List nr 1

[Singuli dies. Życie codzienne drogą do świętości]


Każdy dzień, najukochańsze Dzieci, powinien być świadkiem naszego starania o wypełnienie misji, którą w swoim miłosierdziu powierzył nam Bóg. Serce Jezusa jest sercem miłosiernym, współczującym ludziom i będącym blisko nich. Nasze oddanie służbie duszom to przejaw miłosierdzia Bożego w stosunku do nas samych i do całej ludzkości. Bóg powołał nas do uświęcania się w zwyczajnym, codziennym życiu i do ukazywania innym, każdemu w okolicznościach jego stanu — providentes, non coacte, sed spontanee secundum Deum; roztropnie, dobrowolnie, spontanicznie, zgodnie z wolą Bożą1 — drogi do świętości pośród świata. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum — opowiada nam Ewangelia — zlitował się nad nimi2. Dzieci moje, Jezus kieruje oczy i serce ku tłumowi, czyli ku wszystkim ludziom, a my Go naśladujemy. Taki jest sens naszego powołania, które otrzymaliśmy od Boga.

Chrześcijańska doskonałość jest dla wszystkich

Jesteśmy otwarci na każdą osobę, ponieważ nie ma takiego ludzkiego stworzenia, którego byśmy nie miłowali, któremu nie chcielibyśmy pomóc i którego nie próbowalibyśmy zrozumieć. Interesują nas wszyscy, dlatego że wszyscy mają duszę, którą należy zbawić, dlatego że wszystkim możemy nieść w imieniu Boga zaproszenie do poszukiwania doskonałości chrześcijańskiej w świecie. Możemy im powtarzać: estote ergo vos perfecti, sicut et Pater vester caelestis perfectus est — bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski3.

Święty Augustyn w charakterystycznym dla siebie obrazowym stylu mówi: Podążali za Chrystusem męczennicy, lecz nie tylko oni. W ogrodzie Pana są nie tylko róże męczenników, ale też lilie dziewic i bluszcz małżonków oraz fiołki wdów. Umiłowani, niech nikt nie rozpacza z powodu swojego powołania. Chrystus umarł za wszystkich4.

Ta prawda silnie rozbrzmiała w momencie, kiedy Bóg wzbudził swoje Dzieło! Teraz możemy powiedzieć — z pokorą kogoś, kto wie, że jest grzesznikiem i nikim (homo peccator sum — jestem człowiek grzeszny5, mówimy z Piotrem), ale równocześnie z wiarą kogoś, kto daje się prowadzić Bogu za rękę — że świętość nie jest dla uprzywilejowanych, że Pan powołuje nas wszystkich, że od wszystkich oczekuje Miłości. Od wszystkich, gdziekolwiek są. Od wszystkich, bez względu na ich stan, zawód czy zajęcie. Życie codzienne, zwyczajne może być środkiem do zdobycia świętości. Nie trzeba porzucać własnego stanu w świecie (jak w przypadku powołania zakonnego), żeby poszukiwać Boga. Wszystkie drogi na ziemi mogą być okazją do spotkania z Chrystusem.

W kwestiach doczesnych — na polu zawodowym, ekonomicznym, w polityce itd. — nasza droga mieści w sobie różne sposoby myślenia z wolnością i odpowiedzialnością osobistą. Nikt nie przerzuca tej odpowiedzialności na Kościół Boży ani na Dzieło, ale sam odważnie ją podejmuje. Dlatego dla Dzieła różnorodność nie jest problemem. Przeciwnie, stanowi przejaw dobrego ducha, wspólnego życia, poszanowania uprawnionej wolności każdego człowieka. Ubi autem Spiritus Domini, ibi libertas — gdzie jest Duch Pański, tam wolność6.

Chciałbym, żeby podczas rozważania tych spraw w obecności Bożej, Wasze serca napełniały się wdzięcznością, a równocześnie gorliwością apostolską, pragnieniem, by nieść narodom nowinę o miłości Chrystusa. Nie zapominajcie: przekazywanie doktryny to nasza wielka misja.

Na tym polega wielkie apostolstwo Dzieła. Na pokazywaniu czekającemu na nas tłumowi ścieżki prowadzącej prosto ku Bogu. Dlatego, moje Dzieci, miejcie przekonanie, że jesteście powołani do Bożego zadania głoszenia miłosierdzia Boga. Misericordias Domini in aeternum cantabo — na wieki będę chwalił łaski Pana7.

Głosić wszystkim ludziom powołanie do świętości

Od samego początku mówiłem Wam, że Bóg nie oczekuje od nas rzeczy nadzwyczajnych, wyjątkowych, ale chce, żebyśmy nieśli to błogosławione Boże wezwanie na cały świat i żebyśmy zapraszali wielu do podążania za nim. Jednakże nasz prozelityzm8 realizujemy z prostotą. Poprzez przykład naszego postępowania pokazujemy, że wiele osób, a nawet każda osoba może dzięki łasce Bożej zamieniać zwyczajne, codzienne życie w drogę Bożą, w taki sam sposób, jak Wy umiecie czynić Bożym Wasze życie — tak samo zwyczajne.

Nasz sposób bycia ma być przesycony naturalnością, żeby można było do nas zastosować owe słowa Pisma Świętego: żył w ziemi Us człowiek imieniem Hiob. Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła9. Jednak ta czysta prostota, o którą się staramy, nie może zamienić się w prostactwo. Bez robienia z czegoś tajemnicy czy sekretu, których nie potrzebujemy ani nigdy nie będziemy potrzebować — miejcie zatem na względzie to, co czytamy w Księdze Mądrości Syracha: non communices homini indocto, ne male de progenie tua loquatur — nie zadawaj się z prostakiem, aby nie znieważono twoich przodków10.

Nadprzyrodzona misja, którą otrzymaliśmy, nie prowadzi nas do odróżniania się i separowania od innych. Prowadzi nas do jedności ze wszystkimi, dlatego że jesteśmy równi innym obywatelom naszej ojczyzny. Jesteśmy, powtarzam, równi innym — nie tacy sami jak inni — i mamy takie same jak wszyscy troski obywatelskie, zawodowe, życiowe, zajęcia, środowisko życia, sposób ubierania się i działania. Jesteśmy zwykłymi mężczyznami albo kobietami i w niczym nie odróżniamy się od naszych znajomych i kolegów, którzy żyją wokół nas w tych samych warunkach.

Lubię używać obrazowych porównań i niejeden raz porównywałem naszą misję, odwołując się do przykładu ewangelicznego, do zaczynu, który powoduje wzrost ciasta11, zamieniając je w dobry chleb. Kiedy byłem mały, w czasie wakacji cieszyłem się, obserwując pieczenie chleba. Wówczas nie myślałem o sprawach nadprzyrodzonych. Interesowało mnie to, dlatego że gosposia przynosiła mi wypiekanego z ciasta koguta. Obecnie wspominam z radością całą ceremonię. Prawdziwym rytuałem było dobre przygotowanie zaczynu — grudki zakwaszonego ciasta, pochodzącego z poprzedniego wypieku, do których dodawało się wodę i przesianą mąkę. Po wymieszaniu i wyrobieniu przykrywano zaczyn kocem i tak osłonięty zostawiano na odpoczynek, żeby jak najlepiej wyrósł. Potem, po włożeniu ciasta porcjami do pieca, wychodził taki dobry chleb, cudowny. Ponieważ zakwas był dobrze przechowywany i przygotowany, rozpuszczał się — znikał — w masie, w cieście, które zawdzięczało mu jakość i smak. Niech napełni się radością nasze serce na myśl o byciu właśnie tym zaczynem, który zakwasza ciasto. Nasze życie nie jest egoistyczne. To jest walka na pierwszej linii, wchodzenie w strumień społeczeństwa, życie w sposób niezauważalny oraz docieranie do wszystkich serc i wykonywanie wielkiej pracy przeobrażania ich w dobry chleb, który da pokój — radość i pokój — wszystkim rodzinom, narodom: iustitia, et pax, et gaudium in Spiritu Sancto — sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym12.

Jednakże, aby być zaczynem, konieczny jest jeden warunek: trzeba żyć zanurzonym w społeczeństwie. Zaczyn nie daje efektu, jeżeli nie jest dodany do ciasta i jeżeli się z nim nie zmiesza. Nie przestanę powtarzać Wam, moje Dzieci, że nie powinniście różnić się czymś do innych, że powinniście się starać pozostawać tam, gdzie byliście, i tym, kim byliście: zwykłymi chrześcijanami, osobami, które prowadzą pełne prostoty, zwyczajne życie.

Pierwsi chrześcijanie

Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. Nie zawdzięczają swojej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą13. To, co napisano o pierwszych chrześcijanach, na nowo znajduje potwierdzenie w Waszym życiu.

Przede wszystkim mamy jednak przed oczami przykład Chrystusa: Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon». Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima14.

Przestraszyli się, byli zaskoczeni. Nie wiedzieli, że Zbawiciel jest już pośród nich. Król, który przechodzi niepostrzeżenie. Król, który jest Bogiem i przechodzi niepostrzeżenie. W ten sposób Chrystus uczy nas, że mamy nie wyróżniać się, być jedną więcej osobą w naszym środowisku, w pracy, w społeczeństwie. Chodzi o to, by być duszami oddanymi Bogu, ale nieafiszującymi się tym. Niech inni ludzie tego doświadczają, niech czują się wspomagani w byciu czystymi i szlachetnymi, na widok Waszego zachowania pełnego szacunku dla uprawnionej wolności wszystkich, słuchając z Waszych ust doktryny, podkreślanej Waszym spójnym przykładem, ale niech Wasze oddanie w służbie Bogu przejdzie w ukryciu, niepostrzeżenie, tak jak niepostrzeżenie minęło pierwsze trzydzieści lat życia Jezusa.

Z prostotą, bez sekretów

Żyjcie — tak jak już Wam mówiłem — Waszym pełnym miłości oddaniem Panu Bogu z prostotą i dyskrecją. Strzeżcie się natarczywej ciekawości niektórych ludzi i z najwyższą delikatnością traktujcie wszystko to, co odnosi się do głębi Waszego życia apostolskiego.

Chociaż wiem, że nie jest to konieczne, bo dobrze znacie ducha, jakim z woli Boga mamy żyć, chcę Was ostrzec. Dyskrecja nie oznacza posiadania sekretów czy robienia z czegoś tajemnicy. Jest związana z życiem naturalnością. W Dziele nigdy nie mieliśmy ani nie będziemy mieli żadnych tajemnic. Podkreślam, że nie są nam potrzebne.

Nie znoszę tajemnic. Pewnego razu ktoś mi powiedział: Opowiem księdzu coś w sekrecie. Odparłem: Proszę zatem uklęknąć, dlatego że nie lubię innych tajemnic niż tajemnica spowiedzi. Jeżeli pan chce, może pan zwierzyć się przyjacielowi i dżentelmenowi. Jeżeli nie, to niech pan klęka, aby się wyspowiadać.

Bóg prosi nas o naturalność. Jeżeli jesteśmy zwykłymi chrześcijanami, duszami oddanymi Bogu pośród świata — w świecie i dla świata, ale bez światowości — nie możemy postępować inaczej. Robienie czegoś, co jest dziwne u innych, byłoby dziwne również u nas. Dobrze wiecie, że nie pozwalam nadawać naszemu oddaniu jakiś szczególnych przejawów zewnętrznych. Nie ma żadnego powodu, żebyśmy nosili mundury albo odznaki.

Szanuję tych, którzy uważają, że aby być dobrym chrześcijaninem, trzeba zawiesić na szyi tuzin szkaplerzy albo medalików. I choć ja sam mam duże nabożeństwo do szkaplerzy i medalików, to więcej znaczy dla mnie znajomość doktryny i to, żeby ludzie głęboko poznawali religię.

Nie trzeba zatem udowadniać, że jest się chrześcijaninem, przyozdabiając się licznymi odznakami. Chrześcijaństwo objawi się prostotą w życiu tych, którzy znając swoją wiarę, walczą o wprowadzanie jej w życie, w staraniu, aby zachowywać się dobrze, w radości, z jaką odnoszą się do spraw Bożych, w nadziei, z jaką przeżywają miłość.

W naszym przypadku brak takiego postępowania oznacza zapomnienie o samej istocie naszego Bożego powołania, dlatego że wówczas nie bylibyśmy już zwykłymi osobami. Oddzielilibyśmy się od ciasta i przestalibyśmy być zaczynem. Tym, co nas wyróżnia, jest jedna jedyna rzecz: to właśnie, że się nie wyróżniamy. Dlatego dla tych, co chętnie zwracają na siebie uwagę albo lubią błazenady, jesteśmy dziwni, ponieważ nie jesteśmy dziwakami.

Uświęcanie życia codziennego

Wasze i moje życie jest pełne naturalności. Codziennie staramy się dobrze wypełniać te same rzeczy, którymi mamy obowiązek żyć. Realizujemy w świecie naszą Bożą misję, wypełniając drobne obowiązki każdej chwili. Co więcej, staramy się je wypełniać, choć niekiedy nam się to nie udaje, i kiedy nadejdzie wieczór, w rachunku sumienia będziemy musieli powiedzieć Panu: nie ofiaruję Ci cnót, dzisiaj mogę ofiarować Ci tylko wady, ale z Twoją łaską będę mógł się nazywać zwycięzcą. Życie nadprzyrodzone, przebóstwienie nie powinny prowadzić nas do bezrozumnego wniosku, że nie popełniamy błędów. Często będziemy doświadczać własnych niedoskonałości. Walczymy przeciw nim z łaską Bożą i z wysiłkiem naszej woli. Bóg, dając nam to szczególne powołanie, oczekuje od nas właśnie tej walki, tej wytrwałości w nadprzyrodzonym zadaniu czynienia Bożym codziennego życia.

Nasza droga nie jest drogą męczenników — jeżeli przyjdzie męczeństwo, przyjmiemy je jak skarb — tylko wyznawców wiary: mamy wyznawać naszą wiarę, ukazywać ją w życiu codziennym. Członkowie15 Dzieła żyją zwyczajnym życiem, takim samym jak ich koledzy z otoczenia i z pracy. Jednak w codziennej pracy zawsze starają się cechować uporządkowaną miłością, pragnieniem i rzeczywistym dążeniem do doskonałego wykonywania zadań z miłości. Starają się mieć dobre stosunki ze wszystkimi, żeby prowadzić ich opportune et importune, z pomocą Pana i z ludzkim wdziękiem, do chrześcijańskiego życia, a nawet do doskonałości chrześcijańskiej w świecie. Starają się żyć w oderwaniu od rzeczy ziemskich, kochając i praktykując ubóstwo.

Mając na względzie uświęcające znaczenie pracy i odczuwając potrzebę zrozumienia każdego człowieka, żeby służyć wszystkim, czujemy się dziećmi naszego Ojca, który jest w niebie. Łączymy w sposób, który z czasem staje się całkowicie naturalny, życie kontemplacyjne z życiem czynnym, dlatego że tego wymaga duch Dzieła i to ułatwia łaska Boża tym, którzy hojnie oddają się Bogu w tym powołaniu.

Przybliżajcie dusze innych do Boga odpowiednim słowem, które otwiera horyzonty apostolstwa, dyskretną radą, która pomaga stawiać czoła problemom po chrześcijańsku, uprzejmą rozmową, która uczy żyć miłością — poprzez apostolstwo, które nieraz nazywałem apostolstwem przyjaźni i zaufania.

Jednak przede wszystkim powinniście przyciągać innych przykładem integralności życia pomiędzy ludźmi takimi jak Wy, afirmacją — zarówno pokorną, jak i śmiałą — chrześcijańskiego sposobu postępowania, aby w zwyczajny, a jednocześnie spójny sposób ukazywać Waszą wiarę poprzez czyny. Taka będzie, dzięki Bożej pomocy, przyczyna naszej skuteczności.

Nie bójcie się świata. Jesteśmy ze świata i jeżeli zjednoczymy się z Bogiem i będziemy żyć naszym duchem, nic nie może nam zaszkodzić. Być może niekiedy pośród ludzi oddalonych od Boga nasze chrześcijańskie zachowanie może szokować — musicie mieć odwagę bycia wiernymi, opierając się na wszechmocy Boga.

Proszę dla moich dzieci o duchowe męstwo, które uczyni je zdolnymi do pociągnięcia za sobą własnego otoczenia. Dziecko Boga w Jego Dziele powinno być żarem, który wznieca ogień, bez względu na to, gdzie się znajduje, albo przynajmniej podnosi duchową temperaturę otaczających je osób, pociągając je do intensywnego życia chrześcijańskiego.

Doskonałość w tym, co zwyczajne

Gdyby natomiast kiedyś pojawiła się u Was pokusa robienia rzeczy dziwnych i niezwykłych, to przezwyciężajcie ją, dlatego że dla nas ten sposób postępowania jest błędem prowadzącym na manowce. Poprę to przykładem, który prawdopodobnie Was rozbawi. Wyobraźcie sobie, że idziecie do restauracji i zamawiacie dorsza. Mija kilka minut i kelner przynosi Wam danie. Kiedy na nie patrzycie, stwierdzacie ze zdziwieniem, że to nie dorsz, ale wąż. Być może jeden z tych wielkich cudotwórców, których podziwiam i których życie jest pełne zjawisk nadprzyrodzonych, zareagowałby błogosławieństwem, które przemieniłoby gada w dobrze przyrządzonego dorsza. Taka postawa zasługuje u mnie na ogromny szacunek, ale to nie będzie nasza postawa.

Zgodne z naszą postawą będzie wezwanie kelnera i wyraźnie powiedzenie mu: Proszę zabrać to paskudztwo i przynieść mi to, co zamówiłem. Albo też, jeżeli będą powody, które by to uzasadniały, możemy dokonać aktu umartwienia i zjeść węża, wiedząc, że to wąż, i ofiarować to Bogu. W zasadzie możliwa byłaby również trzecia postawa: wezwać kelnera i kilka razy go spoliczkować, ale to też nie jest nasze rozwiązanie, dlatego że byłby to brak miłości.

Moje Dzieci, naszą nadzwyczajnością jest zwyczajność. To, co zwyczajne, wykonane z doskonałością. Zawsze się uśmiechać, przechodząc z elegancją ponad sprawami, które przeszkadzają, drażnią. Być hojnym bez miary. Jednym słowem, czynić z naszego codziennego życia ciągłą modlitwę.

Inni mają odmiennego ducha, takiego, którego moglibyśmy nazwać duchem wielkiego cudotwórcy. Podoba mi się ten inny duch, podziwiam go, ale nigdy nie będę go naśladował. Nasz duch jest duchem zwykłej Opatrzności. Większym cudem jest to, że codziennie wypełniają się prawa natury kierujące przyrodą, niż to, że kiedyś pojawi się wyjątek. Nie bądźcie poszukiwaczami cudowności. Cud Dzieła polega na umiejętności czynienia z prozy każdego dnia wiersza heroicznego.

Nasza droga jest zatem bardzo jasna. To droga drobnych spraw. Można porównać nasze życie ludzi twardych i mocnych z życiem małego dziecka — widzieliście to zapewne wielokrotnie — które, gdy wyprowadzi się je na spacer na łąkę, zrywa kwiatek i następny, i jeszcze jeden. Są to drobne i skromne kwiatki, które trudno dostrzec wśród innych dużych kwiatów, ale dziecko — jako że jest dzieckiem — widzi je i zbiera, robiąc bukiecik dla mamy, która patrzy na niego z miłością.

Jesteśmy dziećmi przed Bogiem i jeżeli będziemy rozważać w ten sposób nasz byt codzienny, pozornie zawsze taki sam, będziemy mogli zobaczyć, że godziny naszych dni są pełne życia, że obfitują w cuda, że różnią się między sobą, a jednocześnie zawsze pozostają piękne. Wystarczy nie zamykać oczu na światło Boże, dlatego że Pan mówi do nas nieustannie w tysiącu drobiazgów każdego dnia.

W tym zwyczajnym życiu, przez które podążamy z naszymi znajomymi z pracy (jak powiada przysłowie: ciągnie swój do swego) — bo takie jest nasze życie — Bóg, Nasz Ojciec daje nam okazję do praktykowania wszystkich cnót: miłości, męstwa, sprawiedliwości, szczerości, umiarkowania, ubóstwa, pokory, posłuszeństwa… Powiem Wam za św. Janem Chryzostomem, który zwracając się do tych, którzy marzyli o praktykowaniu cnót publicznie, przypominał im: w tym wszystkim ćwiczmy się w domu, z przyjaciółmi, z żoną i dziećmi. Najpierw zaczynajmy od spraw podstawowych, które są łatwiejsze, na przykład od tego, by nie przeklinać; ćwiczmy się pod tym względem ciągle w domu. Wielu domowników stanie na przeszkodzie takiemu ćwiczeniu: to sługa oburzy, żona rozgniewa, nieposłuszne bądź niesforne dziecko doprowadzi do wzburzenia czy przekleństw. Jeżeli więc teraz w domu, ciągle przez nich prowokowany, powstrzymasz się od wybuchu przekleństwa, z łatwością będziesz mógł i na rynku pozostać niezwyciężony16.

Mogę opowiedzieć Wam również inną prostą anegdotkę. Kilka lat temu — zanim Bóg zapragnął swojego Dzieła — poznałem pewną starszą już osobę, która miała zwyczaj zostawiać nieuporządkowane, porozrzucane ubrania. Kiedy zwracano jej uwagę, mówiła: ubranie jest dla mnie, a nie ja dla ubrania. Potem, kiedy Bóg powołał mnie do swojego Dzieła, wspominając tamto wydarzenie, zrozumiałem, że ubranie, że rzeczy, których używam, nie są moje. Albo mówiąc właściwiej — że są moje dzięki Bogu. Pozwalają mi praktykować ubóstwo, kiedy używam ich z dbałością, starając się, żeby mi długo służyły.

Umartwienie w tym, co zwyczajne. Prawdziwy duch pokuty

Pan powołał nas do swojego Dzieła, żebyśmy byli święci. Nie będziemy święci, jeżeli nie zjednoczymy się z Chrystusem na krzyżu. Nie ma świętości bez krzyża, bez umartwienia. Z łatwością znajdziemy umartwienie w rzeczach zwyczajnych i codziennych: w intensywnej, stałej i uporządkowanej pracy, w świadomości, że najlepszym duchem poświęcenia jest wytrwałość w kończeniu w sposób doskonały rozpoczętej pracy, w punktualności, w wypełnianiu dnia przeżywanymi heroicznie minutami, w dbaniu o rzeczy, które mamy i których używamy, w pragnieniu służby, które każe nam wypełniać dokładnie najmniej znaczące obowiązki, i w drobiazgach miłości, mających uprzyjemniać wszystkim drogę świętości pośród świata — uśmiech może być niekiedy najlepszym potwierdzeniem naszego ducha pokuty.

Moje Dzieci, nie jest natomiast duchem pokuty duch osoby, która w pewne dni dokonuje wielkich poświęceń, a w inne przestaje się umartwiać. Ma ducha pokuty ten, kto umie przezwyciężać samego siebie codziennie, ofiarując Panu — nie na pokaz — tysiąc drobnych rzeczy. Jest to miłość pełna poświęcenia, jakiej oczekuje od nas Bóg.

Wiemy też, że pokusy, których należy się bać, nie oznaczają jedynie wielkich bitew, ale są to raczej małe lisy, co pustoszą winnice17, dlatego że kto ma za nic małe rzeczy, niebawem upadnie18. Tylko w ten sposób sprawimy, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, aby się przyodziało w nieśmiertelność19.

Uczyłem Was, że nasz nadprzyrodzony sposób postępowania prowadzi nas do walki o takie drobiazgi jak np. porządek w pracy, punktualna realizacja planu życia, wierność pojawiającym się co chwila obowiązkom stanu lub zawodu w taki sposób, żeby tutaj, w naszych dziecięcych bojach, nieprzyjaciel zmęczył się i utracił siły.

Kontemplacyjni pośród świata

Jeżeli nasza walka toczy się o drobne sprawy, to właśnie z nich powinniśmy korzystać, żeby prowadzić nasz dialog z Bogiem. Możliwe, że są tacy silni ludzie, którym wystarcza zjeść tylko jeden duży posiłek dziennie i którzy tak samo utrzymują wewnętrzne skupienie dzięki jednej długiej chwili modlitwy. My jesteśmy dziećmi, które, żeby przeżyć, potrzebują wielu niewielkich posiłków. Ciągle potrzebujemy nowego pokarmu.

Warto codziennie poświęcić czas na wyłączne obcowanie z Bogiem, jednocześnie nie zapominając, że nasza modlitwa ma być nieustająca, jak bicie serca: akty strzeliste, akty miłości, dziękczynienia, akty zadośćuczynienia, komunia duchowa. Kiedy idziemy ulicą, zamykamy albo otwieramy drzwi, dostrzegamy w oddali dzwonnicę kościoła, rozpoczynamy nasze zajęcia, wykonujemy je i kończymy, to wszystko odnosimy do Boga. Czynimy z naszego codziennego życia ciągłą modlitwę, ponieważ jesteśmy duszami kontemplacyjnymi pośród wszystkich dróg świata.

Chciałem, najukochańsze Dzieci, odkryć przed Wami pewne cechy naszego sposobu uświęcania życia codziennego przez przemienianie go w środek i okazję do świętości własnej i innych. Osiągniemy ten cel, jeżeli będziemy brali pod uwagę jeden warunek — dbałość o znaczenie drobnych spraw.

Wypada przypomnieć wymyśloną przez francuskiego pisarza historię postaci20, która zamierzała polować na lwy na korytarzach domu i oczywiście nie mogła ich tam znaleźć. Nasze życie jest zwyczajne i proste. Próba służby Panu w wielkich sprawach byłaby jak próba polowania na lwy na korytarzach. Tak samo jak myśliwy z opowieści skończylibyśmy z pustymi rękami. Wielkie sprawy na ogół zdarzają się tylko w wyobraźni, rzadko w rzeczywistości.

Inspirowani Miłością, znajdziemy w życiu mnóstwo drobiazgów, o które można dbać, okazji do wykonywania drobnych przysług, nieużytecznych przeciwności, którym dodamy znaczenia. Są to drobiazgi, które sporo kosztują i które ofiaruje się w konkretnych intencjach: za Kościół, papieża, swoich braci, wszystkie dusze...

Moje Dzieci, powtarzam po raz kolejny: zgubilibyśmy drogę, gdybyśmy lekceważyli drobne sprawy. Na tym świecie wszystko, co wielkie, jest sumą drobnych spraw. Zwracajcie uwagę na to, co małe, zajmujcie się drobiazgami. To nie obsesja, to nie mania. To czułość, dziewicza miłość, nadprzyrodzony zmysł w każdej chwili i miłość Boża. Bądźcie zawsze wierni z Miłości w niewielkich rzeczach, z prawością intencji, nie oczekując odwzajemnienia uśmiechem czy spojrzeniem pełnym wdzięczności.

Jeżeli będziecie postępować w ten sposób, Wasze życie stanie się okazją do płodnego apostolstwa i na końcu drogi zasłużycie na pochwałę Jezusa: quia super pauca fuisti fidelis, super multa te constituam: intra in gaudium domini tui — byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!21

Nasze życie jest proste, zwyczajne, ale jeżeli będziecie je przeżywać zgodnie z wymogami naszego ducha, będzie równocześnie heroiczne. Świętość nigdy nie będzie sprawą przeciętną i Pan nie powołał nas po to, żeby ułatwić nam wędrówkę do Niego czy czynić mniej heroiczną. Powołał nas, żebyśmy przypominali wszystkim, że w każdym stanie i w każdych okolicznościach, pośród szlachetnych zajęć ziemskich, można dążyć do świętości, że świętość jest rzeczą osiągalną. Równocześnie zaś, żebyśmy głosili, że cel jest bardzo wzniosły: bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski22. Nasze życie to heroizm wytrwałości w sprawach zwykłych, powszednich.

Codzienność nie jest czymś bez wartości. To brak miłości powoduje, że robienie wciąż tego samego może się wydawać nijakie, płaskie, bez uroku. Kiedy natomiast kochamy, każdy nowy dzień ma inną barwę, inny ton, inną harmonię. Róbcie wszystko z miłości. Nie ustawajmy w miłowaniu naszego Boga. Potrzebujemy wykorzystywać wszystkie sekundy naszego prostego życia, żeby służyć wszystkim stworzeniom z miłości do naszego Pana, dlatego że nasz czas na ziemi jest zawsze zbyt krótki, żeby miłować, jest jak wiatr, który szybko przemija23.

Może komuś wydaje się, że w zwykłym życiu jest niewiele rzeczy, które można ofiarować Bogu: drobiazgi, marność. Mały chłopiec, chcąc zdobyć uznanie swojego ojca, ofiaruje mu to, co ma: ołowianego żołnierzyka bez głowy, szpulkę bez nici, kamyki, dwa guziki — wszystko, co ma wartościowego w kieszeniach, swoje skarby. I ojciec nie zastanawia się nad dziecinnym charakterem prezentu. Dziękuje za niego i przytula syna do serca z niezmierną czułością. Postępujmy w ten sposób wobec Boga, gdyż te dziecięce rzeczy, te drobiazgi stają się wielkimi rzeczami ze względu na wielką miłość. Naszym zadaniem jest nadawać z miłości heroiczny charakter drobiazgom każdego dnia, każdej chwili.

Osobista i zbiorowa pokora

Bądźmy pokorni, poszukujmy tylko chwały Bożej. Nasze życie w oddaniu, milczeniu i ukryciu powinno być zawsze świadectwem pokory. Jest ona dla nas fundamentem, środkiem i warunkiem skuteczności. Pycha i próżność mogą się nam przedstawiać jako atrakcyjne świecidełka na ludowej zabawie, które błyszczą, rzucają się wszystkim w oczy, ale nie mają większej wartości.

Dążcie raczej do tego, żeby spalać się jak lampy wotywne, które są mało widoczne w półmroku kaplicy, ale skuteczne w oczach Boga i towarzyszą Jezusowi w tabernakulum. W taki sposób, bez afiszowania się, towarzyszcie również ludziom — Waszym przyjaciołom, kolegom, krewnym, braciom! Towarzyszcie im Waszym przykładem, nauczaniem, pracą, pogodą ducha i radością.

Vita vestra est abscondita cum Christo in Deo — wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu24. Żyjcie ze względu na Boga, a nie na ludzi. Takie było i zawsze będzie dążenie Dzieła: nie szukać ludzkiej chwały. Z początku nawet chciałem, żeby Dzieło nie miało nazwy, żeby jego historię znał tylko Bóg. Jednakże, jako że nienawidzimy tajemnic i chcemy zawsze pracować zgodnie z prawem obowiązującym w każdym kraju, nie możemy zrezygnować z nazwy.

Takie powinno być dążenie każdego z Was, moje Dzieci: przechodzić niepostrzeżenie, naśladować Chrystusa, który przez trzydzieści lat żył w ukryciu po prostu jako syn cieśli25. Naśladujmy Maryję, która, będąc Matką Boga, lubi nazywać siebie służebnicą: ecce ancilla Domini — oto ja służebnica Pańska26.

Bóg pragnie, byśmy byli pokorni. Ta pokora nie oznacza, że nie osiągnięcie tego, co powinniście na niwie zawodowej, w codziennej pracy i oczywiście w życiu duchowym. Trzeba to osiągać, ale bez poszukiwania samych siebie, z prawością intencji. Nie żyjemy dla świata ani dla naszej chwały, ale ku czci Boga, dla Jego chwały, dla służby Bogu — tylko to stanowi dla nas motywację.

Bóg chce posługiwać się Wami, Waszą walką o osiągnięcie świętości, a nawet Waszymi ludzkimi talentami. Zawsze pamiętajcie o nakazie Chrystusa: „Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”27. Jemu wszelka cześć i chwała: soli Deo honor et gloria in saecula saeculorum — Bogu samemu, cześć i chwała na wieki wieków28, tylko Bogu musimy oddawać cześć i chwałę, przez wszystkie wieki bez końca.

Nie przestawajcie rozważać słów Apostoła: Kimże jest Apollos? Albo kim jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście według tego, co każdemu dał Pan. Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost — Bóg29.

Nie zapominajcie, że znakiem umiłowania Bożego jest pozostawanie w ukryciu. Zachwyca mnie fragment Ewangelii, w którym św. Jan, opisując grupę uczniów, mówi nam: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów30. Wzbudzają moją sympatię ci dwaj inni, których nie znamy nawet z imienia, dlatego że przechodzą niepostrzeżenie. Sprawia mi wielką radość myśl, że można przeżyć całe życie w ten sposób: być apostołem, ukryć się i zniknąć. Chociaż czasami sporo to kosztuje, to bardzo piękna rzecz zniknąć: Illum oportet crescere, me autem minui — trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał31.

Świadomość Bożej misji otrzymanej wraz z powołaniem

Moje Dzieci, na świecie mamy wiele do zrobienia. Pan dał nam Bożą misję. Od początku zapraszałem Was do dziękowania za ten przejaw najwyższej miłości, za to Boże powołanie w służbie wszystkim ludziom. Bóg pragnie, by gorliwość apostolska napełniła nasze serca, żebyśmy zapomnieli o sobie samych, aby zająć się — z pełnym upodobania poświęceniem — całą ludzkością. W większości przypadków ci, którzy przeżywają różne osobiste problemy, mają je z powodu egoizmu polegającego na skupieniu się na sobie. Dawać siebie, dawać siebie, dawać siebie! Dawać siebie innym, służyć innym z miłości do Boga — taka jest droga.

Napełniajmy cały świat światłem. Służmy z radością. Wszędzie tam, gdzie znajdzie się jakieś dziecko Boże z Jego Dzieła, nie będzie brakowało owego dobrego humoru, który jest owocem pokoju wewnętrznego. Pokoju wewnętrznego i oddania. Oddanie siebie w służbie innym ma taką skuteczność, że Bóg nagradza to pokorą pełną duchowej radości.

Nic nie może dać większej satysfakcji niż prowadzenie tak wielu dusz do światła i ciepła Chrystusa — osób, których nikt nie nauczył doceniać życia codziennego, którym to, co zwyczajne, wydaje się puste i bezsensowne, którym nie udaje się zrozumieć tej wielkiej prawdy i nią zadziwić. Jezus Chrystus troszczy się o nas, nawet o tych najmniejszych, nawet o tych najmniej znaczących. Mówcie wszystkim ludziom: również was poszukuje Chrystus, jak poszukiwał pierwszych dwunastu, jak poszukiwał Samarytanki, jak poszukiwał Zacheusza, jak poszukiwał paralityka. Surge et ambula — wstań i chodź32, wstań, bo Pan na ciebie czeka i mówi jak synowi wdowy z Nain: tibi dico, surge — tobie mówię, wstań! 33, powiadam ci: powstań z twojej wygody, z twojego lenistwa, z twojej śmierci.

Bóg kieruje do niektórych inne wezwanie — które miłuję i czczę, chociaż nie jest to ani moje, ani Wasze powołanie — i zachęca ich do opuszczenia świata, ale od ogromnej większości chrześcijan oczekuje, żeby pozostali tam, gdzie byli wcześniej, na swoim miejscu, w swoim środowisku, w swoim zawodzie, żeby nadal byli zwykłymi ludźmi, a równocześnie stali się światłem świata, solą ziemi34.

Moje Dzieci — wiara! Rozważajcie to, co pisze św. Paweł mieszkańcom Koryntu: modicum fermentum totam massam corrumpit — odrobina kwasu zakwasza całe ciasto35. Pozostańcie zjednoczeni w miłości Bożej, w ufnym obcowaniu z Jezusem, w synowskim oddaniu Matce Najświętszej. Jeżeli będziecie wierni, Pan — przez Wasze ręce — zdziała cuda będące owocem Waszego milczącego i pokornego oddania. Warto ponownie przejąć się owym ustępem ze św. Łukasza: Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają»36.

Dzieci Moje: date, et dabitur vobis: mensuram bonam, et confertam, et coagitatam, et supereffluentem dabunt in sinum vestrum — dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze37. Dawajcie dużo, a dużo otrzymamy. Starajcie się rozumieć, a zostaniemy zrozumiani. Miłujcie bardzo wszystkich, a ostatecznie będziemy przez wszystkich miłowani.

Słuchajcie zawsze w Waszym sercu owego okrzyku Pana, który poruszył tak wiele dusz, również moją: ignem veni mittere in terram, et quid volo nisi ut accendatur? — przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął38. Wy i ja — rozpaleni tym Bożym ogniem — zobaczymy, jak nasze życie się oczyszcza, jak uczymy się walczyć z naszymi błędami, nabierać chrześcijańskiej doskonałości, dobrego przebóstwienia.

Tylko w ten sposób, z miłością — Miłością Chrystusa — i z pokorą znajomości samego siebie, możemy zdobyć się na to, żeby mówić naszemu Panu, non verbo neque lingua, sed opere et veritate; nie językiem, tylko czynem i prawdą39 — że chcemy iść Jego śladem. Tylko w ten sposób będziemy umieli zareagować na Boże wezwanie okrzykiem prawdziwego oddania, odpowiadając na Bożą łaskę: ecce ego, quia vocasti me! — oto jestem, przecież mnie wołałeś!40.

Błogosławi Was z czułością Wasz Ojciec

Josemaría Escrivá

Madryt, 24 marca 1930 roku

Przypisy
1

1 P 5, 2 [cytaty z Pisma Świętego za Biblią Tysiąclecia, wyd. V, Warszawa 1999 – przyp. red.].

2

Mk 6, 34.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
3

Mt 5, 48.

4

Św. Augustyn z Hippony, Kazanie 304, 2 (PL 38, col. 1396).

5

Łk 5, 8.

6

2 Kor 3, 17.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
7

Ps 89[88], 2.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
8

Prozelityzm — pojęcie, które przez wieki było synonimem głoszenia Ewangelii, ma ścisłe znaczenie dla św. Josemaríi zainspirowanego Pismem Świętym i Tradycją Kościoła: zarażanie innych miłością do Jezusa Chrystusa i pragnieniem oddania Mu się w służbie, z delikatnym poszanowaniem ich wolności — przyp. red.

9

Hi 1, 1.

10

Syr 8, 4.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
11

Por. Mt 13, 33.

12

Rz 14, 17.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
13

List do Diogneta, 5, 1–4 (SC 33, s. 63).

14

Mt 2, 1–3.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
15

W hiszpańskim oryginale socios. Dzisiaj używa się w języku hiszpańskim raczej słów miembros (członkowie) lub fieles (wierni). Opportune et importune — w porę i nie w porę, por. 2 Tm 4, 2 (przyp. red.).

Przypisy
16

Św. Jan Chryzostom, In Matthæum Homilia 11, 8 (PG 57, col. 201), za: Homilie na Ewangelię według Św. Mateusza. Część pierwsza: homilie 1–40, tłum. J. Krystyniacki, Wydawnictwo WAM-Księża Jezuici, Kraków 2002.

Przypisy
17

Pnp 2, 15.

18

Syr 19, 1.

19

1 Kor 15, 53.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
20

Nawiązanie do bohatera powieści Tartaren z Taraskonu (1872) Alphonse’a Daudeta (1840–1897) (przyp. red.).

Przypisy
21

Mt 25, 21.

22

Mt 5, 48.

23

Por. Hi 7, 7.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
24

Kol 3, 3.

25

Mt 13, 55.

26

Łk 1, 38.

Odniesienia do Pisma Świętego
Przypisy
32

. Por. Mk 2, 9.

33

. Łk 7, 14.

34

. Mt 5, 13–14.

Odniesienia do Pisma Świętego
Ten rozdział w innym języku