. Dla świętego Josemaríi był to przejaw prawdziwej troski o postęp duchowy i ludzki innych, znak autentycznej miłości wśród wiernych Opus Dei.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
54

Wyrażenie „śniło mi się kiedyś... cierpiący, niepewny”: z niewielkimi różnicami ten sam ustęp znajduje się również w Przyjaciołach Boga, nr 18. Wyrażenie „nigdy go nie poznałem” insynuuje, że odnosi się do faktu autobiograficznego, jak to widać przy innych okazjach.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
55

„Życie jest bitwą, wojną. Wojną pokojową”: kolejne odniesienie do jednego z tematów ascetycznych, którymi św. Josemaría zajmował się w pierwszych latach swojej działalności założycielskiej i do których wciąż nawiązywał przez całe swoje życie. Zob. Droga, OC,I/1, kom. do nr 308, s. 491–492); Bruzda, nr 290 i 852; Kuźnia, nr 105 i 106; To Chrystus przechodzi, OC,I,4, nr 73e, s. 459; 76a, s. 465–466; 81c, s. 479; W dialogu z Panem, OC,V/1, 18.4b, s. 323; 20.5b, s. 358.

56

„Obcując z Bogiem w każdej chwili”: odnosi się tu i w następnych paragrafach do życia kontemplacyjnego pośród świata, rozświetlonego tajemnicą przybranego synostwa Bożego, które stanowiło jeden z jego ulubionych tematów kaznodziejskich. W kilku adnotacjach, napisanych w 1931 roku, w którym datowany jest niniejszy List - opisuje on egzystencję chrześcijanina jako życie w obecności Boga, jako ciągły dialog z kochającym Ojcem (zob. Droga, OC, I/1, komentarz do nn. 267 i 268, s. 446–452). W innych przypadkach rozmówcą jest Chrystus lub Trójca Święta: są to tematy, które często znajdujemy w Drodze i w Apuntes íntimos z lat trzydziestych (zob. np. Droga, OC, I/1, nr 271, s. 453–452; nr 271, s. 453–454; nr 273, s. 455–456; Apuntes íntimos, nr 396, z 17 listopada 1931 r., w: Droga, OC,I/1, s. 879; nr 873, z 22 listopada 1932 r., w: tamże, s. 269–272).

57

„Jest przeznaczony, jeśli wytrwa do końca”. Jest tu mowa o darze wytrwania w ostatniej chwili i osiągnięcia zbawienia. Konkretnie Autor mówi, że przez modlitwę i życie kontemplacyjne — któremu sprzyjają normy pobożności — osiągnie takie zjednoczenie z Bogiem, że w chwili śmierci będzie wewnętrznie przygotowany.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
58

„Byłem świadkiem tej sceny”: anegdota ta jest opowiedziana bardziej szczegółowo w medytacji z 29 marca 1964: „Pamiętam scenę, której byłem świadkiem całkiem niedawno, w Saragossie, w barze — nazywał się Gambrinus — który nie wiem, czy jeszcze istnieje. W tej kawiarni była grupa mężczyzn, a wśród nich słynny torreador. Ludzie zatrzymywali się, by go oglądać. Z tłumu wyszedł chłopiec, przejechał ręką po stroju człowieka, którego wszyscy podziwiali, i wrócił z rozdziawioną buzią, krzycząc: dotknąłem go!” (w AGP, seria A.4, m640329).

59

„Z wiarą, Chlebem i Słowem… szczęśliwy na ziemi”: już w latach trzydziestych nawoływał do pielęgnowania nadziei w walce wewnętrznej podobnym wyrażeniem: „myśl o Miłości, która czeka cię w niebie” (zob. Droga, OC, I/1, nr 139, s. 337–338).

Odniesienia do Pisma Świętego
Odniesienia do Pisma Świętego
Ten rozdział w innym języku